Wyuczona profesja Hana Solo to przemytnik, osoba działająca poza prawem, w celu omijania podatków, ceł i pomagająca w handlu nielegalnym towarem. Postać ta zapoczątkowała powstanie kultu przemytnika w powieściach, komiksach i grach Star Wars. Patrząc z perspektywy czasu czy twórcy przypadkiem „trochę” nie przesadzili z tym wszystkim? A może faktycznie warto kultywować wzorce przemytników i propagować ich postawę?
Oto pierwsza z dwóch opinii na ten temat, opinia Piotra „pgkrzywy” Grabca.
Panowanie Imperatora było ciężkim okresem dla galaktyki. Buntownicy występujący przeciwko legalnej władzy, sławni Rebelianci, to z pewnością bohaterowie. Osoby praworządne i popierające Nowy Ład Palpatine’a patrzyły na nich jak na terrorystów, ale ciemiężony lud galaktyki widział w nich wybawców. W ich szeregach pojawiło się jednak sporo osobników spod ciemnej gwiazdy – w tym poszukiwanych kryminalistów, a także przemytników. Niektórzy nie mogli znaleźć dla siebie miejsca w społeczeństwie ze względu na paskudny charakter i popełnione zbrodnie, i szukali odkupienia albo bezpiecznej przystani.
Należał do nich między innymi najsławniejszy szmugler: Han Solo. Sęk w tym, że Han Solo, którego poznaliśmy w Nowej nadziei, nie był bohaterem. To on zastrzelił z zimną krwią Greeda w kantynie w Mos Eisley (i żadna Edycja Specjalna mi nie wmówi, że było inaczej). Wszystko, o czym myślał, to jego własne cztery litery, jego włochaty przyjaciel i pieniądze. Niektóre źródła mówią o tym, że miał dobre serce – uratował Chewbaccę, przez co zaprzepaścił karierę w Imperialnej Marynarce – jednak faktem jest, że zanim wynajął go Ben Kenobi, pracował dla Jabby. Gangstera, mordercy i handlarza niewolników.
Han Solo się zmienił, dlatego jest postacią pozytywną, tę ewolucję postaci pokazały nam filmy. Widzieliśmy jak został bohaterem w czasie Starej Trylogii, odcinając się od swoich korzeni. Jestem w stanie uwierzyć i poprzeć jego amnestię, a także podobnych do niego osób, które dostały szansę na nowy start podczas powstania Nowej Republiki. Podczas rządów Imperium radził sobie na swój własny sposób, a gdy powstał galaktyczny rząd, na którego czele stanęły osoby prawe, zerwał ze swoją kryminalną przeszłością.
Co jednak twórcy Star Wars zaserwowali nam dalej? Zamiast napiętnowania łamania prawa, powstał wspomniany kult przemytnika. To, czym się parał Han Solo przed zniszczeniem pierwszej Gwiazdy Śmierci było dla niego powodem do dumy, był za to podziwiany. Został generałem, ale nie przeszkadzało mu to korzystać z kontaktów z półświatkiem przestępczym. Nie zdjął nielegalnych modyfikacji z „Sokoła Millennium”, który był przecież serwisowany w rządowych portach. Prawo w świecie Gwiezdnych wojen zawsze było dla równych i równiejszych, co widać na przykładzie hipokryzji rycerzy Jedi. Oni także lubowali się w przemytniczych i sprzecznych z prawem modyfikacjach statków i sprzętu – zmienione transpondery i podrobione dokumenty były ich standardowym wyposażeniem.
Powstało wiele postaci, które kreowane były na protagonistów, a parało się nielegalnym handlem. Mara Jade, była Ręka Imperatora, a późniejsza mistrzyni Jedi i żona Luke’a Skywalkera, przez pewien czas zajmowała się szmuglowaniem. Sprezentowany jej przez męża statek, którego on sam wraz z synem, Benem, korzystał podczas wyprawy śladami Dartha Caedusa (w serii Przeznaczenie Jedi), również był naszpikowany nielegalnym wyposażeniem. Talon Karrde, jedna z głównych postaci Trylogii Thrawna, był przemytnikiem w czasach Nowej Republiki. Żona i teść Corrana Horna, koreliańskiego stróża prawa, pilota Eskadry Łotrów, a w latach późniejszych mistrza Jedi, także nie mieli czystego konta. Czy to, że w czasach swojej, bądź co bądź, przestępczej działalności operowali poza granicami Nowej Republiki z czegokolwiek ich zwalnia? Nie sądzę.
Można starać się wybielić bohaterów, którzy mają mroczną przeszłość. Należy docenić to, że potrafili się zmienić i porzucić dotychczasowy tryb życia. Nie zawsze jednak cel uświęca środki, nie wszystko można wybaczyć. Mam wielką nadzieję, że w przyszłości autorzy rozliczą postacie, dla których nie istnieją moralne granice i wszystko są w stanie zrobić dla osiągnięcia swoich celów, a prawo będzie nareszcie dla wszystkich równe. A ci wszyscy przemytnicy, których już nie usprawiedliwia „walkę ze złą władzą”, zostaną za swoje – nie bójmy się tego słowa – przestępstwa wreszcie ukarani.