Gdy pisałem swoją relację z sierpniowego SkierConu, wspomniałem, że jest to w tej chwili najlepsza z ogólnofantastycznych imprez, na których można „ponerdzić” o Star Wars. Dopisałem tam także, że możliwe, że zmieni się to wraz z najnowszą edycją Kapitularza, na którym również dość nieoczekiwanie pojawił się blok poświęcony Star Wars. O ile jednak SkierCon powstał głównie za sprawą fanów odległej galaktyki, o tyle łódzki Kapitularz do tej pory nie miał im zbyt wiele do zaoferowania – wiem o tym aż za dobrze, bo od pięciu lat jestem stałym gościem tej imprezy. Tym razem miało być inaczej i w sumie było… ale pod pewnym względem Kapitularz nieco mnie rozczarował. Ale poukładajmy sobie wszystkie fakty po kolei.
Nowe, znacznie lepsze miejsce
Znakomita prelekcja o gwiezdnowojennej polityce i jej odniesieniach do naszego świata
Odbywający się co roku we wrześniu Kapitularz to, podobnie jak SkierCon, konwent tradycyjny, typowo „szkolny” – dużo prelekcji, średni gamesroom, mało wystawców. Co prawda w zeszłym roku przeniósł się z faktycznej szkoły na uniwersytet (co skończyło się jednak fatalnie, bo atrakcje rozdzielono na trzy budynki położone daleko od sleeproomów), ale zasada pozostała ta sama. W tym roku, muszę przyznać, miejscówka robiła wrażenie. Impreza odbyła się w gmachu wydziału filologicznego Uniwersytetu Łódzkiego, budynku nowego, nowoczesnego i architektonicznie oryginalnego, z odpowiednio dużymi i właściwie zaopatrzonymi salami. Organizatorzy wprawdzie męczyli się niemiłosiernie ze znalezieniem sleeproomów, dwa razy je zmieniali, ale na szczęście w przeddzień startu udało im się zapewnić wszystkim przyjezdnym kilka sal w budynku konwentowym. Wygoda jakich mało, tym bardziej, że miejsca na podłodze wystarczyło dla absolutnie każdego.
Mała, ale niesamowita makieta do bitewniaka
Przez lata Kapitularz był znany raczej z tego, że skupiał się na literaturze i horrorze (który jest nieobecny na większości imprez), ale jako się rzekło, tym razem znalazło się też miejsce na Star Wars. Co ciekawe jednak, przez długi czas wcale nie miało tak być; kiedy ja zgłaszałem swój gwiezdnowojenny punkt programu, to musiałem przydzielić go do innego bloku. Wszystko zmieniło się wraz z przybyciem dzielnej ekipy Łódzkiego Fanklubu Star Wars, która wyszła z propozycją stworzenia bloku i naturalnie przejęła nad nim pieczę.
Gwiezdnych wojen dużo, tylko fanów niewielu…
Gwiezdnowojenne kalambury
Niezaprzeczalnie największą bolączką tegorocznego Kapitularza była mizerna frekwencja. Sale i korytarze generalnie straszyły pustkami i, niestety, dotyczyło to też bloku Star Wars. Poza paroma członkami Łódzkiego Fanklubu znalazło się raptem kilku przyjezdnych fanów. Zdarzyło się też, że prelegent mówił do dwóch czy trzech osób, w czym być może nie pomagał fakt, że parę atrakcji powtarzało się z innych konwentów (w tym ze SkierConu, o czym nie omieszkał poinformować świata pewien niesławny fan ze Skierniewic). Jeśli zaś chodzi o niepowtarzające się punkty programu, dostaliśmy m.in. kompleksowy przegląd komiksów i książek z nowego kanonu, niezwykle zajmującą prelekcję o gwiezdnowojennej polityce, panele o Rebels i spin-offach, a także, rzecz jasna, konkursy. Nie powiem o nich nic złego, bo były przyjaźnie nieskomplikowane, momentami odjechane (pokazanie w hardkorowych kalamburach, że Palpatine tańczy macarenę nie należy do łatwych zadań…) i udział w nich dał mi mnóstwo frajdy.
