Są na naszym boskim świecie ludzie silni Mocą, którzy całym swym jestestwem wnoszą w starwarsowe serca radość i spokój. Pisarze SF, ludzie wybitni w swym fachu, jednym słowem prawdziwi Profesjonaliści przez duże „P”. To właśnie Oni, a nie ich mniej zdolni i utalentowani koledzy po fachu, zgłębiają tajniki Mocy, a tym samym poszerzają naszą wiedzę o uniwersum Star Wars. Wszystkie te wybitne postacie, dzięki niezwykłej biegłości w Mocy, czerpiąc z jej energii siłę i natchnienie, tworzą dzieła emanujące wręcz potęgą Jasnej Strony…
Skłamałbym, Wy uznalibyście mnie za heretyka Mocy, a Rada Jedi wydaliłaby mnie ze swych szeregów, gdybym upierał się przy stwierdzeniu, że Kevin J. Anderson to ten mniej wybitny i mniej ekscytujący autor świata Gwiezdnych wojen; że to zakała blisko spokrewniona z Barbarą Hambly (Dzieci Jedi). Ja bym skłamał, Wy odepchnęlibyście mnie na społeczny margines (do końca dni moich żyłbym w mrocznych otchłaniach dolnych poziomów Coruscant), a Miecz Ciemności unicestwiłby nas wszystkich…
Jak już udało się nam ustalić, Kevin J. Anderson to prawdziwy mistrz Mocy i jej wierny sługa. Przyjrzyjmy się więc, co nowego poprzez swoją twórczość wniósł do bogatego dziedzictwa Jedi. Anderson to postać ogólnie znana i lubiana w starwarsowym światku. W jego barwnym literackim dorobku znaleźć można tak kuszące kąski jak Opowieści z kantyny Mos Eisley (redaktor i autor jednego z opowiadań), Opowieści łowców nagród, Opowieści z pałacu Jabby (redaktor); osławiona w całej galaktyce Trylogia Akademii Jedi: W poszukiwaniu Jedi, Uczeń Ciemnej Strony, Władcy Mocy; współautor serii Młodzi rycerze Jedi: Spadkobiercy Mocy, Akademia Ciemnej Strony, Zagubieni, Miecze świetlne, Najciemniejszy rycerz oraz Oblężenie Akademii Jedi. Kevin J. Anderson może się także poszczycić pracą redaktorską nad albumami – m.in. Ilustrowanym wszechświatem Gwiezdnych wojen. Tak więc sami widzicie, jak wielkie zasługi ma, wspomniany wyżej, Kevin J. Anderson. Trudno go krytykować za ogrom pracy włożony w poszerzanie naszych gwiezdnowojennych horyzontów. Z góry więc zaznaczę, że krytyka to nie główny powód mych redaktorskich wywodów w tej oto recenzji. Ale po kolei…
Miecz Ciemności to literacki płód zainspirowany treściami zawartymi w czymś na wzór powieści chronologicznie go poprzedzającej, czyli niczym innym jak Dzieci Jedi. I akurat ten fakt nie jest najlepszą rekomendacją. Można śmiało stwierdzić, że jest to jedyna i zarazem największa wada tej książki. Tym nie mniej akcja toczy się osiem lat po osławionej w całej galaktyce bitwie o Endor, w której ginie sam Imperator.
Imperium rozpadło się i pozostało z niego tylko kilku samozwańczych przywódców, którzy pogrążyli się w bratobójczej walce o wpływy w rejonie jądra galaktyki. Jedyną nadzieją dla – nawet niepróbującego odrodzić się – Imperium jest admirał Daala, uznana za umarłą po katastrofie w systemie Carrida, której udało się przedostać na tereny jurysdykcji Imperium, by tam dalej udawać, że jej charyzma i dowódcze zdolności porównywalne są z legendą Imperatora lub Admirała Thrawna. W tym samym czasie Luke Skywalker powoli regeneruje siły po iście heroicznej walce na Oku Palpatine’a i wraz z Callistą próbują znaleźć sposób, by przywrócić jej utracone zdolności Jedi (nie pytajcie mnie, co się stało z Callistą, bo jak zacznę wyjaśniać, to chyba zwrócę przepyszną jajecznicę ze śniadania; przeczytajcie Dzieci Jedi).
