Nie da się ukryć, że jestem osobą, której miłość do Gwiezdnych wojen zaczęła się od Epizodów IV-VI i te filmy uważam za klasykę, do której należy porównywać wszystko, co potem ukazało się pod szyldem Star Wars: książki, komiksy czy choćby preqele. Nowa Trylogia to zupełnie inny rodzaj kina, może nieco mniej mi odpowiadający, jednak i w niej znalazło się mnóstwo rzeczy, które mnie po prostu wbiło w fotel. Gotowi na mały przegląd moich ulubionych motywów, postaci i scen? Ostrzegam, jest wysoce subiektywny.
10. Stroje Padmé
Nie da się ukryć, że ten element prequeli zapiera dech w piersiach niejednej fance. Nawet Carrie Fisher przyznała, że zżerała ją dzika zazdrość, kiedy uświadomiła sobie, że ona sama latała praktycznie w jednym stroju przez całą Nową nadzieję, podczas gdy Padmé zmienia suknię, gdy tylko przechodzi przez drzwi. Nie do końca podobają mi się te strojne suknie królewskie, ale rozmaite „lżejsze” stylizacje to klasa sama w sobie.
9. Rozmowa Anakina i Palpatine’a w operze
Uwielbiam tę scenę nie tylko dlatego, że dzięki niej na scenie pojawił się kolejny Sith, o losach którego opowiada jedna z lepszych powieści gwiezdnowojennych. Cały jej klimat przesycony jest tajemnicą i mrokiem, rodzącym się w duszy Anakina. Doskonała muzyka tylko go podkreśla.
8. Przejście technologii starorepublikańskiej w imperialną
Chociaż trójkątne okręty tych złych zaczynają mnie czasem mocno irytować, podoba mi się sposób, w jaki prequele powoli odchodzą od lśniących statków z EI, by w finale EIII zaprezentować niszczyciele typu Venator, którym już blisko do naszych ulubionych klinowatych ISDeków. W dodatku w tle już widać (i słychać) podobne do TIE myśliwce. Również od zbroi klonów do pancerza szturmowca już niedaleko.
7. Teaserowy plakat Mrocznego widma
Znacie moją opinię prequele zrobiły z Anakina Skywalkera zamiast mrocznej legendy, której spodziewali się fani, rozlazłą amebę, jednak są i dobre rzeczy z nim związane. Kilka z nich pojawia się w tym zestawieniu, a w tym punkcie chcę oddać sprawiedliwość plakatowi, który sprawił, że moje serce zabiło dużo szybciej i tak działo się do premiery The Phantom Menace. Jeden z lepszych, jakie miałam okazję oglądać.
6. Jango Fett
Jeśli wydawało mi się, że Boba Fett to najlepszy łowca, jakiego można ujrzeć na ekranie, to miałam rację – wydawało mi się. Jego ojciec Jango jest równie ciekawą postacią i równie efektywnie co za kilkanaście lat młody Boba radzi sobie z wyzwaniami stawianymi przez los i zleceniodawców. Rozmowa Jango i Obi-Wana na Kamino jest jedną z lepszych scen w całej Nowej Trylogii, a fakt, że łowca bez problemów praktycznie wykonuje cały plan Dartha Sidiousa, wzbudza podziw.
5. Duel of the Fates
Tu nie trzeba nic mówić, tu trzeba po prostu posłuchać. Ja tylko pamiętam, jak się tym zasłuchiwałam i jakie snułam teorie przed premierą EI.
4. Hrabia Dooku
Nie wykluczam, że wysoka pozycja Hrabiego na tej liście to efekt mojego głębokiego uczucia do Christophera Lee, jednak sama postać jest szalenie ciekawie wykreowana. Rozczarowany Zakonem Jedi pobierający nauki Sithów? Brzmi znajomo? Brzmi. Jednak w przypadku Hrabiego Dooku to nie lekceważąca decyzja wynikająca z głodu władzy i potęgi. Dooku pragnie zmian i aby ich dokonać, jest gotów na wszystko, również na sprowokowanie ogólnogalaktycznego konfliktu.
3. Palpatine
Nie byłam fanką Imperatora w Oryginalnej Trylogii, irytował mnie jak mało kto, choć nie mogłam mu odmówić niechętnego podziwu. W prequelach jednak zaimponowała mi jego cierpliwość i misterność, z jaką powoli tkał swoje plany. Nie ma u niego miejsca na pośpiech, wszystko czeka na swój czas, a problemy i przyszłość przewidywana jest niemal zawsze. Doskonały polityk i manipulator, chyba właśnie za to go sobie cenię.
2. Pojedynek na Mustafar
Moja przyjaciółka powiedziała kiedyś, że tym, co kocha w Gwiezdnych wojnach najbardziej, są walki Jedi. Nie mogę jej odmówić racji. W prequelach zachwycił mnie zarówno pojedynek na Naboo, jak i na Mustafar, jednak palmę pierwszeństwa przyznaję temu ostatniemu. Był dużo bardziej dramatyczny niż ten z E I, również dlatego, że ścierały się osoby będące sobie w pewnym sensie najbliższe. Kiedy widzę synchroniczne ruchy Anakina i jego mistrza, nie mogę wyjść z podziwu zarówno dla aktorów, jak i dla Nicka Gillarda.
1. Zakończenie Ataku klonów
Moje robaczywe serduszko było niemal zawsze po stronie Imperium, dlatego też jedna z ostatnich scen Ataku klonów, ta z prezentacją armii na Coruscant, będzie już zawsze moją ulubioną, zarówno ze względów wizualnych (jak mawiała jedna z postaci w Trylogii Thrawna: „W paradach to oni zawsze byli dobrzy”), jak i muzycznych. Wplecenie Marsza imperialnego do muzyki będącej jej tłem było doskonałym pomysłem i kiedy widzimy zadowolony profil Palpatine’a i bezsilną rozpacz Baila Organy, przypominamy sobie, co stanie się za kilkanaście lat.
A co Was zachwyciło w Nowej Trylogii?