Czego może chcieć człowiek w czasie, gdy jesień już dawno wymazała z pamięci obrazy lata, a do Bożego Narodzenia jest jeszcze daleko? Gdy patrzy się na kalendarz, można stwierdzić, że w najbliższym czasie nie stanie się nic szczególnego. Jednak da się to zmienić w prosty sposób! Wystarczy wziąć do ręki czerwony marker i w miejscu między 23.11., a 25.11. wypisać wielkimi literami „FALKON”. Życie od razu nabiera barw!
Podobnie było w moim przypadku. Zmęczony studiami, potrzebowałem chwili wytchnienia, przez co wyczekiwałem z niecierpliwością Falkonu 2012, licząc na masę dobrej zabawy, którą mam w pamięci od czasu Avangardy. Nie powiem, że nie poczułem się rozczarowany, gdy dowiedziałem się, że blok Star Wars zostanie połączony z blokiem Star Treka. W Polsce nie ma takiego konfliktu obu grup, jak w Stanach Zjednoczonych, ale dla osób, które uwielbiają (lub znają) tylko jedno z tych uniwersów, było to znaczną niewygodą. (Tak, tak – nie znam Star Treka, choć bardziej zdziwił mnie fakt, że są fani tego uniwersum, którzy nie znają Gwiezdnych wojen!)
Falkon zaczął się w piątek o 17:00. Już sama kolejka przy akredytacji sprawiła, że poczułem się wspaniale. Ilość zgromadzonych w niej osób świadczyła o tym, że mamy do czynienia z imprezą na wielką skalę. Mimo rozmiarów kolejki, nie spędziłem w niej dużo czasu. Obsługa pracowała bardzo sprawnie, dzięki czemu już po chwili byłem w środku. W tym roku po raz pierwszy Falkon odbył się w budynku Targów Lublin i sąsiadującej z nim szkole. Do tej pory konwent odbywał się w szkołach, ale co roku popularność imprezy zwiększała się tak bardzo, że żadna szkoła (ani nawet zespół szkół) w mieście nie dałaby rady pomieścić tylu gości. Niektórzy uczestnicy konwentu narzekali, że ta zmiana wiąże się z koniecznością wędrowania między jednym, a drugim budynkiem, ale było to jedyne słuszne wyjście i chwała organizatorowi za użycie takiego rozwiązania.
Najbardziej interesującą atrakcją piątku była według mnie prelekcja o grze The Old Republic. Wyjaśniła ona graczom niektóre zmiany w rozgrywce (lub w większości przypadków ich brak) i dała dużo do myślenia tym, którzy planowali skorzystanie z nowo wprowadzonej opcji grania za darmo. Ci, którzy zdążyli przybyć przed rozpoczęciem konwentu mogli wysłuchać prelekcji o gwiezdnowojennych superbroniach, których w naszym uniwersum jest pełen wachlarz.
Sobotnie atrakcje rozpoczęła, znana wszystkim czytelnikom naszego portalu, Cathia, która opowiedziała o Sithach. Później usłyszeliśmy prelekcję na temat Zakonu Jedi (chyba w ramach zachowania równowagi Mocy). Fani mogli dowiedzieć się o podobieństwach Jedi i Samurajów, a także o tym, co łączy ich ze słynnymi templariuszami. Poza salą, w której odbywały się prelekcje, Gwiezdne wojny miały też swoje drugie miejsce – w głównej hali powstało stoisko 501 Legionu i Rebel Legionu, gdzie można było zrobić sobie zdjęcie na Gwieździe Śmierci, albo zagrać w grę Kinect Star Wars.
Obecność obu tych organizacji kostiumowych wprowadziła świetną atmosferę. Trudno było pójść gdzieś, gdzie nie można było napotkać szturmowców, Sithów, Jedi lub rebelianckich pilotów. Jeśli weszło się na halę we właściwym momencie można było nawet poobserwować proces „tworzenia” Dartha Maula. Oba legiony zebrały się w sobotę na wspólną prezentację, na której wspominano na temat strojów, jednak kompleksowe informacje na ten temat fani Gwiezdnych wojen mogli usłyszeć dnia następnego, który zaczął się od dwóch godzin prezentacji na temat tworzenia strojów. W międzyczasie odbywały się turnieje nowej gry X-Wing. W sobotę ścierali się ze sobą gracze zaawansowani, a w niedzielę ci początkujący. Niestety organizatorzy nie postarali się w tym przypadku i drugi turniej odbył się w tym samym czasie, co inna atrakcja gwiezdnowojenna. Można było tego uniknąć i zorganizować turniej w czasie prelekcji o Star Treku.
Ponieważ to mój drugi konwent w życiu, trudno byłoby uniknąć porównywania go z Avangardą, od której zaczęła się moja przygoda z tego typu festiwalami. Falkon 2012 był imprezą na większą skalę – na Avangardzie mało kto występował w jakimś stroju (było jedynie sporo osób z kocimi uszkami), przez co konwent wydawał się być chwilami paradą dziwaków (w pozytywnym znaczeniu!) – można było zobaczyć Simów, Assassynów ze znanej serii Assassin’s Creed oraz wielu innych. Organizator Avangardy nie postarał się jednak o zachęcenie organizacji kostiumowych do przybycia, za to zadbał o dużą ilość konkursów, których w Lublinie trochę mi brakowało. Nie ze względu na nagrody, lecz dlatego, że samo uczestniczenie w nich jest świetną zabawą. Falkon 2012 miał swoje plusy i minusy, jednak te pierwsze znacznie przeważyły, co sprawiło, że wydarzenie to zapadnie mi na długo w pamięć i da siły, by znieść w następnym roku jesienną, studencką monotonię, która następnym razem będzie też oczekiwaniem…