Czy sam fakt bycia czułym na Moc gwarantuje bycie wielkim i potężnym Sithem? Oczywiście, że nie. Zastępy tychże użytkowników Mocy często liczyły sobie dziesiątki, setki, a nawet tysiące, jednakże tylko jednostki wybijały się spośród rzeszy swoich braci i sióstr, aby stanąć na ich czele i rzucić Galaktykę na kolana.
Co ich wyróżniało? Co powodowało, iż to właśnie oni sięgali po władzę i potęgę? Śmiało można wykluczyć nepotyzm, jako że historia nie zanotowała przechodzenia władzy po mieczu czy kądzieli (w końcu niewiasty również są godnie reprezentowane pośród lordów Sithów). Co zatem? Na pewno należy uwzględnić potęgę w Mocy, Mroczni Lordowie zawsze należeli do najlepszych z najlepszych. Jednak to nie wszystko, przecież ich zastępcy nie ustępowali im znacznie potęgą, a czasami nawet przewyższali. Jednakże dodawszy determinację, wizję i gotowość poświęcenia wszystkiego w jej imieniu, otrzymamy budulec, z którego zostali wyrzeźbieni najpotężniejsi lordowie.
Dzisiaj chciałbym się skupić na owym poświęceniu. Zgodzicie się może ze mną, iż wcale niełatwo być Sithem. Za posiadaną potęgę i władzę często przychodzi im płacić wygórowaną cenę. Spójrzmy na co bardziej ekstremalne przypadki. Przy okazji chciałbym z góry uprzedzić, iż artykuł będzie się koncentrował na osobistych „tragediach”, natomiast ofiary w postaci zniszczonych planet i ich mieszkańców zostaną, przynajmniej na razie, pozostawione same sobie.
Darth Sidious
Któż z nas nie zna Dartha Sidiousa, który rozbił Zakon Jedi i zadał coup de grâce umierającej Republice? Był jednym z największych i najpotężniejszych Mrocznych Lordów Sithów. Rzucił wyzwanie samej śmierci, opanowując technikę przenoszenia swojej jaźni z umierającego ciała do nowych, uprzednio przygotowanych klonów. Jednak nie był to kaprys kogoś, kto może zrobić niemalże wszystko. Dla Palpatine’a była to konieczność, gdyż moc, jaką posiadł, była zbyt wielka, aby utrzymać ją w ciele zwykłego śmiertelnika. Niszczące siły, jakie uwalniał wywołując Burze Mocy, niemalże spalały jego ciało. To wszystko powodowało, iż jego materialna powłoka bardzo szybko się zużywała. Po swojej pierwszej śmierci, nie uniknąwszy kilku przygód, posiadł ciało swojego pierwszego klona. Szybko się jednak okazało, iż nie jest to rozwiązanie idealne, gdyż nowe ciała wytrzymywały krócej niż „oryginał”. Umierały znacznie szybciej niż się tego spodziewał, tym bardziej, iż, jak sam twierdził, każde „przeniesienie” czyniło go potężniejszym.
Na początku Palpatine nie przejmował się tym za bardzo, ale w wyniku zdrady (najpierw ze strony swoich Mrocznych Jedi, a później ze strony Czerwonego Gwardzisty, Carnora Jaxa) Sidious znalazł się w sytuacji, gdzie jego obecne ciało umierało, a nie posiadał żadnego innego w zapasie. Dodatkowo, każde użycie Mocy przyśpieszało proces destrukcji jego organizmu.
Darth Sion
Nie jest niespodzianką, iż większość Mrocznych Lordów Sithów w ten czy inny sposób myślała o nieśmiertelności. Darth Sion odkrył ją w chwili, gdy umarł po raz pierwszy. Ten sithyjski żołnierz w służbie Exara Kuna brał udział w każdej możliwej bitwie, wręcz poszukując śmierci. W końcu został pokonany. Nie umarł jednak, odkrywszy, iż przepełniający go ból w połączeniu z Ciemną Stroną Mocy pozwala mu wyrwać się z objęć śmierci. Jednakże, tak jak w wypadku Sidiousa, ciało nie było przygotowane na taką sytuację i zaczęło się po prostu rozpadać. Sion znalazł sposób i na to. Stając się Panem Bólu, nieustannie koncentrując się na swoim gniewie i nienawiści, czerpiąc z nich siłę, akceptując nieustającą agonię cierpienia, scalił swoje ciało Ciemną Stroną Mocy, osiągając prawdziwą nieśmiertelność. Nawet pokonany powstawał z popiołów, w jakie obracała się jego materialna powłoka. Tylko on sam mógł zakończyć swoje życie, co w końcu uczynił, spostrzegając, iż jego nieśmiertelność nie niesie ze sobą niczego oprócz pustej nienawiści.
