Trójrelacja z Kapitularza 2019

Suweren

Kapitularz, organizowany na Wydziale Filologicznym Uniwersytetu Łódzkiego, to kolejny z tych niewielkich, ale mimo to (a może właśnie dzięki temu) niezwykle klimatycznych i przyjemnych konwentów. Wbrew pozorom oferuje dość szeroką gamę atrakcji: spotkania z gośćmi, prelekcje, konkursy, czy możliwość pogrania w gry wszelakie. Do tego nie brak też obowiązkowych konwentowych udogodnień, takich jak sleep roomy, stołówka czy automaty z jedzeniem. I, choć tym razem pogoda nie dopisała, na zainteresowanych czekały też atrakcje na świeżym powietrzu. Ważna dla Naszych Czytelników informacja – specjalny blok poświęcony tylko i wyłącznie sadze Star Wars też był. Prelekcje i konkursy z bardzo odległej galaktyki ściągały nań wielu zainteresowanych. Do tego był też Artemis, czyli niejednokrotnie wspominany (i chwalony) przy okazji innych konwentów symulator mostka statku kosmicznego.

Słowem, były wszystkie obowiązkowe punkty programu. I jeśli miałbym trochę pomarudzić, to powiedziałbym, że w stosunku do zeszłego roku udało się zachować status quo, co z jednej strony cieszy, lecz z drugiej pozostawia pewien niedosyt – wszak nic tak pozytywnie nie wpływa na poczucie humoru, jak prężnie i regularnie rozwijający się konwent. Z minusów dodać można jeszcze do tego może nieco zbyt duży rozstrzał atrakcji, przez co spora część konwentowej przestrzeni była niezagospodarowana i zdawała się niechlubnie świecić pustkami. Na szczęście, wszystko to nie jest zbyt trudne do skorygowania.

 

 

 

Jedi Przemo

Ta edycja Kapitularza była moją pierwszą i muszę przyznać, że choć byłem tylko w sobotę, to wróciłem do domu bardzo zadowolony. Najważniejszą rzeczą w konwentach jest dla mnie zawsze program i zostałem naprawdę mile zaskoczony tym, co oferował Kapitularz. Na miejscu byłem już o 10 i do 18 miałem dzień tak wypełniony, że z trudem udało się znaleźć parę minut na jakiś posiłek. Powiem więcej, program był tak bogaty w konkursy oraz prelekcje, że nieraz musiałem dokonywać wyboru na co iść, ponieważ godziny wydarzeń się pokrywały. Atrakcje, na których byłem prezentowały wysoki poziom i nie mam im nic do zarzucenia. Myślę, że każdy znalazłby coś dla siebie bez obawy, że idzie na dany punkt z braku sensownych alternatyw. Stanowi to bardzo miłą odmianę, po niektórych większych konwentach. Tak jak wspomniał Suweren, fani Star Wars dostali cały blok programowy, który był w całości wypełniony prelkami i konkursami ściągającymi sporo osób. Nieco rozczarował mnie sklepik konwentowy, w którym mogliśmy wygraną walutę wymienić na nagrody, ale z drugiej strony nie było też źle. Zdziwiło mnie tylko trochę, że o 18 był już ostatni gwizdek żeby tego dnia coś wymienić, więc musiałem w pośpiechu dokonywać wyboru. Na miejscu mogliśmy również zagrać w symulator mostka statku kosmicznego Artemis, zobaczyć jak pracowało się kiedyś w kuźni oraz obejrzeć myśliwskie ptaki.


Na Kapitularzu mogliśmy znaleźć również games room z grami planszowymi, ale chyba nie cieszyły się one zbytnią popularnością. Pomimo kilku sal przeznaczonych do grania, ludzi widziałem tylko w jednej. Wśród tytułów można było znaleźć szeroki zakres gier: od krótkich imprezówek, po kilkugodzinne molochy, ale była to jednak jedna z mniejszych konwentowych bibliotek gier, jakie widziałem. Dużo większym zainteresowaniem cieszyły się RPGi, które w wyznaczonej strefie zawsze miały pełne stoliki.


Sam konwent odbył się w budynku Wydziału Filologicznego, co miało swoje wady i zalety. Na plus można zaliczyć sporą przestrzeń, dużo sal, działające rzutniki, darmowy parking i otwartą stołówkę. Na minus nieco chaotyczny (przynajmniej w pierwszej chwili) rozkład sal i lekka pustka, gdy uczestnicy rozchodzą się na trzy piętra i tereny zewnętrzne, ale to już czepianie się.

Strefa wystawców nie należała do dużych (choć i tak była większa niż na Skierconie). Na miejscu mogliśmy kupić gry planszowe i bitewne, cosplayowe akcesoria, biżuterię i książki. Słowem: wszystkiego po trochu. Mimo to nie skusiły mnie specjalnie ani ceny, ani niezbyt szeroki zakres asortymentu, ale widziałem, że klientów ogólnie nie brakowało.


Jeśli chodzi o jedzenie, to tak jak wspomniałem, w budynku była otwarta stołówka, w której z przyzwoite pieniądze mogliśmy zjeść sycący obiad. Oprócz tego, na zewnątrz mogliśmy za 5 zł kupić porcję prawdziwej wikińskiej strawy, a uczestnicy konwentu mieli 15% zniżki na menu w oddalonej o 10 minut spacerku burgerowni. Myślę, że warto wspomnieć o tym, że tuż obok wymienionego lokalu znajdowała się Biedronka, pizzeria i chińczyk, więc nikt nie powinien narzekać na trudności z wyżywieniem.

Choć z konwentu wracałem zadowolony i z przekonaniem, że w przyszłym roku na pewno przyjadę znowu, to towarzyszyło mi dziwne poczucie niedosytu. Cały czas miałem wrażenie, że mimo wszystko na Skierconie bawiłem się lepiej, ale może to kwestia sentymentu… Tym niemniej, ja Kapitularz serdecznie polecam i widzimy się ponownie w 2020!

 

 

 

Marik Vao

Kapitularz to konwent dość mały, ale z ogromnym potencjałem, by urosnąć. Było świetnie i może być jeszcze lepiej! Program był ciekawy – każdy mógł znaleźć coś dla siebie: skupione na poszerzaniu wiedzy bloki naukowe i popkulturowe, ciekawe konkursy (tutaj na szczególną pochwałę zasługuje konkurs wiedzy o grach Star Wars, który był przygotowany idealnie) i masa prelekcji dla tych, którzy dopiero zaczynają interesować się danym tematem.

Ze względu na położenie geograficzne Łodzi, na Kapitularzu pojawili się fani z różnych części Polski. Jedynym pytaniem pozostaje: dlaczego było tak mało ludzi? Może dlatego, że we wrześniu jest dużo konwentów i trudno odwiedzić je wszystkie? Jeśli tak, to wierzę, że Kapitularz urośnie dzięki dobrym opiniom osób, które będą polecać odwiedzanie tego konwentu w następnych latach. Ja na pewno zaliczę się do tego grona.