Opowiadałam Wam o moim korespondencyjnym fan-clubie Gwiezdnych wojen, ludziach z całej Polski, którzy poznali się listownie i świetnie się przy tym bawili. Wspominałam też, że po kilku latach towarzystwo nam się rozpadło wiadomo, życie. Ja poszłam na studia i w ten sposób natrafiłam na następne niesamowite źródło fanów Star Wars – Internet.
Jakkolwiek teraz wydaje się to wręcz mało prawdopodobne (na boskiego Hadesa, mam przecież teraz FB, gmaila i Twittera nawet w komórce!), wtedy dostęp do sieci nie był specjalnie powszechny. Owszem, istniały kafejki internetowe i byli tacy, co byli tam stałymi bywalcami. Ba, znalazłam przy okazji ostatnich porządków moją starą legitymację stałego klienta takiego przybytku! Ponieważ już wcześniej wiedziałam co nieco o miejscu, w którym gromadzą się fani SW (pozdrowienia dla SithLady!), postanowiłam zaryzykować wejść na IRCa i kanał #starwars-pl.
To był krok w nieznane, który nadał nowy kierunek mojemu studenckiemu żywotowi. Nieoczekiwanie poznałam kolejnych interesujących ludzi, z którymi kontakt, w przeciwieństwie do zwykłych listów, miałam natychmiastowy. Odnalazłam tam również osoby, z którymi kiedyś wymieniałam zwykłą korespondencję! #Starwars-pl stało się miejscem, w którym zawsze można było spotkać kogoś ciekawego, podyskutować o wszystkim i o niczym, pożalić się i pochwalić. W pewnym momencie wszyscy wiedzieli, kiedy można kogoś zastać na sieci, kiedy ktoś ma zajęcia, kiedy powinien być w domu i odpalić komputer. Staliśmy się bandą przyjaciół, a jak to w takich przypadkach bywa, dyskusje na kanale dotyczyły wszystkiego, tylko nie Gwiezdnych wojen. Zawsze śmialiśmy się, że biedny jest ten, kto po raz pierwszy zawitał wtedy w nasze progi – zamiast Star Wars głównym tematem mogły być rozmaite książki, dowolna gra czy RPG. Choć oczywiście, żyliśmy również Gwiezdnymi wojnami gdyby nie kanał, prawdopodobnie takie organizacje jak Wild Banthas, OoK czy BotS nie rozwinęłyby się tak, jak się rozwinęły. Jakże urocze teraz wydają się nasze przepychanki na ogólnym forum i ustalanie, która organizacja jest lepsza i właściwie dlaczego „może zostać tylko jeden.”
W momencie, w którym spotkania wirtualne przestały nam wystarczać, zaczęliśmy organizować mniejsze lub większe zloty. Mniejsze zazwyczaj odbywały się na konwentach, z których prym wiodły krakowskie Imladrisy, już niestety nieistniejące. Pojawialiśmy się całymi tłumami na starwarsowych punktach programu, które i tak zazwyczaj były prowadzone przez kogoś z nas, namiętnie współzawodnicząc w konkursach, zwłaszcza kiedy wystawiało się organizacjowe drużyny. Szło o dużą stawkę, a wszystkie chwyty, by osłabić konkurencję, były dozwolone – pamiętam jak kiedyś Dzikie Banthy wyniosły mnie z sali na krześle i zablokowały drzwi…
Istniały również zloty większe, właściwe, tylko i wyłącznie dla bywalców #starwars-pl. Najczęściej odbywały się one w okolicy Bydgoszczy (Janowo i Koronowo), odbywały się także kanałowe Sylwestry jeden w Darłówku, następne w Poznaniu. Szaleliśmy! Prym wiodły oczywiście zajęcia integracyjne, takie lub inne. Niejeden zlot zdominowała karcianka Magic the Gathering, a hasło To tapuję arczera za dwa było hasłem wywoławczym na długo. Oczywiście, nadrabialiśmy braki sesji RPG przede wszystkim grając w Star Wars RPG, ale także np. w Świat Mroku. Podobnie jak na konwentach, odbywały się różne konkursy, przede wszystkim sprawdzające wiedzę o gwiezdnowojennym świecie… Również wtedy Dzikie Banthy latały po krzakach, łapiąc kleszcze… a przepraszam, oni mówili, że ćwiczą zajęcia z bronią i rzeczywiście mieli spluwy na kulki ze sobą.
Przyjemne jest to, że większość tych znajomości przetrwała próbę czasu. Dużej części kanału skończyły się beztroskie czasy studenckie, ale jakiś tam kontakt zawsze istniał, wiele serdecznych przyjaźni istnieje do dzisiaj. Za to cenię sobie również Facebooka – w ten sposób odnalazło się wiele „zaginionych” bywalców kanału i do dzisiaj potrafimy pogadać o totalnych bzdurach. Chyba tylko Gwiezdne wojny na zawsze zniknęły z naszych pogawędek…
Zdjęcia pochodzą z mojej kolekcji, są własnością moją, Jarka „SithFroga” Paradyża oraz Janka „Fiszaja” Depczyńskiego.