The Battle of Hoth

Powiadają, że mowa jest srebrem, a milczenie złotem… Do czego w takim razie można by przyrównać muzykę? Ja z pewnością nie odważę się dokonać żadnego porównania, jest ona bowiem dla mnie czymś absolutnie bezcennym. Ośmielę się za to, już po raz kolejny, odsłonić przed Wami rąbka tajemnicy z muzycznego warsztatu Johna Williamsa, kompozytora, który stworzył ścieżkę dźwiękową do Gwiezdnych wojen (i nie tylko). Pozwólcie, że nie będę już głosić peanów pochwalnych na cześć Williamsa, wszak jego kunszt jest chyba wszystkim doskonale znany. Niech samo dzieło zaświadczy o wielkim talencie i umiejętnościach tego kompozytora. A co będzie przedmiotem moich rozważań? Zdecydowałem się wybrać jeden z najdłuższych utworów Williamsa z Gwiezdnych wojen (bo trwający dokładnie 14 minut i 48 sekund) The Battle of Hoth, czyli Bitwa o Hoth z Epizodu V: Imperium kontratakuje.

Sama sekwencja bitwy o Hoth należy do moich ulubionych fragmentów z Gwiezdnych wojen. Jest niezwykle dramatyczna, a przy tym jeszcze widowiskowa. Przypomnę tylko, że bitwa rozgrywa się na skutej lodem planecie Hoth, którą rebelianci upatrzyli na swoją bazę. Imperium, gdy tylko ją zlokalizowało, przystąpiło do zdecydowanych działań. A ponieważ Gwiazda Śmierci odeszła w tzw. niebyt, bazę Rebelii przyszło wojskom Imperatora likwidować konwencjonalnymi środkami. Stąd konieczność przeprowadzenia inwazji i stoczenia bitwy lądowej. Mimo znacznych strat Imperium w końcu zwycięża i opanowuje Hoth, zmuszając rebeliantów do ucieczki. Tak oto w telegraficznym skrócie wygląda sekwencja bitwy. Czas zatem przejść do muzyki, która jej towarzyszy…

Na utwór The Battle of Hoth składają się cztery części – Ion Cannon, Imperial Walkers, Beneath the AT-AT oraz Escape in the Millennium Falcon. Należy powiedzieć, że części te płynnie łączą się między sobą, nie ma pauz, które sygnalizowałyby zakończenie jednej i rozpoczęcie drugiej. Cały The Battle of Hoth jest więc spójny i funkcjonuje jako jeden ciągły utwór.

Pierwsza część, Ion Cannon (rozpoczynająca, rzecz jasna, cały utwór), zaczyna się bardzo spokojnie i delikatnie od wprowadzenia instrumentów smyczkowych, do których następnie przyłączają się dęte, a w tle pojawia się harfa. Początek utworu odpowiada scenie, gdy Luke Skywalker żegna się w hangarze na Hoth z Wookieem i Hanem Solo. Chwilę potem, gdy na ekranach ukazuje się flota Imperium wychodząca z nadprzestrzeni, spokojny i delikatny temat przechodzi w marsz imperialny, który następnie ulega rozmaitym przetworzeniom. W drugiej minucie utworu pojawia się zupełnie nowy temat, grany przez instrumenty smyczkowe z werblami w tle. Następuje crescendo i na forte temat przejmują instrumenty dęte (co brzmi cudownie). Wtem temat gwałtownie kończy się i na piano, z wiolonczelami w tle, wchodzi fortepian, wygrywając klimatyczne dysonanse. I znów mamy gwałtowne sforzando całej orkiestry, wprowadzające motyw marszu imperialnego. Następuje przetworzenie różnych charakterystycznych tematów ze Star Wars m.in. Main Title. Pod koniec pierwszej części pojawia się jeszcze nowy temat grany przez rożki z towarzyszeniem innych instrumentów dętych oraz werbli. Odpowiada on scenie, gdy Luke wsiada do swego myśliwca, by stoczyć bój z imperialnym najeźdzcą.

Część druga, Imperial Walkers, zaczyna się od wejścia fortepianu. Williams posługuje się tu bardzo ciekawą instrumentalistyką: oprócz wspomnianego fortepianu do składu orkiestry dodaje 5 fletów piccolo, 5 obojów, 8 bębnów oraz harfy. Wszystko po to, by osiągnąć, jak sam to określił, mechaniczne, brutalne brzmienie. Do gwałtownych, marszowych dźwięków, niemalże wybijanych przez fortepian, przyłącza się następnie przebogata perkusja. Pojawia się, także, bardzo ciekawy temat grany przez oboje, później poszerzony na inne instrumenty dęte. Williams, wraz z rozwojem batalii na ekranie, jeszcze bardziej dynamizuje muzykę, rozdrabniając rytm podkładu wygrywanego przez instrumenty dęte do szesnastek. Temat zostaje powtórzony przez całą orkiestrę. W tej dynamicznej i złowrogo brzmiącej całości dość niespodziewanie pojawia się motyw księżniczki Lei. Chwilę później, kiedy akcja filmu przenosi się do bazy rebeliantów, część Imperial Walkers ustępuje miejsca na rzecz kolejnej, czyli Beneath the AT-AT.

