JediPrzemo: Najlepszym odcinkiem był finał. Mroczny klimat, prawdziwy cliffhanger, brak typowego rebelianckiego happyendu. Od początku byłem wrogiem wskrzeszenia Maula i choć nadal ledwo go toleruję, to tutaj był dużo bardziej znośny niż w The Clone Wars. Odcinek ma swoje wady – arcydebilne mieczokoptery, czy niespodziewanie duże zaufanie Ezry, ale mimo wszystko był to chyba jedyny odcinek, który naprawdę wzbudził we mnie emocje, i do którego pewnie jeszcze wrócę. Chyba jednak najbardziej urzekło mnie stwierdzenie Ahsoki (która w Rebels jest o niebo lepsza postacią niż w TCW), że w każdej legendzie jest odrobina prawdy. Warto zaznaczyć, że przez przeciętny poziom całego sezonu, wyróżnienie się czymś wcale nie było takie trudne.
Nadiru: W zeszłym sezonie moim zdaniem wszystkie odcinki trzymały równy, dobry poziom. W tym jest większa rozbieżność – ale na szczęście przeważają epizody dobre. Ba, więcej: świetne! Dwóm odcinkom dałem najwyższą ocenę i to właśnie o nich muszę wspomnieć. Always Two There Arepo dość niemrawym początku z klonami w roli głównej wprowadziło do serialu niezwykle ciekawy duet Inkwizytorów. Rządzili i dzielili w tym odcinku, wraz ze znakomicie ukazanym (wreszcie) Zebem. Drugie wyróżnieniu musi iść ku Shroud of Darkness, epizodzie, ponownie, poświęconym sprawom użytkowników Mocy. Dziwne wizje, stare postacie, klimat, klimat i jeszcze raz klimat. To Rebels w najwyższej formie!
Kaelder: Można powiedzieć, że ten sezon był wyjątkowo nierówny. Zdarzały się bowiem naprawdę dobrze przemyślane odcinki, które poprawiały notowania całego serialu, jednak bardzo często były one przeplatane mocno średnimi występami. Najlepszymi odcinkami według mnie sąAlways Two There Are i The Honorable Ones. Pierwszy zachwycił mnie przede wszystkim ciekawym wprowadzeniem dwójki Inkwizytorów, którzy okazali się godnymi przeciwnikami dla naszych bohaterów oraz dość upartymi, bowiem w miarę rozwoju akcji skutecznie deptali po piętach Rebeliantom. W przypadku drugiego odcinka, osobiście urzekło mnie ukazanie dwóch perspektyw masakry rodzinnej planety Zeba. Jak wspominałem w recenzji tego odcinka przywodził on na myśl stare filmy wojenne dotyczące drugiej wojny światowej, a w szczególności obraz zatytułowany Piekło na Pacyfiku Johna Boormana ze świetnymi kreacjami Lee Marvina i Toshiro Mifune. Pojawia się podobny motyw, lecz z udziałem amerykańskiego i japońskiego żołnierza zmuszonych do współpracy na odludnej wyspie.
JediPrzemo: Najgorszym dla mnie odcinkiem było The Mystery of Chopper Base, w którym poziom idiotyzmów sięgnął najwyższej iglicy Pałacu Imperialnego. Decyzje i zachowanie bohaterów kompletnie mnie nie przekonują, a jedyny pozytywny aspekt tego odcinka to wrzucający na luz Zeb.
Nadiru: Pomimo znacznie mniej krytycznej opinii na temat tego odcinka, muszę się zgodzić z JediPrzemo, że jest to jedna z gorszych historii tego sezonu. Nijaka, upchnięta na siłę wraz z The Forgotten Droid między kluczowe odcinki drugiej serii Rebels. To jednak nie jest najgorszy z najgorszych epizodów. To niezbyt zaszczytne miejsce muszę przyznać Wings of the Master, w którym stężenie głupot i absurdów sięgnęło granic mojej tolerancji – jest to tym bardziej irytujące, że przedstawiono tu prototyp B-winga i kawałek osobistej historii Hery. Tyle fajnych rzeczy mogło z tego wyniknąć, tymczasem dostaliśmy taki „kfiatek”, jak B-wing niszczący jednym strzałem okręt wielkości korwety. To zdecydowanie nie była najlepsza strona Rebels.