Darth Nihilus
Kolejny przypadek jest naprawdę szczególny, albowiem nie opisuje on Sitha, który musiał poświęcić swoje ciało czy umysł, by coś osiągnąć, ale kogoś, kto musiał stać się Sithem, aby móc po prostu przeżyć. Wszystko zaczęło się na Malachorze V, gdy Jedi uruchomili Generator Masy Cienia, niszcząc niemalże wszystko i wszystkich na powierzchni planety i w jej najbliższym otoczeniu. Jednym z nielicznych, którzy przeżyli ten straszliwy atak, była istota, którą Galaktyka za kilka lat miała poznać jako Dartha Nihilusa. Brnąc przez pustkowie zniszczonej planetoidy, trawiony przez rozpacz z powodu utraty wszystkiego i wszystkich, odkrył, iż jego ciało konsumuje przeraźliwy głód, niemożliwy do zaspokojenia przez jedzenie lub picie. Był to głód energii życiowej. Nihilus „wyssał” ją najpierw z jednego z innych ocalałych, potem z następnego i następnego. Nie lubił tego uczucia, ale instynkt przetrwania pchał go dalej. Został w końcu odnaleziony przez lady Sithów, Darth Trayę. Ta zdefiniowała go jako ranę w Mocy, coś, czego nigdy przedtem nie napotkała. Namówiła go na przystąpienie do akademii sithyjskiej, gdzie pod jej okiem rozpoczął swoją naukę. Gdy w końcu, z pomocą Dartha Siona, pokonał swoją nauczycielkę, mógł skoncentrować się na prawdziwym zaspokojeniu swojego specyficznego głodu. „Pożerał” całe planety, wysysając energię życiową z miliardów istot. Spostrzegł, iż Jedi są dużo lepszą potrawą niż „zwykli” ludzie. Kontynuując swoją morderczą wędrówkę cały czas pozostawał niezaspokojony. Im więcej energii przyswajał, tym więcej potrzebował i tym szybciej i mocniej rósł jego głód. Sam Nihilus tego nie dostrzegł, ale to nie on kontrolował swoje łaknienie, a ono jego. Jego potęga rosła z każdym zabitym Jedi, ale tak samo rósł jego głód. Był Raną w Mocy, która pochłaniała życie wokół niego, aby on mógł przetrwać.
Zatem, czy ciężko być Sithem? Czasami tak. W imię potęgi, władzy czy nieśmiertelności trzeba poświęcić własne życie, rozum czy szeroko pojęte człowieczeństwo. Opisane powyżej przypadki są dość ekstremalne, ale ich głównym zadaniem jest poparcie tezy, iż nic nie jest za darmo, nawet wśród potężnych Sithów. Darth Krayt, który za rządzenie swoim zakonem przez grubo ponad sto lat płacił cenę długich lat w transie hibernacyjnym i nieustającą walką z pasożytami Vongów, chcącymi zamienić go w bezmyślną bestię. Darth Bane, który tylko dzięki Mocy nie został pochłonięty przez orbaliski. Marka Ragnos, trwający tysiąclecia jako duch, by zażegnywać wewnętrzne konflikty, które niszczyły nowe Imperia Sithów.
Z drugiej strony były to poświęcenia świadome, środek do celu. Walka podjęta w imieniu własnych planów, żądz i wizji. Sithami zawsze kierowała determinacja pozwalająca im czekać długie setki lat w postaci duchów, by skorzystać z choć jednej okazji powrotu, jeżeli nie samego siebie, to choć swojej wizji Galaktyki. Innymi słowy, cena osiągnięcia celu nie ma znaczenia.