Wspomnienie „Rogue Squadron 3D”

Nie będę ukrywał, Rogue Squadron 3D to gra mojego dzieciństwa, ostatnia, w którą grałem ramię w ramię z moim ojcem, zanim naczytał się tekstów o esencji zła schowanej w grach wideo. Pierwsza, która wywołała takie emocje. Najmilsze, obok latania po podwórku z patykiem i udawania Jedi gwiezdnowojenne wspomnienie z dzieciństwa, tak więc wybaczcie mi, jeśli nie uda się wycisnąć z tego tekstu odpowiedniej dozy obiektywności.

W grze wcielamy się (przez większość misji) w Luke’a Skywalkera podczas jego lotów dla Eskadry Łotrów pół roku po zakończeniu wydarzeń z Epizodu IV. Jako przyszły mistrz Jedi sabotujemy różne bazy imperialne, pomagamy Crixowi Madine’owi dołączyć do Sojuszu, krzyżujemy plany moffa Seedrona. Wszystko to z pokładu jednego z pięciu dostępnych w grze pojazdów: X-winga, A-winga, Y-winga, V-winga i Snowspeedera (i – jeśli odblokujemy taką możliwość odpowiednio wysokimi wynikam – „Sokoła Millennium”), wyposażonego w dwa rodzaje broni i zdolność specjalną. Do wyboru mamy widok z tyłu pojazdu, prosto z kokpitu, bezużyteczne widoki boczne, frontalny i odgórny, oraz efektowny, ale bardzo niewygodny tryb filmowy.

Miłośnicy uniwersum będą wniebowzięci designem kolejnych poziomów. Na Tatooine nic nie stoi na przeszkodzie, by zrobić parę rundek wokół pałacu Jabby lub posłać tłustemu gangsterowi parę rakiet na przywitanie, po czym wysłać na tamten świat cały sandcrawler Jawów (i zaraz potem zostać zbesztanym przez dowództwo). Misja na Corelii rozgrywa się w środku nocy, przyjdzie nam zobaczyć miasta planety, jej góry i morze (i posłuchać bardzo klimatycznej muzyki). Na Taloraan możemy poczuć się niemal jak na Bespinie, walcząc o miasto w chmurach. Na Mon Calamari zobaczymy bezkres oceanu, wodne miasta i atakujące je potężne Dewastatory Światów, które musimy unieszkodliwić. Misje na więziennej planecie Kessel wymagają od nas uwolnienia Rebeliantów, w tym ocalenia samego Wedge’a Antillesa z pociągu wiozącego go w ramiona pewnej śmierci. Pojawia się wiele innych planet, z czego chyba tylko jedna misja wydała mi się zrobiona na siłę, bez wczucia w odwzorowanie tego świata.

W Rogue Squadron 3D zmierzymy się z całą masą różnych wrogich pojazdów. Od jednostek typu TIE i promów imperialnych, przez stacjonarne wyrzutnie rakiet i turbolasery, po jednostki lądowe, w tym szturmowców, AT-PT, AT-ST i monumentalne AT-AT , które powalamy Snowspeederami i wreszcie wielkie konstrukcje, jak na przykład wspomniane już Dewastatory Światów. Po naszej stronie z kolei staną nie tylko inni członkowie zespołu, ale i np. lokalni obywatele, czołgi rebeliantów, a nawet sami Han i Chewie. Naszym najważniejszym towarzyszem będzie jednak jednostka R2, która w razie, gdy oberwiemy postara się jak najszybciej przywrócić statek do porządku.

Po każdym zadaniu dostajemy medal i podliczane są punkty. Żeby zdobyć złoto trzeba czasem się natrudzić, działać szybko, oszczędzać amunicję, eliminować jak najwięcej wrogich jednostek osobiście i nie dopuszczać do zgładzenia ostrzeliwanych sojuszników. Za zdobycie odpowiedniej ilości medali przyznawane są nam nowe rangi w Sojuszu Rebeliantów, dzięki którym możemy wrócić do dawnych misji i wykonać je z użyciem odmiennych statków, a po poważniejszych postępach nawet odblokować „Millennium Falcona” i trzy bonusowe misje – Bitwę o Hoth, Bitwę o Yavin (jedyną w grze misję rozgrywającą się w kosmosie, która niestety dość znacznie marnuje potencjał) oraz wyścigi T-16 Skyhopperów. No i jeśli wpiszemy kod, możemy zagrać w dziwną gierkę „destroy everything on sight” w której kierujemy AT-ST, choć akurat ten element to klasyczny przykład zmarnowanego potencjału, niektóre plansze nie nadają się do zabawy, a samo sterowanie łazikiem pozostawia wiele do życzenia.

Gra ma swoje lata, także część rozwiązań może wydać się nieco anachroniczna. Jeśli wierzyć grze, Mos Eisley to najgorsze architektonicznie miasto w Galaktyce (choć dopracowano taki szczegół, jak obywatele i pojazdy na ulicach, za co spory plus), składające się z kilku tylko typów identycznych budynków. Także design niektórych obszarów działań może kłuć w oczy, bowiem według gry większość planet ze świata Star Wars to idealnie płaskie i puste pustynie z niewielkim wgłębieniem, w którym znaleźć można coś bardziej przypominającego prawdziwą planetę. Tak samo system żyć dość mocno psuje klimat. Rozbijamy statek i po chwili bez żadnego wyjaśnienia widzimy go znowu w powietrzu. Z kolei jeśli wykonamy odpowiedni manewr i zbierzemy żółte „coś”, to dostajemy nagle radiowy komunikat, że znaleźliśmy np. nowy typ torped lub usprawnienie do R2 (czyli po ludzku – nowe życie), co również odrywa nas od poczucia realności świata.

Gra ma pełny (i całkiem niezły, poza groteskowymi krzykami ginących szturmowców) voice acting komunikatów radiowych, pojawiają się także frazy żywcem wyjęte z filmów, ale niestety jakość nagrań jest tak marna, że nawet osoby biegle władające językiem Szekspira mogą mieć problemy ze zrozumieniem tego, co się dzieje, a napisy na współczesnych wersjach Windowsa wyglądają dość marnie (tj. są małe, nieczytelne i często rozmywają się tak, że nie da się zupełnie nic przeczytać) nawet przy włączonym trybie zgodności. Stąd jeśli nie przeczytamy dokładnie celów misji, czasem możemy być zaskoczeni. Rozkręcamy się, nagle dostajemy komunikat-bełkot i po paru sekundach piękny napis „mission failed”. Oprawa graficzna jest już kanciasta, a dwuwymiarowe i bardzo brzydkie modele ludzi potrafią naprawdę wystraszyć (już w czasach debiutu gry były kiepskie). Mimo to, jak na kilkunastolatkę, Rogue Squadron 3D broni się zaskakująco dobrze, zwłaszcza zastosowane w nim modele pojazdów latających. A muzyka to chyba największa zaleta tej produkcji, do każdego poziomu dobrane są idealnie pasujące do klimatu utwory, które zawsze świetnie współgrają z tym, co aktualnie dzieje się w świecie przedstawionym.

Gra ukazała się pierwotnie na Nintendo 64 i doczekała się portu na PC. Wyszły też bardzo udane sequele na Nintendo GameCube, które połączyły planetarne batalie z walkami kosmicznymi, ale nie było mi niestety dane w nie do dziś zagrać. Liczę na to, że LA się zreflektuje i zapowie port z poprawioną grafiką na Nintendo 3DS i … chyba za chwilę po raz kolejny zainstaluję przygody Eskadry Łotrów na komputerze.