Jak każdy fan Star Wars darzę pewnym respektem tak zwany kanon. Cenię sobie porządek, logiczną chronologię i uwielbiam chwilę, kiedy podczas czytania książki wyłapuję delikatne nawiązanie do innego źródła. Zdaję sobie sprawę, że kanon jest niezbędny, aby posegregować jakoś setki książek, komiksów, filmów i gier, ale to wcale nie oznacza, że jestem ślepy na to, co się do niego nie zalicza. W szczególności interesują mnie dzieła fanowskie. Fanfilmy, na ten przykład.
Filmy stworzone przez fanów są tak różne, jak sami fani. Mamy tu bieganiny po lesie, nieco sztywne animacje komputerowe, widowiskowe rąbaniny mieczami świetlnymi, parodie, alternatywne historie, zwiastuny filmów, które nigdy nie powstaną a także… profesjonalne produkcje z przemyślanym scenariuszem, sporym budżetem, armią statystów i efektami specjalnymi na wysokim poziomie (niekoniecznie ze wszystkimi tymi elementami). A jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planami kilku ambitnych fanów, w najbliższym czasie lub przynajmniej w tym roku można liczyć na kilka takich filmów.
Jeśli coś zasługuje, aby nazwać to owocem pracy fanów z całego świata, to na pewno zalicza się do tego projekt Star Wars: Uncut blisko pół tysiąca piętnastosekundowych scenek tworzących razem Nową nadzieję w zupełnie nowej formie. Czy jest ktoś, kto o tym nie słyszał? A może ktoś, kto tego nie polubił? Przyjmijmy założenie, że nie. Zaryzykuję więc stwierdzenie, że wszystkich ucieszy fakt, że twórcy Star Wars: Uncut postanowili zaszaleć raz jeszcze i stworzyć… domyślcie się, co.
Jak donosi oficjalna strona projektu kolejny Epizod w wersji Uncut jest gotowy w dziewięćdziesięciu siedmiu procentach z 480 scenek do kompletu brakuje zaledwie trzynastu, a te, które są już gotowe i dostępne do oglądania prezentują skrajne poziomy. Są wśród nich… albo nie! Fabułę już i tak znacie, to co wam będę psuł zabawę i zdradzał szczegóły. Pod żadnym pozorem nie wchodźcie na stronę Star Wars: Uncut! Nie oglądajcie gotowych scenek! W ogóle zapomnijcie o tym projekcie i dajcie się zaskoczyć premierą! Powiem tylko, że będzie można boki zrywać…
Zmieńmy temat. Teraz coś poważniejszego, może jakiś dokument. Projekt znany jako IMPS The Relentless po raz pierwszy ujrzał światło dzienne w 2005 roku i z założenia miał stanowić ośmioczęściową serię imperialnych filmów propagandowych. I choć twórcom było ciężko i nieraz sprawiali wrażenie, że ich dzieło umiera, to jakoś udało im się ukończyć dwie świetne części o zmaganiach szturmowców na planecie-mieście i ośnieżonym świecie. Każda z nich została bardzo ciepło przyjęta i to pomimo (a może głównie dlatego) nieco zwariowanego humoru i dość luźnego traktowania realiów Star Wars. Co jednak najważniejsze, trzecia część ma mieć premierę już wczesną wiosną! O samym filmie nie wiadomo praktycznie nic, ale sądząc po zdjęciach zza kulis akcja tym razem ma się przenieść na pokład imperialnego niszczyciela, być może znanego już niektórym „Nieugiętego”. Twórcy poinformowali jednak, że na rozdział czwarty ponownie przyjdzie sporo poczekać. Dlatego też, aby przyspieszyć produkcję, zorganizowali zbiórkę pieniędzy.
Na zebranie 50 tysięcy dolarów dali sobie czas do czerwca, a wszystko wskazuje na to że warto wpłacić nawet małą sumkę. Pieniądze mają zostać przeznaczone na zakup nowego sprzętu i materiałów koniecznych do produkcji. Jeśli świadomość pomocy Wam nie wystarczy, to wiedźcie, że można sobie „kupić” materiały zza kulis, pamiątkowe plakaty i medale, a nicki tych, którzy pomogą najbardziej zostaną bezpośrednio wykorzystane w produkcji. No i, oczywiście, będą oficjalne podziękowania dla każdego ze sponsorów.