Kaelder: W tym przypadku trudno wybrać zwycięzcę, bo w całym sezonie było kilka takich przypadków. Z całą pewnością najbardziej „specyficznym” odcinkiem był Blood Sisters. Całkowicie nie rozumiem postępowania zarówno Sabine Wren jak i jej przyjaciółki, Ketsu Onyo. Ta ostatnia, zresztą, po starciu, długiej rozmowie i nieprzyjemnej sytuacji na okręcie zdecydowała się mimo wszystko wesprzeć Mandaloriankę, dołączając do Rebeliantów. Dochodzi jeszcze The Forgotten Droid, który można równie dobrze nazwać „Help us Chopper, you are our only hope”. Pomijam fakt, że droid załogi „Ducha” jest nietuzinkową postacią i jego zachowanie wydaje się być dość specyficzne, jednak poświęcenie mu całej uwagi oraz zrobienie z niego drugiego Artoo może nie wyjść w przyszłości zbyt dobrze.
JediPrzemo: Największymi pozytywami tego sezonu okazały się postacie (a przynajmniej większość). Widać, że się rozwijają, bardzo spodobały mi się tez postępy Ezry w jego szkoleniu Jedi. Kanan nabiera coraz większej osobowości, a z tym pewności. Doceniam też zminimalizowanie ilości scen z wyścigiem o Puchar Idioty Odcinka, aczkolwiek brakowało mi trochę wątku, w którym Ezra interesuje się Sabine bardziej niż wyłącznie na przyjacielskiej stopie; być może przyjdzie jeszcze na to czas. Podobało mi się również zakończenie całego sezonu, dzięki któremu czekam na sezon trzeci.
Nadiru: Pozytywów ci u Rebels nie brak, oj nie. Postacie są zdecydowanie na pierwszym miejscu. Załoga „Ghosta” rozwinęła skrzydła w niespodziewany dla mnie sposób i nawet najbardziej irytujący z bohaterów, Chopper, zyskał nieco mojej sympatii. Nieco. Spodobało mi się zwłaszcza, że każda postać otrzymała przynajmniej jeden epizod (a zwykle dwa), w którym jej lub jego historia trafiła na pierwszy plan. Do tego dostaliśmy dwójkę świetnych Inkwizytorów i kilka znakomicie nakreślonych epizodycznych postaci pokroju Hondo i Leii. Bardzo mi się spodobało może nieliczne, ale jakże widoczne wykorzystanie Expanded Universe, przede wszystkim, gdy mowa o okrętach. Interdictor, Quasar Fire, korwety nawiązujące do czasów Starej Republiki – aż mi się świeciły oczy, jak na nie patrzyłem!
Kaelder: Pojedynek zapomnianej uczennicy z dawnym mistrzem, odnalezienie się kilku zaginionych klonów, interesujący powrót Maula jako „starego mistrza” i wplatanie ciekawych odniesień do zapomnianego lub odrzuconego Expanded Universe. Miło też było zobaczyć powrót Hondo Ohnaki i jego dość specyficznego poczucia humoru oraz wprowadzenie dobrze nam znanych postaci takich jak Yoda czy księżniczka Leia. To właściwie zaledwie kilka z przykładów, które dowodzą, że Rebelianci złym serialem animowanym nie są, pomimo pojawiających się dziwactw i braku konsekwencji ze strony twórców. Co więcej były także ukłonami zarówno w stronę nieżyjącego Ralpha McQuarriego jak i Epizodu VII (np. miecz świetlny znaleziony przez Ezrę w Świątyni Sithów).
JediPrzemo: Niestety jeśli chodzi o negatywy, to sezon drugi powiela błędy poprzedniego. Mam tu na myśli głównie walkę z Imperium. Nasi bohaterowie wychodzą cało praktycznie z każdej opresji, szturmowcy nie strzelają, oficerowie są totalnymi idiotami (co ciekawe, ten problem dotyczy obu stron konfliktu). Przykre też, że nowi Inkwizytorzy okazali się niewypałem. Udowodnili jedynie, że potrafią wyśledzić Rebeliantów, ale o ich pokonaniu nie ma mowy. Miała być poprawa, a dostaliśmy mięśniaka w pirackiej czapce i typową cwaniarę, która mówi przez syntezator w Tiarze Przydziału.
