Każdy czytelnik gwiezdnowojennych komiksów zna serię Republic. Jej pierwsze sześć zeszytów zostało wydanych pod wspólnym tytułem Prelude to Rebellion, czyli Wstęp do rebelii. W siódmym i już ostatnim Star Wars Komiks Extra Egmont postanowił przybliżyć nam tę właśnie miniserię. Zawarto w niej historię członka Rady Jedi, Ki-Adi-Mundiego, który pojawił się przez chwilę w Mrocznym widmie, tu natomiast jest filarem całej opowieści. Wstęp… ukazał się za oceanem w latach 1998-1999, za to polska premiera tego dzieła nastąpiła w czerwcu bieżącego roku. Czy wydany w USA ponad dekadę temu Prelude to Rebellion dobrze zniósł próbę czasu?
Akcja komiksu rozgrywa się w roku 33 BBY na Cerei, rodzimej planecie Mundiego. Mieszkańcy tego świata żyją w harmonii z przyrodą, ale coraz częściej pojawiają się osoby żądające przyjęcia wytworów zaawansowanej techniki. Rycerz Jedi zdecydowanie sprzeciwia się zmianie tradycji i z tego powodu wpada w sieć intryg, za którą stoi Jabba Hutt.
Największym plusem Wstępu do rebelii jest ukazanie Cerei, na której rozgrywa się znaczna większość wydarzeń. Po raz pierwszy tak dokładnie zostały przedstawione obyczaje mieszkańców tego świata oraz środowisko samej planety. Na uznanie zasługuje również watek konfliktu pokoleń. Mimo, że pomysł nie jest nowy, wykonano go bardzo dobrze. Przeszkadza mi tylko ilość miejsca, która została poświęcona Ki-Adi-Mundiemu. Wiem, że komiks miał być głównie o nim, ale chwilami jest to trochę denerwujące, bo obok niego jest wiele postaci, które można by było bardziej rozwinąć. Do mocnych stron Wstępu do rebelii można zaliczyć również ukazanie Republiki w złym świetle, co jest pewną nowością, kiedy popatrzy się na prequele, w których jest ona tą „dobrą” organizacją.
Rysunki autorstwa Anthony’ego Winna zostały dobrze wykonane, ale nie powalają na kolana. Jedną z rzeczy, do których mogę się przyczepić są sami Cereanie, a dokładniej sposób, w jaki zostali narysowani. Zdarzało się, że byłam w stanie rozróżnić ich tylko dzięki różnym ubraniom, chociaż to też bywało trudne. Poza tym, według mnie są za bardzo podobni do ludzi. Różnią się od nas tylko wydłużoną głową. Drugą rzeczą doprowadzającą mnie do szału są dziwnie dobrane kolory, które najmocniej kłują w oczy na pierwszych stronach, podczas wydarzeń na Cerei. Zabrakło mi realności barw, na przykład miejscami trawa jest jaskrawozielona, a już na następnej stronie jest bardziej niebieska niż zielona. To samo tyczy się nieba; raz jest błękitne, innym razem żółte. Nie podoba mi się również polska okładka Mundi wygląda na niej jak jakiś zmutowany Jedi, który ma ochotę kogoś udusić. Oprócz tego, jego miecz świetlny jest za duży. Wystarczy dokładniej przyjrzeć się rękojeści i ostrzu, żeby dostrzec, że wygląda bardziej jak gruby kij jedynie stylizowany na miecz świetlny. Mimo minusów, znajdą się też mocne strony, jak np. rysunki Cerei i całego jej naturalnego piękna, a także bardzo ładnie narysowana postać Ephanta Mona. Przy tym pierwszym na uwagę najbardziej zasługują cereańskie budowle, głównie z powodu oryginalnego kształtu i wyglądu.
Na tle innych komiksów z serii Republic, Wstęp do rebelii wypada średnio. Należy do pozycji, które zapomina się równie szybko, jak czyta. Fabuła nie porywa, rysunki, chociaż nie są tragiczne, mogłyby być lepsze. Dlatego odpowiedź na pytanie we wstępie jest prosta: nie, niestety nie zniósł próby czasu.
Wraz z Wstępem do rebelii nadchodzi koniec kwartalnika Star Wars Komiks Extra, ukazującego się w Polsce od 2010 roku. W skład numeru wchodzi artykuł o organizacjach przestępczych w świecie Gwiezdnych wojen oraz spis wszystkich gwiezdnowojennych komiksów wydanych w Polsce, nie tylko przez Egmont, ale także Amber, Mandragorę oraz TM Semic. Pomimo kiepskiego wyboru ostatniego komiksu, szkoda, że Extra zostało wycofane. Chociaż nie czytałam wszystkich, to te, które udało mi się dorwać były co najmniej dobre. Cóż, teraz pozostaje mieć nadzieję na to, że Egmont zrekompensuje nam brak jednego z kwartalników przez dobre historie w Wydaniach Specjalnych i regularnym Star Wars Komiks.