Powiedzmy sobie szczerze – wybranie zaledwie trzech pozycji z bogatej filmografii Christophera Lee to jedno z najtrudniejszych zadań wszechświata. Obawiam się, że cokolwiek by się tutaj nie pojawiło, zawsze można będzie zadać pytanie: „Chwilunia, a dlaczego nie to i to?” Wszak w dorobku tego znakomitego aktora pojawiło wszak ponad 200 pozycji filmowych, sporo ról telewizyjnych, nie wspominając już o pracy (tak cudnym i charakterystycznym przecież) głosem (wspomnijmy tu chociaż o albumie metalowym poświęconym Karolowi Wielkiemu). Cóż jednak zrobić? Zapoznajcie się z moimi propozycjami, choć myślę, że przynajmniej jeden tytuł z tego zestawienia może być Wam znajomy.
Dracula (The Horror of Dracula – 1958)
Przy okazji trzech filmów Petera Cushinga, wspominałam, iż obaj panowie byli wielkimi przyjaciółmi. Adaptacja powieści Stokera to kolejna z pozycji, w której pojawili się razem, grając śmiertelnych przeciwników, a zarazem kolejne podejście wytwórni Hammer do klasycznych tematów. Film odniósł olbrzymi sukces, również ze względu na sposób, w jaki Christopher Lee zagrał hrabiego. Dracula stała się początkiem serii poświęconej temu najbardziej znanemu wampirowi, choć Lee nie pojawił się we wszystkich produkcjach (był w tej kwestii m.in. szantażowany przez studio).
Trzej muszkieterowie (Three Musketeers – 1973)
Adaptacje prozy Dumasa to zawsze wdzięczny temat, a ta konkretna jest chyba jedną z moich najulubieńszych nie tylko ze względu na rewelacyjny humor, ale i znakomitą obsadę. Żeby nie wiem co, D’Artagnan będzie miał dla mnie zawsze już twarz Michaela Yorka. Jednocześnie jest to film, w którym Christopher Lee nie gra głównej roli, mimo swojej dużej już wtedy popularności, a jednak stworzony przez niego Rochefort jest bardzo charakterystyczny i zapada w pamięć. Pojawia się również w sequelach Muszkieterów.
Kult (The Wicker Man – 1973)
Pozycja, którą należy znać, nie tylko jeśli chodzi o dorobek Christophera Lee – zdaniem wielu, jest to jeden z najlepszych brytyjskich filmów, zdobył też Nagrodę Saturna za najlepszy horror w roku 1978. Zresztą, sam aktor również twierdził, że jest to jego najlepszy film. Był zaangażowany również w jego produkcję, chcąc trochę odciąć się od wizerunku wykreowanego w dziełach wytwórni Hammer. The Wicker Man to dość odważna jak na tamte czasy produkcja, w której nie zabrakło dosłownej przemocy i nagości. Opowiada o policjancie przybyłym na wyspę Summerisle w poszukiwaniu zaginionej dziewczyny. Odkrywa on, że miejscowi oddają się pogańskim kultom i rytuałom… Świetna rzecz, a w gratisie można obejrzeć Christophera Lee pląsającego w sukience.
A w bonusie macie jeszcze kawałek zaśpiewany przez Lee oraz włoski zespół metalowy, Rhapsody of Fire.