Podobną strategię przyjęli inni fani znani ze swojej serii fan filmów starych bo starych, ale nadal przyjemnych w odbiorze. Ich celem było zebranie 20 tysięcy, co udało im się zaskakująco łatwo i właśnie w tej chwili ciężko pracują, aby przedstawić nam kolejny rozdział historii, która rzekomo skończyła się już kilka lat temu. Pytacie o jakiej historii mowa? Otóż mowa o historii dziewczyny niedocenianej przez nikogo, chociaż Sojusz Rebeliantów powinien nosić ją na rękach. Podczas gdy Skywalker, Organa i Solo zbierali laury, ona stała z boku, umożliwiając tej trójce większość z ich sukcesów. Chodzi tu oczywiście o Stacy, znaną bardziej jako Pink Five.
Tak jest! Słynna Różowa Pięć powraca! Całkiem niedawno twórcy serii odzyskali ze spalonego komputera kilka starych nagrań i uznali, że mogliby dokończyć to, co zaczęli. Return of the Pink Five Volume 3 ma być bezpośrednią kontynuacją poprzedniej części, zawierającą kilka scen, jakie planowano w niej umieścić. W większej mierze ma to jednak być nowy film na jak najwyższym poziomie. Zapowiedziano około stu różnego rodzaju efektów specjalnych, zdjęcia zakończono w listopadzie ubiegłego roku, a obecnie film jest w zdecydowanej wiekszości gotowy. Poza tym zapowiedziano, że zainteresowanie fanów zachęciło twórców do stworzenia jeszcze jednego, krótkiego filmu stanowiącego prequel całości. Poza oficjalnym potwierdzeniem wiadomo o nim tylko tyle, że ma przedstawić przeszłość Stacy oraz jej wpływ na wydarzenia przedstawione w Nowej Trylogii aż strach pomyśleć co ta mała naskrobała…
Tak czy owak, pozostaje nam czekać. Wstępnie zapowiedziano, że premiera dla sponsorów odbędzie się pierwszego marca, a pozostali widzowie będą musieli poczekać miesiąc dłużej.
W międzyczasie można zainteresować się filmem ze starego kontynentu, kolejnym czekającym na swoją premierę od kilku lat. Mowa o francuskim Versus II osadzonym w czasach Czystki Jedi. Zaznajomieni z pierwszą częścią wiedzą, że stanowiła ona klimatyczny,niemal pozbawiony słów pojedynek pomiędzy padawanem Dariussem, a bezimiennym wojownikiem Sithów. Z czasem pojawił re-montaż zatytułowany The Way to Shadow, a w końcu zwiastun części drugiej zapowiadanej na „następną zimę”. Zimy jednak mijały jedna za drugą, a oznak premiery jakoś nie było widać.
Dopiero niedawno coś się zmieniło na faceboowym profilu Nicolasa Santini, pomysłodawcy, reżysera i odtwórcy głównej roli, co jakiś czas pojawiają się zdjęcia nieukończonych modeli, oficjalna strona filmu została odnowiona i prezentuje szczegółowy plan tego, co twórcom zostało jeszcze do zrobienia. A jest tego stosunkowo niewiele 15 scen. O fabule wiadomo niewiele. Film ma prezentować zmagania Dariussa z polującymi na niego łowcami nagród, batalionem klonów oraz Sithami… i tyle. Jednak warto mieć nadzieję, że premiera nie zostanie przesunięta na kolejną „następną zimę”, choćby dlatego, że film przedstawia naprawdę wysoki poziom techniczny. Sądząc po nielicznych materiałach szykuje się prawie godzinne widowisko dostępne w kilku językach i wypełnione po brzegi efektami specjalnymi.
A zatem cztery fanfilmy. Jest na co czekać? Jest!