Uwaga! Artykuł został pierwotnie opublikowany we wrześniu 2013 roku, zanim m.in. dawne Expanded Universe zostało zamienione w Legendy.
Jeśli ktoś poprosiłby mnie o dowód na to, że świat Star Wars przeczy podstawowym prawom fizyki, najpewniej wskazałbym na miecz świetlny – broń białą stanowiącą słup cholernie gorącej energii i wyposażonej dodatkowo w fajną poświatę. Służy też jako świetlówka, pułapka na komary albo przenośny piecyk. Coś takiego byłoby mniej więcej możliwe do skonstruowania, gdyby nie kilka istotnych faktów. Ostrza mieczy świetlnych rzucają cienie, pomimo tego, że są nieważkie i same stanowią źródło światła. Jednocześnie nie mogą być promieniem lasera, choćby dlatego, że ostrze posiada ograniczoną długość, a dwa miecze mogą się ze sobą krzyżować (powtarzam: nie posiadają masy).
Podobnych paradoksów można wskazać jeszcze wiele, a każdy kolejny przyprawiałby fizyków o coraz większą siwiznę, ale skoro już udowodniliśmy, że broń Rycerzy Jedi kpi sobie z naturalnego porządku rzeczy, spróbujmy sprawdzić, czy jej bezczelność nie sięga dalej. Pomyślmy, czy ostrze miecza świetlnego można wygiąć, złamać, przeciąć lub wpłynąć w jakikolwiek sposób na jej stan fizyczny.
Na początek wyjaśnijmy sobie, czym właściwie jest takie ostrze. Z miejsca należy wykluczyć wiązkę światła, promień lasera czy inną znaną nam formę świetlną. Miecz działa bowiem na dość osobliwych zasadach. Energia wytwarzana przez umieszczoną w rękojeści baterie z diatium, dzięki skomplikowanemu systemowi soczewek jest przekształcana do postaci plazmy, która z kolei przedostaje się przez kryształ i zyskuje materialną formę ostrza. Skonstruowanie takiego mechanizmu przy poszanowaniu obowiązujących w naszym świecie praw jest po prostu niemożliwe, dlatego, aby ułatwić sobie zadanie przyjmijmy, że ostrze miecza świetlnego stanowi piąty stan skupienia – najbliżej mu do plazmy, ale posiada też pewne cechy ciała stałego.
Najprostszym sposobem wpłynięcia na taką substancję wydaje się zmniejszenie jej objętości, co byłoby równoznaczne ze skróceniem długości ostrza, a z tym nie ma większego problemu – klingi mogą posiadać rozmaite rozmiary, a odpowiednio skonstruowany miecz posiada nawet regulator jej długości. Jednak najpewniej dochodzi tu jedynie do zmiany ilości energii generowanej przez baterię. A co z bardziej brutalnymi metodami? Co jeśli na drodze energii postawić przeszkodę? Cóż, jeśli będzie ona posiadać niewielką wytrzymałość, taką jaką ma na przykład żywa tkanka, miecz przejdzie przez nią jak przez masło, pozostawiając po sobie uroczą pamiątkę w postaci dymiącej spalenizny. Jednak w przypadku nieco wytrzymalszych materiałów, dzieje się inaczej. Miecz nie stawia wielkiego oporu jeśli wbić go w silnie opancerzone drzwi, ale aby wyciąć, lub właściwie wypalić, w takiej przeszkodzie większy otwór należy włożyć w to nieco siły. Ostrze powolutku będzie zwiększało wypalany otwór, ale nie jest do końca pewne, co wówczas się z nim dzieje. Najpewniej w ogóle nie zmienia swojej długości, ale niewykluczone, że odpowiednia przeszkoda jest w stanie choćby w niewielkim stopniu ją ograniczyć. Nie trzeba długo szukać, aby znaleźć godną uwagi substancję: mandaloriańska stal, skorupa orbalisków, łuski zillo, niektóre stopy metali wykorzystywane w budowie statków oraz niesławne kortosis.
Właśnie na nim się skupimy. Jest to nietrwały metal, który w postaci nieoczyszczonej wchodzi w reakcję z zawartym w obwodach miecza dimetris i powoduje chwilowe sprzężenie zwrotne w obwodach broni. W efekcie miecz przestaje działać. Nie o to nam jednak chodzi, dlatego spójrzmy na o wiele ciekawsze oczyszczone kortosis, niegdyś powszechnie stosowane w produkcji większości broni białej. Nawet niewielka domieszka tego metalu dawała ostrzu odporność na broń świetlną, a jej użytkownik zyskiwał realną szansę w pojedynku z Jedi. Wyobraźmy sobie zatem pionową ścianę wykonaną z czyściutkiego kortosis, przed którą znajduje się miecz świetlny o klindze skierowanej prostopadle do ściany. Miecz przesuwa się w stronę ściany aż do momentu gdy ostrze natrafi na przeszkodę, której przecież nie potrafi pokonać. Co się wówczas stanie? Trudno dać jasną odpowiedź, gdyż przy użyciu odpowiedniej siły może zajść wiele zjawisk. Możliwe, że obwody miecza ulegną kortosis, które spowodują jego awarię, ale równie prawdopodobne jest to, że dalsze przesuwanie miecza w stronę ściany okaże się niemożliwe – niezależnie od siły jaką wykorzystamy, kortosis będzie stawiało opór. Uszkodzeniu może też ulec samo kortosis, choćby wykruszeniu spowodowanemu działaniu wyjątkowo dużej siły, która z pewnością wpłynie również na miecz. Wreszcie, całkiem prawdopodobne jest, że niepokonane ostrze będzie musiało ulec ścianie i ograniczyć swoją długość. Oczywiście, może to być efekt działania jakiegoś rodzaju bezpiecznika, który w sytuacjach awaryjnych gwałtownie zmniejsza ilość wykorzystywanej energii i skraca ostrze, ale nie zmienia to faktu, że mit o możliwości skrócenia świetlnego ostrza jest prawdopodobny.
