Chociaż od blisko dwóch lat Star Wars jest na fali, fanów przybywa, a uniwersum rozwija się w zawrotnym tempie, na palcach jednej ręki da się policzyć prelekcje gwiezdnowojenne pojawiające się na przeróżnych konwentach – co tu dopiero mówić o całych blokach poświęconych odległej galaktyce. Chlubnym wyjątkiem ostatnich lat był niejaki SkierCon. Ten skierniewicki konwent zaczynał skromnie, by po pięciu latach przyciągnąć do siebie wcale niemałą liczbę 800 osób, z których wiele to właśnie fani Star Wars. Jak wypadła najnowsza edycja SkierConu?
Lokalizacja lepsza, ale nie bez swoich minusów
Oto widok, który witał wszystkich konwentowiczów – akredytacja z darmowym jogurtem dla każdego
Zacznę klasycznie, od lokalizacji. W poprzednich latach SkierCon mieścił się w jednym z domów kultury, który jednak z biegiem lat zrobił się dla tej imprezy nieco przyciasny. Przeniosła się ona więc do Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej, która wprawdzie położona jest dwa razy dalej od dworca, za to dysponuje znacznie większą powierzchnią. Jeśli chodzi o odległość, to bardzo miłym akcentem było zapewnienie wszystkim konwentowiczom darmowej komunikacji miejskiej, tyle że… takowa nie istniała w sobotę i niedzielę, więc dla tych, którzy nie przyjechali do miasta w piątek był to zupełnie pusty gest.
Gamesroom był duży i dobrze zaopatrzony we wszelkiego rodzaju gry
Sporym minusem PWSZ był kompletny brak pryszniców i klimatyzacji, co jest o tyle dziwne, że pod każdym innym względem ten świeżo wyremontowany budynek jest idealny i nowoczesny. W sleeproomach było dość miejsca dla wszystkich przyjezdnych, gamesroom także okazał się być przyjemnie przestronny, a sale prelekcyjne były akurat w sam raz dla wszystkich zainteresowanych. Generalnie nowy budynek SkierConu oceniam na plus i poprawę w stosunku do poprzedniego.
Gwiezdnych wojen w bród
Ostatnia prelekcja SkierConu, o wadach i zaletach Zasady Dwóch
Jako się rzekło, SkierCon to jeden z bardzo nielicznych konwentów z własnym blokiem Star Wars. Był on także najgęściej zapełnionym blokiem ze wszystkich, jego atrakcje dosłownie zaczynały i kończyły imprezę. Wprawdzie kilka z nich to ewidentne powtórki z innych imprez (za co jednak sam też ponoszę część winy), tym niemniej nie dało się odczuć nudy. Oprócz typowych prelekcji o uniwersum, czyli np. o wojnach klonów sprzed projektu The Clone Wars, komiksowych Rycerzach Starej Republiki czy gwiezdnowojennych reklamach, było też kilka punktów programu, gdzie dominowała konstruktywna dyskusja, ze szczególnym uwzględnieniem świetnego panelu Fisto i Jainy o fanach i nowym kanonie.
Kalamburowa odsłona wielkiego gwiezdnowojennego trójkonkursu
Całość dopełniały wymagające konkursy gwiezdnowojenne, z których jednak dwa odbywały się w złym terminie (późny piątkowy wieczór i planowo rozciągnięty na aż 4 godziny niedzielny trójkonkurs) i odstraszyły tym potencjalnych uczestników, a jeden nie miał sensu. Konkurs wiedzowy o Rogue One, bo o nim mowa, składał się w 20% z prościutkich pytań i w 80% z pytań o liczby, których absolutnie nikt nie znał, w paru wypadkach włącznie z samym prowadzącym, przeplatanych pytaniami o ostatnie słowa różnych postaci. Wygrały go osoby, które po prostu miały szczęście wylosować najwięcej pytań z tych 20%. Abstrahując od konkursów, w moim przekonaniu Mistrz Seller, koordynator bloku, wykonał swoje zadanie na wysoką ocenę.
Reszta świata i atmosfera jak za dawnych lat
Konkurs na najlepszy improwizowany cosplay na Gali SkierConu
Nie samymi Gwiezdnymi wojnami się jednak żyje, prawda? No, w moim wypadku nie do końca, bo poza własnym punktem programu o 51 latach Star Treka, byłem raptem na jednej innej prelekcji, i to też o Treku, oraz na Gali SkierConu. Poprowadzona z pompą, była zabawna, ciekawa i poza tym dostarczyła mi jednego bardzo miłego momentu, gdy oklaskano nas, portal Star Wars Extreme, za patronat imprezie. Z pewnością jedną z ciekawszych atrakcji był blok Oxymormonu, coraz to popularniejszego stowarzyszenia fanów fantastyki, których zawsze kojarzyłem sobie z kalamburów i licznych konkursów (co stanowiło większość zawartości ich bloku), a którzy pokazali się tu także od innych, nie mniej zabawowych stron.
Atrakcje odbywały się także na wolnym powietrzu
Chociaż nie narzekam na duże festiwale ogólnofantastyczne w rodzaju Falkonu, które są bardziej targami niż czymkolwiek innym, bardziej preferuję klasyczne, „szkolne” konwenty w starym stylu. Na nich liczy się najbardziej specyficzny klimat, jak i też okazja na spotkanie znajomych z całej Polski, nie latanie po wystawach i wystawcach w poszukiwaniu nowego gadżetu. I to mi właśnie zapewnił SkierCon, za co jestem jego organizatorom najbardziej wdzięczny. Impreza ta nie byłaby nawet w połowie tak fajna, gdybym nie zobaczył licznych fandomowych twarzy czy nie zagrał w kolejną „ostatnią” późnogodzinną partyjkę planszowej wersji serialu Battlestar Galactica. Generalnie atmosfera była niesamowita, a obsługa i wszelkiego rodzaju organizatorzy bardzo przyjaźni.
Przyjeżdżajcie do Skierniewic!
Właśnie na tym polega SkierCon – na dobrej zabawie ze znajomymi!
Może lokalizacja nie jest idealna (osobiście mam nadzieję, że włodarze uczelni zainwestują w przyszłym roku w klimatyzację, choćby z litości dla swoich studentów i wykładowców…), program nie przypadnie wszystkim do gustu ze względu na relatywnie niewielkie bogactwo tematyczne, ale dla fanów Star Wars nie ma w tej chwili lepszej imprezy, na której mogliby „ponerdzić” – przy czym możliwe, że nadchodzący we wrześniu Kapitularz to zmieni. Tak czy inaczej, jeśli lubicie klimat starych nie-targowych konwentów, lubicie Star Wars i najważniejsze jest dla Was dobre towarzystwo, to śmiało wpadajcie za rok na SkierCon – nie pożałujecie!
Zdjęcia na potrzeby tej relacji wykonała Aina Linn Radena.