Nadiru: Choć nie podzielam jego opinii odnośnie pary Inkwizytorów, JediPrzemo ma trochę racji odnośnie sposobu zaprezentowania zmagań Rebeliantów. Nie dziwi mnie, że główni bohaterowie są nieśmiertelni, bo, umówmy się, taka jest formuła większości seriali akcji, co dopiero mówić o serialu Star Wars przeznaczonym przede wszystkim dla dzieci. Co innego jednak inni członkowie Sojuszu; miło byłoby zobaczyć, że ich walka przeciwko Imperium rzeczywiście jest desperacka, i że ponoszą w niej znacznie większe straty. Poza tym mam tylko jedną uwagę: helisabery. Proszę, nigdy więcej helisaberów!
Kaelder: Zdecydowanie jest to pewna naiwność twórców i potraktowanie pewnych wątków, ujmując to delikatnie, po macoszemu. Przykładem niech będzie tutaj historia związana ze wspomnianym prze Nadiru B-wingiem, który jest w stanie jednym strzałem niszczyć wszystko na swojej drodze, czy mocne spłaszczenie wątków dotyczących załogi „Ducha”. No i największy grzech tego sezonu, czyli helisabery lub mieczokoptery, które z Inkwizytorów uczyniły dość głupkowate postacie. Miejmy tylko nadzieję, że nie zostaną oni zapamiętani tylko przez to.
JediPrzemo: Sam drugi sezon podniósł poziom względem poprzedniego (a już na pewno w porównaniu do TCW), ale niespecjalnie wysoko. Sporo odcinków jest do zapomnienia, a w tych bardziej pamiętnych brakuje magii Gwiezdnych wojen. Jeśli tempo będzie nadal tak ślimacze (bo jak można przez cały sezon szukać bazy?), to prędzej doczekamy się coraz bliższych czasów Nowej nadziei, niż naprawdę wciągających odcinków. Filoni zdecydowanie się pomylił przy proporcjach, w sezonie powinno być kilka słabszych odcinków w ramach przerwy między mocnymi, a nie odwrotnie. W zeszłym roku dałem Rebeliantom 6/10, w tym daję im 7/10 z bardzo dużym minusem na zachętę. Kierunek zaczął być dobry, ale cel nadal daleko…
Nadiru: Ja też stanę na stanowisku, że drugi sezon jest lepszy od pierwszego. Tyle, że ja pierwszy oceniłem jako dobry, na solidne 8/10, więc drugi, siłą rzeczy, podniosi poprzeczkę jeszcze wyżej. Z dwudziestu epizodów w zasadzie tylko jeden mi się nie spodobał, a sześć polubiłem bardzo mocno, natomiast reszta to głównie dobre, fajne historyjki. Co z tego, że duża część nie wnosi wiele do głównych wątków? Chodzi przecież o zabawę i przyjemne spędzenie czasu przy ekranie. A Rebels potrafi mi to zapewnić. Moim zdaniem serialowi nie brakuje ani magii, ani uroku, ani klimatu. To i owo zgrzytnie, czasem tak głośno, że zabolą nas uszy, ale moim zdaniem to wyjątki od reguły. To powiedziawszy, jako całości drugiemu sezonowi Rebels przyznaję ocenę 8,5/10.
Kaelder: Tak jak wspomniałem nieco wcześniej, serial nie jest zły i zważywszy na pewne niedociągnięcia czy słabsze momenty potrafi się dobrze obronić. Potwierdzeniem moich słów niech będzie świetne zakończenie tego sezonu, które poza pewnymi babolami z pewnością zostanie przez fanów zapamiętane i da pole do dyskusji odnośnie dalszych losów zarówno Ahsoki Tano jak i (już nie Dartha) Maula. Jest to także początek drogi zmierzającej do ujawnienia przyszłości młodego Ezry Bridgera oraz tego, jaki wpływ na niego będzie mieć zabrany holocronu Sithów. Czy młody Jedi ma jakiś związek z którąś z postaci z Przebudzenia Mocy? To już czas zweryfikuje, no i kolejna część w przyszłym roku. Cały sezon oceniam na mocne 7,5/10.