Nowe, ale czy lepsze? – porównanie polskich wersji „Dziedzica Imperium”

Gdyby przeprowadzić wśród fanów Gwiezdnych wojen sondaż dotyczący najpoczytniejszych i najlepiej odbieranych książek z tego uniwersum, to z pewnością najwięcej głosów otrzymałaby kultowa już Trylogia Thrawna napisana przez Timothy’ego Zahna. Cykl zaliczany obecnie do tzw. Legend, czyli materiałów wykluczonych z nowego kanonu wytyczonego przez Disneya i Lucasfilm, pojawił się w Polsce w 1994 roku wraz z premierą Dziedzica Imperium opublikowanego przez Amber. Po 24 latach od pojawienia się książki na naszym rynku, za wznowienie całej trylogii postanowiło zabrać się wydawnictwo Uroboros.

Dla przypomnienia, akcja Dziedzica Imperium rozgrywa się zaledwie pięć lat po bitwie o Endor.  Luke, Leia, Han oraz Chewbacca wraz z droidami muszą odnaleźć się w zupełnie nowych rolach, pomagając w odbudowie zniszczeń dokonanych w wojnie i przywracając rządy demokratyczne w regionach dotkniętych widmem totalitaryzmu Imperatora Palpatine’a. Tymczasem rozbite i pozbawione dowództwa siły imperialne zostają podźwignięte z kolan przez nikomu nieznanego, aczkolwiek niezwykle błyskotliwego stratega znanego jako Thrawn…

Należy podkreślić, że poza szatą graficzną i jakością wydania zaprezentowanego czytelnikom przez wydawnictwo Uroboros, największe zaskoczenie wzbudza z pewnością tłumaczenie książki. Autorami tłumaczenia pierwszego wydania powieści z 1994 roku byli Anna i Jan Mickiewiczowie, którzy pracowali również nad pozostałymi części trylogii tj. Ciemną stroną Mocy oraz Ostatnim rozkazem. Dla większości fanów właśnie to tłumaczenie, pomimo wyraźnych błędów, literówek i przeinaczeń niektórych terminów (np. słynny Tysiącletni Sokół, dywizjony Rogue’a/Żelazny Dywizjon czy wojny klońskie), jest traktowane jako kultowe ze względu na bardzo dobre oddanie klimatu powieści oraz charakteru poszczególnych postaci doskonale znanych z filmów. Nowy przekład, za który odpowiedzialny jest Marcin Mortka (mający na swoim koncie m.in. dobrze przyjętego wśród fanów Tarkina) i Jacek Drewnowski będący konsultantem merytorycznym, może być odbierany różnie. Wyeliminowano co prawda poprzednie „usterki” i wprowadzono zgodną z dawnym kanonem terminologię wraz z ich polskimi odpowiednikami (np. wymienienie z nazwy projektu Lotu Pozagalaktycznego przez Thrawna), jednak niektóre fragmenty, w poprzedniej wersji chrakteryzujące się płynnością, zostały zastąpione zbyt wygładzoną formą, a styl wypowiedzi poszczególnych postaci może do nich nie pasować. Przykładem niech będzie dialog Hana, Lei i Luke’a dotyczący stosunku mieszkańców Bpfassh do Jedi. Można odnieść wrażenie, że wypowiedź Hana została pozbawiona charakterystycznej zawadiackości i ironii, a język tej postaci wydaje się być sztuczny oraz wymuszony.

Dziedzic Imperium - stary i nowy
Porównanie wersji „Dziedzica Imperium” z 1994 (z lewej) oraz 2018 roku (z prawej).

Należałoby także pochylić się nad wyglądem samej okładki. Książka wydana w latach 90. pod szyldem „Wielkich Serii SF” miała oczywiście oryginalną, amerykańską okładkę. Ukazywała ona głównych bohaterów filmowej serii, górującego nad nimi Joruusa C’Baotha – klona jednego z mistrzów Jedi, a także znajdującego się nieco na uboczu Thrawna i atakujących szturmowców. Projektant nowszej wersji okładki – również stworzonej na rynek amerykański – postanowił pójść o krok dalej. W efekcie czytelnik otrzymał artystyczną wizję czy też wariację, prezentującą Luke’a Skywalkera i chissańskiego admirała.

Samego Dziedzica Imperium nie trzeba nikomu polecać. Będąc fanem Gwiezdnych wojen koniecznie należy się z książką zapoznać i to mimo, że nie jest ona już zaliczana do oficjalnego kanonu uniwersum. Sposób ukazania dobrze nam znanych bohaterów i wprowadzenie całkiem nowych postaci (np. Thrawn, Mara Jade czy Talon Karrde), bardzo dobrze poprowadzone wątki umiejscowione w czasach po Powrocie Jedi, a do tego styl narracji Timothy’ego Zahna, to doskonały przykład , jak powinno się tworzyć książki z bohaterami żyjącymi w dawnej i odległej galaktyce. Zdecydowanie jest to pozycja, która powinna pojawić się w biblioteczce każdego miłośnika Star Wars – i to niezależnie od wydania.