Zatrzymajmy się jeszcze na chwilę przy naszym przykładzie ze ścianą. Gdyby zamiast miecza świetlnego, użyć metalowego pręta i wykorzystać odpowiednio dużą siłę, jest bardzo możliwe, że pręt ulegnie wygięciu. Czy tak samo działoby się z bronią Jedi? Z przyczyn oczywistych, nie ma mowy o załamaniu lub odbiciu ostrza, tak jakby stanowiło ono wiązkę światła. Mamy tu do czynienia ze zjawiskiem nie spotykanym w naszym świecie i pozostaje nam gdybanie. Żadne źródła nie tłumaczą też, czy osobliwą plazmę ostrza można doprowadzić do postaci plastycznej, którą można by uformować, ale warto wspomnieć o pewnym wariancie tej broni zwanym potocznie biczem świetlnym. Jak sama nazwa wskazuje jest to pejcz utworzony z wiązek energii świetlnej, nierzadko zauważalnie cieńszych niż w tradycyjnej broni. Odmiana wielorzemienna jest łatwa do rozpoznania, gdyż w postaci nieaktywowanej do złudzenia przypomina zwykły bicz złożony z kilkunastu kabli. Owe kable, po aktywowaniu broni pokrywają się warstwą energii świetlnej, co może wskazywać, że nie są bronią świetlną w klasycznym tego słowa znaczeniu – „ostrze” posiada postać materialną, a rozgrzana plazma jedynie ją pokrywa. Z tego wynika, że sama energia nie ulega wygięciu, a jedynie dokładnie przylega do giętkiego kabla. Inaczej sprawa ma się z biczami jednorzemiennymi, które przed aktywacją niczym nie różnią się od tradycyjnego miecza świetlnego. Rękojeść po aktywacji generuje giętkie „ostrze”. Co ciekawe, powstaje ono na takiej samej zasadzie co w przypadku mieczy, a specyficzne właściwości uzyskuje dzięki specjalnej kombinacji kryształów wykorzystanych do budowy broni. Wniosek: jeśli mamy do czynienia z odpowiednim wariantem broni świetlnej, jej wygięcie nie stanowi żadnego problemu. A ponieważ takie zjawisko jest osiągalne tylko przy zmianie parametrów miecza, mit należy uznać za prawdopodobny.
Najciekawszym zjawiskiem, jakiemu się przyjrzymy, będzie złamanie miecza świetlnego. Wiadomo, że Chuck Norris jest w stanie zrobić to gołymi rękoma, ale pomińmy ten aspekt. W takim wypadku ponownie kłania nam się kortosis, ale średnio możemy je zaakceptować, gdyż w nieoczyszczonej postaci wpływa raczej na rękojeść miecza niż na jego ostrze. Historycy Jedi z pewnością wskazaliby tutaj na niektóre starożytne miecze Sithów, które ponoć przecinały ostrza broni świetlnej przy okazji spalając jej obwody. Jest to jednak odosobniony przypadek i nie do końca określono, co znaczy „przeciąć”. Spróbujmy więc inaczej. Przyjmijmy, że złamanie miecza jest równoważne całkowitemu, choć niekoniecznie nieodwracalnemu przerwaniu (nie ograniczeniu!) przepływu jego energii. Naszym celem jest znalezienie substancji, przez którą ostrze swobodnie przechodzi, ale traci swoją ciągłość w miejscu skrzyżowania. Z pewnym przymrużeniem oka za taki materiał można uznać… kolejne ostrze. Spójrzmy na większość gwiezdnowojennych pojedynków. Ilekroć dochodzi do skrzyżowania kling, jedna z nich nie napiera na drugą. Zamiast tego oba ostrza łączą się ze sobą nie zmieniając swojej długości. W miejscu skrzyżowania z pewnością zachodzą jakieś zjawiska, których efektem są iskry i charakterystyczne syczenie i nic nie stoi na przeszkodzie, aby przyjąć możliwość, że ostrza w tym miejscu ulegają przerwaniu.
Doszliśmy zatem do wniosku, że fizyczne zniekształcenie świetlnego ostrza może, ale podkreślam – MOŻE być możliwe. Z braku przekonującego dowodu musimy zadowolić się takimi , ale ze względu na moją skromną naturę pozwolę sobie w tym miejscu poinformować wszystkich, że nie jestem fizykiem i z pewnością zapomniałem o jakimś ważnym aspekcie. Może zdołacie go wyłapać i skorygować moje rozważania. Do tego czasu uznaję mit za prawdopodobny.