Wyrok był dla mnie ostatnią nadzieją na wyciągnięcie serii z dołka. Do tej pory wszystkie wydarzenia przebiegały flegmatycznie i niewiele z nich wynikało. Wyrok jest ostatnią książką Allstona należącą do Przeznaczenia Jedi, więc byłby to najwyższy czas, by pokazać fanom, co potrafi napisać. Jaki jest skutek jego pracy?
Tradycyjnie, Wyrok dzieli się na dwa główne wątki: rozgrywki polityczne na Coruscant oraz pościg Luke’a za Abeloth. Podobnie jak w Wirze, ten pierwszy wysuwa się na czoło, zostawiając pogoń daleko w tyle. Wydarzenia związane z konfliktem Jedi i przywódczynią Galaktycznego Sojuszu rozpoczynają się tuż po zakończeniu Wiru, czyli po zaaranżowaniu turnieju w sabaka i uwolnieniu Valina oraz Jyselli Horn. Jeśli chodzi o tę parę, dostajemy praktycznie powtórkę z Wygnańca i Omenu, ale na szczęście ich perypetie są mocno drugoplanowe. Sam konflikt wreszcie nabiera rumieńców i trzeba przyznać, że akcja mocno rusza z kopyta. Wplątuje się w nią również sądzona Tahiri Veila oraz inicjatorzy intrygi, rozpoczętej przez Allstona w Odwecie, której inni autorzy nie wykorzystali. Wszystko jest naprawdę w porządku aż do okolic połowy książki, kiedy to wątek praktycznie zamiera. Autor zapewne musiał zostawić temat, aby Golden i Denning mogli go w swoich ostatnich pozycjach zakończyć.
I tak miejsce Coruscant zajmuje problem niewolnictwa, rozpoczęty przez Golden w Sojusznikach. Widzimy, że Sithowie z Kesh zaczynają interesować się galaktycznymi sprawami, ale nie można powiedzieć, że jest to wątek bardzo interesujący. W czasie pertraktacji pomiędzy liderami zniewolonych istot a Galaktycznym Sojuszem nie mogło zabraknąć Leii, Hana i Allany, którzy mają coraz większe problemy ze znalezieniem dla siebie miejsca w serii. Mimo dobrych momentów, takich jak rozmowa Hana z Padnelem Ovinem, wątek ten można uznać za typowy zapychacz. W końcu trzeba było te wolne strony czymś zapełnić.
Wątek pościgu za tajemniczą istotą jest klasycznym przykładem tego, co już znamy. Luke, Ben i Vestara lecą na kolejną planetę, gdzie najpierw rozwiązują problemy mieszkańców/kolejnej grupy użytkowników Mocy (tym razem są to Nasłuchiwacze), a następnie znajdują Abeloth, walczą z nią i postanawiają dalej ruszyć jej tropem. Niezbyt to oryginalne, ale w odróżnieniu od Wiru, Allston przedstawił ten motyw zdecydowanie ciekawiej, między innymi dlatego, że akcja rozgrywa się na Nam Charios, którą starsi czytelnicy zapewne dobrze pamiętają z Planety zmierzchu. Allston stara się z różnymi efektami wyjaśniać wszystkie absurdy stworzone przez panią Hambly, co należy docenić. Zresztą, w książce pojawia się dosyć dużo nawiązań do Planety, toteż warto ją sobie przed Wyrokiem przypomnieć. Tutaj pojawiają się także Sithowie, którzy po wydarzeniach z Wiru polują na Abeloth i Vestarę. Epilog rzuca na ich przyszłą rolę nowe, dosyć ciekawe światło. Cieszy też ostateczne powiązanie pościgu z resztą zakonu Jedi. Wyrażam szczerą nadzieję, że w pozostałych dwóch książkach autorzy dobrze wykorzystają pole do popisu, które pozostawia im Allston.
Jak przystało na jego twórczość, w powieści mamy dużo humoru oraz aluzji do Klasycznej Trylogii. Może nie ma tego aż tak dużo, jak w poprzednich pozycjach z serii, ale na usprawiedliwienie autora można dodać, że nie było w Wyroku zbyt wielu sytuacji temu sprzyjających. Pojawiają się także postacie, które już dosyć dawno zniknęły ze sceny. Można chyba założyć, że w następnych książkach będą jeszcze mieli do odegrania jakąś rolę.
Wyrok jest naprawdę wyraźnym krokiem naprzód, jeśli chodzi o serię Przeznaczenie Jedi. Jedyną wadą jest to, że ten progres nadszedł praktycznie na sam koniec. Jakoś nie chce mi się wierzyć, że w kolejnych dwóch książkach Denningowi i Golden uda się zamknąć wszystkie wątki rozpoczęte w serii. Dopiero po tej lekturze dobrze widać, jak zmarnowano pierwsze pięć tomów. Akcja rozkręciła się na dobre dosłownie na moment przed jej zakończeniem, co jest ze strony jej twórców grzechem niewybaczalnym. Nie umniejsza to jednak faktu, że Wyrok jako osobna pozycja prezentuje się dosyć dobrze.
Ocena: 7,5/10