Tłem dla tych wydarzeń są problemy, z jakimi borykają się dopiero co usankcjonowane prawnie władze Nowej Republiki. Kolejnym zagrożeniem dla byłego już Rebel Alliance, są tajemnicze plany Hutta Durgi, opanowanego przez obsesyjną żądzę panowania nad galaktyką. W realizacji tego przebrzydłego planu ma mu pomóc tytułowy Miecz Ciemności – super laser o sile rażenia mogącej zniszczyć „an entire planet”. Jego budowę nadzorował Bevel Lemelisk – jeden z projektantów Gwiazdy Śmierci.
Można z niekłamaną szczerością stwierdzić, że jest to typowa starwarsowa historia; jest Rebelia, jest Imperium, jest śmiercionośna broń o sile rażenia… blablabla, są rycerze Jedi itd. Jest jednak coś, co nie pozwala mi upierać się przy tym stwierdzeniu. Tym czymś jest niebagatelny kunszt i imponujący swym niebywałym geniuszem literacki warsztat Kevina J. Andersona. Oprócz aspektów tak oczywistych jak wyjątkowy język i styl, uwagę czytelnika przykuwa wiele innych pozytywnych, miejscami innowacyjnych, pomysłów, jakie zrodziły się w światłym umyśle autora. Jednym z tych pomysłów jest wyjątkowa kompozycja tej powieści. Na 400 stronach autor znalazł miejsce dla 63 rozdziałów. Zabieg ten nadaje fabule niesamowitego dynamizmu. Akcja sama się nakręca, cały czas coś się dzieje. Czytelnik nie ma możliwości nudzenia się, ani tym bardziej zaśnięcia w czasie lektury, jak to ma miejsce w przy kilku innych pozycjach SW (patrz oczywiście Dzieci Jedi).
Autor powieści, obok aktualnych dla fabuły wydarzeń, zamieszcza bardzo wiele retrospekcji, wykorzystując do tego kreacje bohaterów. Zabieg ten polega na zamieszczaniu wspomnień poszczególnych postaci, wspomnień, które miały związek z walką Sojuszu Rebeliantów z Imperium Galaktycznym. Jest to bardzo ciekawy aspekt tej powieści, gdyż czytelnik mimochodem poszerza swoją wiedzę na temat Star Wars Universe, a w niektórych przypadkach nawet całkowicie rewiduje swoje poglądy i opinie dotyczące postaci znanych z filmowych kadrów i innych powieści świata Gwiezdnych wojen.
Ponadto autor umiejętnie wprowadza do fabuły postacie powszechnie uznawane za sztandarowe, takie jak choćby generał Madine (bierze on udział w misji ustalenia lokalizacji superlasera i próby zniszczenia go). Proszę sobie wyobrazić, że Kevin J. Anderson pozwala sobie na uśmiercenie bohatera rebeliantów, co jest raczej odstępstwem od normy i rozliczeniem stereotypu nieśmiertelności członków Sojuszu (stereotyp ten od dawna zresztą nie dotyczył Bothan).
Tytułem podsumowania, należy bezwzględnie stwierdzić, że powieść Kevina J. Andersona pt. Miecz Ciemności to pozycja godna uwagi i polecenia. Z pewnością zaciekawi ona sceptyków literatury SW (zatwardziałych przeciwników pewnie nie ruszy, ale to ich problem) i pozwoli na zgłębienie tajników Mocy. Niezmierzona jest siła Andersona, tak samo jak niezmierzone są wyroki Mocy. Nie możemy wpływać na swój świetlisty byt. Możemy jedynie poprzez Moc kierować naszą marną egzystencją. Jednak by to czynić, biegłym w Mocy być trzeba. By tę biegłość wyćwiczyć, czytać trzeba. Miecz Ciemności, trzeba… Prawda. Niech Moc będzie z Wami.