Niestety, ale w naszym kraju rynek konsol przenośnych nie rozprzestrzenił się tak bardzo, jak na zachodzie i w Azji. Wiele gier z uniwersum Star Wars przeznaczonych na platformy mobilne nigdy nie przedostało się do świadomości lokalnych fanów lub też w ogóle nie pojawiło się w dystrybucji nad Wisłą. Jako miłośnik gier mobilnych, postanowiłem opisać najciekawsze z nich.
Lethal Alliance (PSP i NDS)
Koprodukcja dwóch koncernów, Ubisoft Casablanca oraz Lucasarts, traktująca o przygodach Rianny Saren, seksownej, twi’lekańskiej najemniczki oraz droida Zeeo, którzy wykonują rozmaite zlecenia na usługach Rebelii, z kradzieżą planów Gwiazdy Śmierci włącznie. Obie wersje gry to stosunkowo proste action-adventure z elementami platformówki i walką skoncentrowaną na strzałach z blastera i akrobacjach wykonywanych przez zabójczy duet, urozmaicone przez dość proste łamigłówki. Oba tytułu zostały potraktowane przez krytyków bardzo chłodno, jednak ja chwile spędzone przy wersji na NDS wspominam całkiem mile. Tytuł ten warto też odnotować ze względu na zamieszanie w kanonie, jakie wprowadził odnośnie wieku Kyle’a Katarna oraz tego, jak plany Gwiazdy Śmierci przedostały się do rebeliantów.
The Clone Wars: Jedi Alliance (NDS)
Jak bardzo nie trawię serialu Davida Filloniego, tak bardzo cenię sobie tę małą perełkę. Jest to jedna z bardzo niewielu gier na odchodzącą do lamusa platformę Nintendo, w której uświadczymy w pełni udźwiękowionych dialogów oraz wyraźnej filmowości. Podstawową zaletą gry jest to, że wystarczy rysik i jeden przycisk, by w pełni cieszyć się zabawą. Łatwość, z jaką wykonuje się różne kombosy, toczy się (dobrze zrealizowane!) walki na miecze świetlne oraz udane minigry (w tym dobrze zrobione quick time events) zasługują na pełny podziw. Niestety, gra ma dwie duże wady. Moc poza minigrami związanymi z otoczeniem i miażdżeniem droidów-przeciwników, nie znajduje wielu innych zastosowań w grze. Lepiej też łykać produkcję małymi porcjami, ponieważ przy dłuższej sesji walka z podstawowymi przeciwnikami może zacząć nużyć.
The Force Unleashed (PSP, NDS)
Wersję przygód Starkillera na PSP warto odnotować ze względu na porządną jakość wykonania – to zminiaturyzowana i nieco zubożona graficznie wersja gry na PS2, która w wersji na platformę mobilną dodatkowo zyskuje na wartości. Jak wszystkie wersje autorstwa Krome Studio, gra posiada dodatkowe etapy, które nie są zawarte w jakimkolwiek innym elemencie projektu TFU, takie jak próba Starkillera w ruinach Świątyni Jedi i starcie z duchami Dartha Desoulousa oraz Darth Phobos, czy też uratowanie Garma Bela Iblisa przed najemnikiem Chop’aa Notimo. Do dyspozycji mamy również tryb, w którym (także w multi) możemy odgrywać niezwiązane z fabułą TFU sceny z uniwersum (np. pojedynek Luke’a i Vadera na Bespin) w wersji, w której każdy Jedi ma podobną zdolność korzystania z Mocy ofensywnej jak Starkiller.
Wersja na DS, niestety, jest w mojej opinii najsłabszą z wymienionych w tym spisie gier, choć widać, jak duży potencjał drzemał w tej produkcji. Poza kiepską grafiką (przy niektórych ujęciach widać, że postaci są krewnymi Raymana – to unoszące się przy sobie trójkąty!), niedbałością o detale czy monotonią minigier tytuł razi statycznymi przeciwnikami oraz katastrofalnie rozwiązanym sterowaniem. W produkcji zawarto dużą ilość kombosów i technik wykorzystania mocy (które, nawiasem mówiąc, nijak się mają do zdolności innych inkarnacji Galena i zdają się przeczyć idei „unleashed”), jednak bardziej zaawansowane z nich wymagają skomplikowanych manewrów rysikiem po ekranie, co z kolei wiąże się z koniecznością oderwania wzroku od gry. A wystarczy jeden zły ruch, by cała kombinacja nie wyszła i bohater po prostu dalej stał jak patyk. Mimo niedopracowania i widocznego wszędzie niechlujstwa, łykany w małych dawkach np. podczas długiej podróży tytuł ten potrafi dostarczyć całkiem przyzwoitej rozrywki, co trudno mi racjonalnie wyjaśnić.
LEGO Star Wars: The Complete Saga (NDS)
W przeciwieństwie do poprzedniej części, The Old Trilogy, mamy tu do czynienia z kompletnym produktem, dopracowanym i dającym ogromną dawkę radości. Poza z oczywistych względów gorszą grafiką, gra nie różni się znacząco od wersji na konsole stacjonarne i PC. Muzycznie gra robi dobre wrażenie, gdyż wszystkie kawałki zapisane w MP3 są oryginalnym, filmowym soundtrackiem. Bogactwo rozmaitych znalezisk, ukrytych, dobrze wykorzystujących możliwości konsoli Nintendo minigierek oraz innych, sprawiających wiele radości elementów przykuwa nie tylko do głównej kampanii, ale także skłania wręcz do wielokrotnego przeszukiwania plansz, aż do znalezienia większości ukrytych rzeczy. Rzucające się w oczy wady są tylko dwie: pierwsza to cutscenki. Humor z wersji na mocniejszy sprzęt psuje dość znacząco to, że opierają się one na statycznych obrazach z jednym lub dwoma ruchomymi elementami. Druga to tryb dowolny. Niestety, ale możemy wybrać tylko jedną postać, resztę gra przydziela sama, przez co, choć bardzo chciałem, nie mogłem stoczyć walki z Sidiousem przy pomocy Anakina i Dartha Maula.