Senne stoiska dla wystawców
Inne atrakcje konwentu także nie cierpiały na nadmiar uczestników. Chyba najbardziej boleśnie odczułem to na Starciu Uniwersów, konkursie, który z majestatycznej bitwy fandomów Star Treka i Star Wars zamienił się w dziwny i lekko bezsensowny miszmasz. Z sześciu trzyosobowych drużyn, które miały się stawić na placu boju, pojawiły się tylko cztery, a i te zebrano z największym trudem, niekiedy wręcz z łapanki. Do obu Starów i debiutującej w zeszłym roku Gry o tron z nieznanego mi powodu dokoptowano Harry’ego Pottera (co jednak można zrozumieć), Supernaturala (nie mam nic do tego serialu, ale… serio?) i szeroko pojętą mangę/anime. Zgadnijcie, którego z fandomów nikt nie reprezentował… Co więcej, formuła konkursu, zamieniona z systemu, gdzie wszystkie drużyny jednocześnie odpowiadają na każde z pytań za pomocą kartek A, B, C lub D, na system, gdzie albo wybiera się swoje uniwersum albo losuje inne, zupełnie się nie sprawdziła.
Parę oryginalnych atrakcji
Jedno z dwóch pomieszczeń przeznaczonych na gamesroom
Naprawdę oryginalnym pomysłem był Nocny Maraton Horrorowy, podczas którego można puszczono sporo klasyków, w tym kina niemego, ale też parę nowszych filmów grozy. Popularnością cieszyło się też nieco nietypowe jak na konwent fantastyczny stoisko z wężami (bo czemu nie…) oraz oddział Legionu XXI Rapax, grupy rekonstruktorów skupionych na odtwarzaniu życia codziennego rzymskich legionistów. Oczywiście na Kapitularzu nie zabrakło typowych konwentowych atrakcji: konkursu cosplayu, turniejów planszówkowo-karcianych czy sesji RPG. Ciekawym pomysłem było ustawienie gry-systemu Artemis w pokoju obok bloku Star Wars, chociaż bardzo żałuję, że nie udało mi się trafić na moment, gdy akurat ktoś z niego korzystał.
Kolejny odcinek Star Treka z podróżą w czasie? Nie, to tylko autor relacji w towarzystwie legionistów z Legio XXI Rapax
Wystawców oferujących przeróżne gadżety nie było wielu, ale przynajmniej tym razem ulokowano ich w tym samym budynku. Przy okazji warto dodać, że sklepik konwentowy był całkiem nieźle zaopatrzony, a waluta za zajęcie miejsca na podium w dowolnym konkursie miała wyjątkowo wysoką wartość – zwycięzca indywidualnych zawodów spokojnie mógł sobie kupić 3-4 książki. Osobiście obłowiłem się na tegorocznej edycji Kapitularza jak na żadnym innym konwencie w swoim życiu.
Podsumowanie
Z Kapitularza wyjechałem co prawda zadowolony ze spotkania znajomych i fajnej nowej miejscówki, jednak bardzo rozczarowany spadającym zainteresowaniem konwentem. Lubię kameralne imprezy, ale w momencie, gdy Skierniewice przebijają Łódź frekwencją, to coś tu zaczyna być mocno nie tak – i tak, wiem, tuż potem Łódź organizuje Międzynarodowe Targi Komiksu, które zgarniają uwagę mediów i fanów fantastyki znacznie, znacznie bardziej, niż Kapitularz. Mimo wszystko, jest to impreza o swoim specyficznym klimacie i jeśli w następnym roku również pojawi się na niej blok poświęcony Star Wars, to wszystkim Wam bardzo polecam wybrać się na konwent.
Zdjęcia na potrzeby tej relacji wykonała Aina Linn Radena.