Nie ma nic bardziej sithyjskiego, niż określenia „Mroczna Rada”, „Imperator” czy „Odrodzone Imperium Sithów”. Za każdym razem, gdy któraś z zapowiedzi książki bądź też komiksu zawiera tego typu frazy, odczuwam dziwne mrowienie na karku i zaczynam gorączkowo odliczać dni do premiery. Nawet wtedy, gdy głęboko ukryty głos rozsądku ostrzega, że może wyjść kolejny gniot, flaki z olejem, rozczarowanie.
Nie szkodzi. Nie po to jest się fanem Gwiezdnych wojen, by czytać literaturę wysokich lotów. Fanem Gwiezdnych wojen jest się po to, by cierpliwie zbierać każdą kolejną cegiełkę wiedzy o świecie, który nas fascynuje od, w moim wypadku, kilkunastu lat.
Jako, że ja jestem zapalonym Sithem, wyżej wspomniane frazy przyciągają mnie jak miód Kubusia Puchatka (nawet jeżeli nie wyglądam jak Kubuś, a miód powoduje u mnie odruchy wymiotne) i nawet mimo wielu przykrych użądleń kupuję i czytam dalej.
W większości źródeł, które nawiązują do gry The Old Republic, przewija się Imperator i Mroczna Rada. Pojawiają się strzępy informacji na temat tego, kim są, co robią, czego nie robią i dlaczego w ogóle zaatakowali Republikę. Książki, komiksy i oficjalne serwisy internetowe podsycają naszą ciekawość, nie pozwalając zapomnieć o zbliżającej się premierze gry.
Wydaje mi się, iż ujawniono już wystarczająco dużo informacji, by móc z tego sklecić jakąś sensowną całość, która przybliży najwyższe organy władzy Odrodzonego Imperium Sithów.
W sumie to najwyższy organ jest tylko jeden, Imperator Sithów. Był jednym z tych, którzy przetrwali pogrom w czasie Wielkiej Wojny Nadprzestrzennej i uciekli w nieznane regiony Galaktyki. Tam odnaleźli planetę Dromund Kaas, która stała się stolicą, a później centrum potęgi nowo narodzonego państwa. To on wziął na swoje barki projekt odbudowy dziedzictwa Sithów oraz zaplanowanie i wykonanie zemsty, która, jak wiadomo, najlepiej smakuje na zimno.
Nie chcę się tutaj zagłębiać w biograficzne niuanse Imperatora Sithów, bo każdy może je sobie przeczytać tutaj lub tutaj, w zależności od preferencji językowych.
Natomiast wartym kilku słów jest model rządzenia, opracowany przez Mrocznego Lorda. Jeżeli nie z żadnego innego powodu, to przejdzie do legendy ze względu na długowieczność, której nikt przed nim, ani nikt po nim (stan na 140 ABY) nie osiągnął. Chociażby tylko dlatego, można założyć, że jego potęga w Mocy jest ogromna. Nie można mu również odmówić mądrości, sprytu, zdolności organizacyjnych oraz doskonałej znajomości ludzkich (i tym podobnych) charakterów.
Dlaczego? Otóż udało mu się od podstaw zbudować potężne państwo, prężnie rozwijającą się gospodarkę i technologię, a także przywrócić ducha w złamanym narodzie. Coś czego Naga Sadow, czy też żaden inny Lord nie próbował nawet zrobić.
Według mnie jego największym sukcesem było stworzenie Mrocznej Rady i podporządkowanie jej sobie w sposób absolutnie niespotykany. Nie tylko zapewnił sobie ich posłuszeństwo, ale również bezgraniczną lojalność. Wiem, wiem brzmi to bardzo dziwnie w odniesieniu to Sithów, ale tym bardziej jest to godne uwagi. Jak mu się to udało? Co ważniejsze, czy jest to sygnał, iż Sithowie mogą funkcjonować inaczej niż podług Reguły Dwóch?
Zacznę od pierwszego pytania. Odpowiedź na nie jest bardzo prosta. Imperator stał się bardzo potężny, miał wiele czasu by osiągnąć mistrzostwo w Mocy, które dla innych było poza jakimkolwiek zasięgiem. Ile przymierzy można zbudować przez czternaście stuleci? Ile tajemnic o najważniejszych rodach i korporacjach można poznać i wykorzystać? Oczywiście, że się go bano, ale to nie był główny powód, iż nie próbowano (przynajmniej o tym nic nie wiadomo) go usunąć. Po prostu nie było takiej potrzeby. Pozostawiał Mrocznej Radzie bardzo dużą swobodę w rządzeniu imperium. Stosunkowo często znikał z areny wydarzeń, by zająć się swoimi tajemniczymi sprawami. Tak więc Rada pozostawała zajęta przygotowaniami do wojny, samą wojną lub rozgrywkami politycznymi między sobą. Oczywiście naiwnie by było zakładać, że zastępcy Imperatora Sithów stanowili jednolity organ rządzący, jednomyślnie podejmujący decyzje zawsze ku dobru imperium.
Nie. Rozgrywki pomiędzy nimi odbywały się według starych, dobrych sithyjskich zasad. Pomyłek nie tolerowano, słabości wykorzystywano, a przeciwko silniejszym zawiązywano krótkotrwałe sojusze. Każdy z dwunastu Lordów miał swoje domeny, gdzie mógł rozwijać tajne projekty, opracowywać nowe technologie. Jednak przed swoimi podwładnymi stawali jako jedność. Nie pokazywali wzajemnych animozji, nie kłócili się. To byłoby oznaką słabości i zaproszeniem, dla co potężniejszych Lordów spoza Rady, by spróbowali dostać się tego elitarnego kręgu. Nie byli też nieśmiertelni,;aż pięciu z nich zginęło w czasie wojny z Republiką. To oczywiści motywowało innych Lordów Sithów do nieustannych wysiłków, by stać się częścią Mrocznej Rady.
Czy taka struktura jest lepsza od Reguły Dwóch? I tak, i nie. Dla Odrodzonego Imperium Sithów zdawała się funkcjonować, ale tylko za sprawą osoby Imperatora. Bez niego waśnie pomiędzy członkami Mrocznej Rady doprowadziłyby do kolejnej spektakularnej porażki.