Szósty sezon The Clone Wars, nazywany też „odcinkami specjalnymi”, już jakiś czas temu ukazał się na Netflixie. Stanowi on zakończenie niektórych nierozwiązanych wątków z całego serialu i dość silnie nawiązuje do zdarzeń z trzeciej części Gwiezdnych wojen. Poniżej prezentujemy opinie naszych redaktorów na temat całego trzynastoodcinkowego sezonu.
Marik Vao: Pechowa trzynastka? Gdy usłyszałem zapowiedź ostatniego sezonu The Clone Wars, miałem mieszane uczucia. Z jednej strony liczyłem na wyjaśnienie niektórych wątków, które zdecydowanie się tego domagały, a nadzieje dawał mi też fakt, że z serialu znikła wkurzająca wszystkich Ahsoka. Jednak twórcy tyle razy pogwałcili (z coraz większą perfidią) już istniejący kanon, że kolejne odcinki kojarzyły mi się z następnymi sprzecznościami zrobionymi bez szczególnego celu. Na szczęście postanowiono obdarować fanów dobrymi odcinkami na wysokim poziomie zarówno merytorycznym jak i w kwestii efektów specjalnych. Nawet te, które z oczywistych przyczyn (Jar-Jar) musiały być gorsze, nie były aż tak złe, jak można by się po nich spodziewać. Gdyby The Clone Wars wyglądało w ten sposób od samego początku, w każdy weekend ze szczerą chęcią siadałbym do oglądania kolejnych części.
Alcyone Inahar: Według mnie, kontynuowanie The Clone Wars ma swoją jasną i ciemną stronę. Tą jasną może być to, że zostaną wyjaśnione wszystkie (?) zaległe wątki z poprzednich sezonów. Natomiast, gdy mówimy o ciemnej stronie tegoż sezonu, ciśnie się pytanie, a co z kanonem? Czyż już nie został wystarczająco nadszarpnięty w poprzednich sezonach? The Clone Wars za mało namieszało? Chociaż w sumie wypadałoby również wspomnieć o poziomie serialu, który mniej więcej od połowy trzeciego sezonu znacznie wzrósł, więc prawdopodobnie będzie się ten ostatni sezon przyjemniej oglądać.
Caedus: Po obejrzeniu szóstego, ostatniego sezonu The Clone Wars przypomniał mi się pewien wywiad z Filonim, kiedy to opowiadał o swojej wizycie w przedszkolu. Zadał tam dzieciakom pytanie dotyczące tego, których bohaterów z serialu uważają za pozytywnych. Gdy padło hasło „Kanclerz Palpatine”, to mina mu lekko zrzedła. Ten przykład świetnie oddaje, czym ten sezon w głównej mierze się stał – rozliczeniem z Sithami. Choć poszczególne akty skupiają się na swoich wątkach, to (może pomijając eskapadę Jar-Jara z Windu) poniekąd tak naprawdę uwagę przywarto do Sithów i ich machinacji. Dokonano przy tej okazji pewnego rodzaju oczyszczenia wizerunku Palpatine’a z pierwszych sezonów, gdzie był niepokalanym grzechem przywódcą, i choć w następnych latach starano się, co widać w szczególności w przypadku serialowego zwieńczenia wątku Maula, zmienić tę perspektywę, to dopiero w tym bonusowym materiale można to odczuć w sposób rzeczywiście bezpośredni. Muszę przyznać, że tym twórcy bardzo pozytywnie mnie zaskoczyli, gdyż nie spodziewałem się nałożenia aż takiego nacisku na tę kwestię, w dodatku przedstawiając ją na tak wysokim poziomie. Dodajmy do tego jeszcze wieńczący serial podróż Yody. Sam mistycyzm i poznanie kolejnych aspektów Mocy sprawia, że jest to nie tyle produkt TCW na wysokim poziomie, co Star Wars najwyższej merytorycznej treści. Genialność pojedynku z Sidiousem ukazująca wszystkie błędy popełnione przez Zakon Jedi świetnie zgrywają się z nowelizacją Zemsty Sithów i już rzeczywistym pojedynkiem obydwu władców Mocy oraz przemyśleniami wiekowego Jedi. Esencję całego tego motywu Yoda ujmuje w doskonały sposób w ostatnich scenach. Uważam, że jest to od momentu premiery Dartha Plagueisa najlepsza rzecz, jaka przydarzyła się gwiezdnemu uniwersum i nawet osoby nieoglądające TCW powinny się zaznajomić przynajmniej z wątkiem Yody.
Jedi Nadiru Radena: Zacznę może od tego, że nie spodziewałem się, choć powinienem, że „bonus content”, jak go do tej pory zwano, przemieni się w pełnoprawny, acz skrócony sezon 6. The Clone Wars. Samo to bardzo pozytywnie mnie nastawiło do tych trzynastu odcinków. Po zakończeniu piątego sezonu, które okazało się być bardzo satysfakcjonujące, niespecjalnie oczekiwałem kontynuacji The Clone Wars. Ale skoro już miała się pojawić, to miałem nadzieję, że dotknie historii zmierzających ku wątkom z Zemsty Sithów. I muszę przyznać, że absolutnie się nie zawiodłem. Trzy z czterech historii tego sezonu bardzo wyraźnie zahaczają o Rozkaz 66, umacnianie się władzy Palpatine’a i przyczyny późniejszej porażki Zakonu Jedi. Co więcej, każda z nich pozostawia po sobie bardzo dobrze wrażenie do tego stopnia, że zacząłem pod koniec żałować, że nie powstanie już ani jeden epizod The Clone Wars. Jak na serial, co do którego zawsze miałem sporo wątpliwości i zastrzeżeń, jest to wielki skok do przodu. Oby nadciągające wielkimi krokami Rebels poszło tą drogą, co 6. sezon TCW, oby…