Postać, którą chcę Wam dzisiaj przedstawić nie jest na niczyjej liście ulubionych bohaterów. Ba! Przez nikogo nie byłby nawet brany pod uwagę przy tworzeniu takowej. Ani przez Jedi, którym kiedyś próbował zostać, ani przez Sithów, którym w pewnym sensie był.
Słaby, niezorganizowany, bez krzty charyzmy, zawsze pozostawał w cieniu osób, które go otaczały. Jego umiejętności w Mocy były słabe, żeby nie powiedzieć mierne. Nie miał niczego, co jakikolwiek użytkownik Mocy posiadać powinien. Był nieudacznikiem w każdym aspekcie tego słowa. Nie mógł zaimponować ani fizycznie, ani mentalnie.
Odrzucony przez Jedi i zdradzony przez Sithów (w pewnym sensie), został pozostawiony sam sobie. Pośmiewisko. Żałość. Incydent nie warty wspominania. A jednak ta postać swoim życiem udowodniła, że Ciemna Strona Mocy pozwala uwolnić potencjał, którego nikt, nawet sam zainteresowany, nie jest w stanie dostrzec. Pozwala nie tylko odkryć drzemiące umiejętności, ale również rozwinąć je ponad wszelkie oczekiwania i granice.
O kim mowa? Mowa jest o Haazenie. Jednym z tak zwanych antybohaterów Knights of the Old Republic. Zaczynał jako nieporadny padawan legendarnego Arci Jetha. Jednak radził sobie beznadziejnie. Nie potrafił używać Mocy, ani władać mieczem świetlnym. Jego przewidywalność sprawiała, że przegrywał pojedynki nawet z istotami nieczułymi na Moc. Nic dziwnego, że nie został rycerzem Jedi. Zamiast tego, tak jak jego przodkowie, został sługą swojego szlachetnie urodzonego „przyjaciela”. Oczywiście nie była to wymarzona ścieżka, jaką chciał iść przez życie, ale jako człowiek słaby, bez wizji i żadnych możliwości zmiany swojej marnej egzystencji, nie robił nic, oprócz gotowania się we własnej nienawiści i zazdrości.
Wtedy z pomocą przyszła mu Ciemna Strona Mocy. Agentka Bractwa Sithów Exara Kuna (pod postacią jego nemezis z czasów padawańskeigo szkolenia) zgłosiła się do niego z propozycją. Jeżeli zdradzi Jedi i wprowadzi ich w pułapkę otrzyma wszystko czego zażąda. Haazen zgodził się. Jednak z potencjałem wciąż ukrytym w skorupie swojej słabości, nie zauważył, że jest manipulowany. Plan Sithów powiódł się, Jedi zginęli, a Haazen za swoją głupotę zapłacił wysoką cenę. Zdeformowane przez wybuch ciało, strata prawej ręki, obu nóg i prawego oka, mogłaby się wydawać granicą, za którą Haazen się już nie podniesie i zostanie ostatecznie złamany i pokonany.
Jednak stało się inaczej. Odrzuciwszy zarówno Jedi, jak i Sithów, chciał zostać czymś więcej. Stać się klasą samą w sobie. Na pewno był to najambitniejszy plan, jaki kiedykolwiek zrodził się w jego głowie. Samodzielny, ambitny z polotem, którego pozazdrościłby nie jeden Sith. Wspierany artefaktem zwanym Jarzmem Pozorności, powoli zaczął go wdrażać w życie. Ci którzy czytali KotORa, wiedzą jak się potoczyły jego losy, a tym, którzy jeszcze nie czytali, nie będę psuł przyjemności czytania opisywaniem jego szczegółowej biografii.
Haazen zmienił się diametralnie. Z przewidywalnego słabeusza, zmienił się w postać manipulacyjną, przebiegłą i bezwzględną. Oszukał Jedi wielokrotnie od niego potężniejszych, wyprowadzając w pole nie tylko tajne organizacje, ale i samą Radę Jedi. Rozwinął swoje umiejętności w Mocy do poziomu, gdzie bez najmniejszych problemów pokonał kilku przeciwników naraz, a jego błyskawice Mocy nie stały się może tak potężne, jak Imperatora, ale na pewno bardzo śmiertelne. Otworzywszy się na Ciemną Stronę Mocy i nie ukrywajmy, wspierając się również szkoleniem Jedi, stał się niezmiernie groźnym przeciwnikiem. Można mu zarzucić, że większość jego potęgi pochodziła z sithyjskich artefaktów. No i co z tego? Poznać swoje słabości, to pierwszy krok do ich pokonania. Potrafił ukryć swoją obecność w głównej kwaterze organizacji, której celem było szukanie ludzi takich jak on. Nie jest to łatwe. Mimo to, jemu się to udało.
Plan Haazena ostatecznie zakończył się porażką i spektakularną śmiercią. Nie ma co ukrywać, że zginął przez własną pychę i zbytnie poddanie się chęci udowodnienia wszystkim swojej wartości. Pomimo tego, że był postacią raczej żałosną, nie można zauważyć drogi jaką przeszedł. Od zera do bohatera… i niestety z powrotem do zera. Jednak dla mnie pozostanie przykładem, że Ciemna Strona Mocy, wbrew obiegowej opinii, ma również czynnik twórczy, nie tylko niszczący.