Był już uczeń, zatem czas na mistrza. Tym razem przedstawię Wam trzy filmy z Liamem Neesonem, które – moim zdaniem – warto obejrzeć. Mając w pamięci Wasze reakcje na filmy z Ewanem McGregorem zaznaczę od razu, że nie wymienię tu jego najbardziej wybitnych filmów (jak choćby Lista Schindlera) – te każdy zna i powiedziano o nich wszystko, co można było powiedzieć, ja zaś chciałbym skupić na tych, w których Neeson ma rolę mniejszą, ale niezapomnianą i bardzo istotną dla filmu.
To właśnie miłość (Love Actually – 2003)
Świąteczny klasyk, w którym Liam wciela się w rolę Daniela – ojczyma Sama (w tej roli wiecznie młody Thomas Brodie-Sangster). Oprócz problemów z pasierbem, zmaga się również z żałobą po śmierci jego matki. Przez większość tego wątku oglądamy rozwój ich relacji, bo Daniel pomaga Samowi w zaimponowaniu jego pierwszej miłości. Sprawia to, że pierwsze skrzypce w tym wątku przejmuje pasierb, jednak nie mamy wątpliwości, że działa pod wpływem ojczyma. Sceny z nimi są pełne ciepła, co czyni je jednymi z przyjemniejszych do oglądania, bo chyba każdy przechodził przez te same rozterki co Sam i chciałby mieć takie wsparcie, jakie zapewniał mu Daniel.
Batman Początek (Batman Begins – 2005)
Film, który uratował nadwątloną reputację ekranizacji przygód Mrocznego Rycerza. Nasz aktor tym razem wciela się w czarny charakter o imieniu Ra’s Al Ghul. Kolejny raz Neeson zostaje mentorem, tym razem szkoli w walce Bruce’a Wayne’a i to jemu możemy zawdzięczać to, że Batman został tym, kim jest. Zdecydowałem się wybrać właśnie tę rolę ze względu na ogromną charyzmę jego postaci. Choć wiemy, że tak naprawdę Liga Cieni, którą dowodzi Ra’s Al Ghul, jest amoralną organizacją, która stawia się ponad prawem, to w jego słowach znajdziemy również trochę prawdy. Myślę, że to głównie dzięki grze Neesona obejrzałem Początek najwięcej razy spośród całej trylogii. Kolejni złoczyńcy są również intrygujący, ale brakuje im właśnie tej mocy, którą Neeson nadał swojemu bohaterowi. Swoją drogą, z Liamem lepiej nie zadzierać: trenował Obi Wana, Anakina, Batmana, a nawet został Zeusem!
Przetrwanie (The Grey – 2011)
Nieco zapomniany już film i często niedoceniany. Główny bohater wraz z grupką ocalałych z katastrofy lotniczej ludzi starają się dotrzeć do cywilizacji, ale bezwzględna przyroda w postaci mrozu i ścigającej ich watahy wilków stara się im to uniemożliwić. Oprócz tego przewodniego wątku w filmie będziemy oglądać retrospekcje zdradzające nam przeszłość bohatera, jego demony i próby odnalezienia sensu w życiu. Oczywiście, wiele osób będzie się czepiać licznych absurdów fabularnych, ale warto pamiętać, że sceny akcji i walki o tytułowe przetrwanie są głównie narzędziem zwiększenia tempa filmu, stanowiąc tylko jego wierzchnią część. W moim odczuciu jest do dość kameralne dzieło, w którym dużo klimatu buduje muzyka; nawet jeśli się Wam nie spodoba, to na pewno warto zobaczyć Liama w nieco innej roli.