Spokojny początkowo temat, dość szybko powraca do mechanicznej stylistyki, podobnej do tej z Imperial Walkers. Pojawia się motyw marszu imperialnego, a po nim następują przeplatające się pasaże na instrumentach dętych i smyczkowych, wprowadzające wrażenie dramatyzmu. W tle usłyszeć można jakby alarmujące dźwięki grane przez fortepian. Całość osiąga wówczas forte. To podkład do sceny rozbicia myśliwca Luke’a. Muzyka na moment słabnie, jakby z wielkiej czaszy dramatyzmu uszła zawartość. To interesujące przejście wykonują instrumenty dęte. Ale znów bardzo szybko następuje powrót do mrocznej, bitewnej stylistyki. Zręcznie wkomponowany zostaje w nią temat Luke’a, po nim zaś słyszymy serię dysonansów. Tak dochodzimy do sceny odwrotu rebeliantów, któremu towarzyszy temat Mocy, grany wspaniale przez puzony i trąbki, ze skrzypcami w tle. Muzyka osiąga tutaj najwyższe natężenie emocjonalne, jest bardzo podniosła. Temat Mocy przechodzi na dodatek w fanfary Rebelii (kiedy Luke niszczy jedną z maszyn kroczących). Fanfary… nagle milkną i pozostają tylko wibrujące na piano skrzypce, oczywisty znak ciszy przed burzą. Następuje crescendo, jeszcze raz przez chwilę rozbrzmiewają fanfary… Na muzycznym placu boju pozostają teraz tylko skrzypce. Grają one pasaż, który wprowadza cały, przetworzony temat z marszu imperialnego. Ostatnie jego frazy stoją pod znakiem silnego crescenda instrumentów dętych. W tym samym momencie, na ekranie, możemy obejrzeć scenę zniszczenia generatorów pola przez maszynę kroczącą. Ponownie Williams pozostawia na piano tylko smyczkowe – najpierw wiolonczele, później dołączają się skrzypce. Tym samym zaczyna się ostatnia część utworu – Escape in the Millennium Falcon.

Na początku pojawia się temat księżniczki Lei grany na mezopiano, ale z bardzo dynamicznym podkładem instrumentów smyczkowych. Zaraz po nim, Williams wprowadza marsz imperialny – tym razem, motyw ten towarzyszy scenie wkroczenia Lorda Vadera i szturmowców do centrum dowodzenia Rebelii. W marsz imperialny wplecione są dwa różne tematy, z których drugi, bardziej charakterystyczny, to temat Hana Solo. Gdy wybrzmi już ostatecznie marsz imperialny, temat Hana ciągnie się dalej, w swej tradycyjnej instrumentalistyce. Oczywiście, ten fragment utworu przyporządkowany jest scenie odlotu Sokoła z planety Hoth… Temat ulega jeszcze przetworzeniom i następnie wygasa na piano. Tak oto kończy się cały utwór. Luke tymczasem pędzi już w swym X-wingu w kierunku Dagobah…

Na koniec należałoby podsumować cały utwór. Z pewnością jest to ogromne, pełne rozmachu dzieło. Williams stosuje w nim bardzo charakterystyczne wahania nastrojów, wyrażające się np. w silnych crescendach, czy gwałtownych i niespodziewanych sforzandach. Kunszt kompozytora objawia się nie tylko w bardzo zręcznym posługiwaniu się dynamiką. Równie imponująca jest jego umiejętność dobierania właściwej instrumentalistyki, która w zasadniczy sposób przyczynia się do budowy nastrojów muzycznych. Jestem również pod wrażeniem swobody, z jaką Williams wykorzystuje skomponowane przez siebie tematy. Zapewne potrafiłby z finezją połączyć nawet Wlazł kotek na płotek z Imperial March, a całość rozwiązać do End Title. Może to trywialny przykład, ale, jak sądzę, w swojej prostocie doskonale obrazuje umiejętności Williamsa.

Sam utwór zaś zdecydowanie nie nadaje się do słuchania przez szeroką publiczność. Jest to bowiem dzieło wymagające, którego nie da się należycie odbierać przy zmywaniu naczyń. Nie będę ukrywał, że The Battle of Hoth to utwór trudny i przeznaczony przede wszystkim dla koneserów Star Wars i muzyki filmowej. No ale przecież Wy wszyscy do takowych się zaliczacie. A zatem – niech Moc będzie z Wami!