Odkąd dowiedziałem się, że LucasArts został „wydzierżawiony” Electronic Arts mam strasznie mieszane uczucia. Z jednej strony fajnie, ponieważ Elektronicy na pewno nie zrezygnują z prób wyciśnięcia z licencji, ile się tylko da, co oznacza sporo gier. Jednak z drugiej strony obawiam się o ich jakość i miliony DLC do każdej z nich, ponieważ EA już nieraz udowodniło, że najlepsze w ich grach to świat, na który mają licencję. Seria Władcy Pierścieni czy Harry’ego Pottera to była istna kopalnia złota, ale ile z wydanych na ich podstawie gier było naprawdę dobrych, a ile to zbierające pieniądze (bo ludzie i tak kupią) crapy wie chyba każdy, kto się z nimi zetknął. W tej części chciałbym opowiedzieć, na powstanie jakich gier mam największe nadzieje.
1. Strategia w czasach Wojen Klonów. Niby istnieje Battlegrounds dziejący się w tym konflikcie oraz genialny mod do Forces of Corruption – Republic at War, ale chciałbym zobaczyć taką grę opartą na współczesnych możliwościach. Dziesiątki okrętów z setkami myśliwców w przestrzeni, a na planecie legiony klonów przeciwko armiom droidów. Taki RTS z rozmachem serii Total War. No i najważniejsze – żadnych problemów przy graniu ze znajomymi typu „niezgodność wersji” czy „błąd połączenia”. Nie uwierzę, że to by się nie sprzedało.
2. Pojedynki na miecze świetlne na kontrolerze PlayStation Move. Przy całej mojej niechęci do Xboxa 360 muszę ukłonić się grze Kinect Star Wars. Gra nie jest może idealna, ale jest najbliżej tego, o czym marzy chyba każdy fan Gwiezdnych wojen. Mowa oczywiście o trzymaniu w rękach miecza świetlnego. Kinect Star Wars niestety jest bardzo topornym systemem, nie odwzorowuje dokładnie tego, jak chcemy zaatakować, a jedynie porównuje nasz ruch z dostępnymi szablonami przy częstym (ledwie zauważalnym co prawda, ale jednak) opóźnieniu. PlayStation Move udowodnił w niejednej grze, że jest dużo bardziej precyzyjny i daje efekt, że naprawdę dzierżymy broń, a nie machamy ręką w powietrzu mówiąc „These aren’t the droids you’re looking for.”
3. Jeśli już jesteśmy przy pojedynkach. Bijatyka oparta na postaciach (i ich zdolnościach) z Gwiezdnych wojen byłaby świetna. Niby mamy Revenge of the Sith, ale to już relikt przeszłości, świetna odskocznia (i na razie jedyny sensowny wybór w tej kategorii) i tyle. Namiastkę możemy odnaleźć w SoulCalbur IV, gdzie za opłatą możemy odblokować postaci Yody, Datha Vadera i Starkillera, jednak to jest malutko. A szkoda, ponieważ potencjał do wykorzystania ogromny.
4. Star Wars 1313. Uncharted w świecie Gwiezdnych wojen. Nie potrafię zrozumieć, czemu projekt został anulowany (nie pasuje do wizerunku Disneya?). Wszystko zapowiadało się świetnie (ba, nawet widzieliśmy nawiązania w piątym sezonie The Clone Wars), przygody Boby Fetta z okresu kiedy Imperium jest u szczytu potęgi, a on sam rozpoczyna karierę łowcy nagród. Mroczny klimat, świetny pomysł na fabułę, piękne szkice koncepcyjne i zapada jedno pytanie: Lucas, why?
5. Jedi Nadiru Radena pisał niedawno o bohaterach, których przygody powinny być kontynuowane. W przypadku gier z niecierpliwością czekam na kolejnego Jedi Knighta z Kylem Katarnem. Nie chcę powielać moich zachwytów z pierwszej części tej serii artykułów, dość powiedzieć, że Jedi Academy nie spełniło moich wszystkich oczekiwań. To znaczy, nie było złe, możliwość walki różnymi mieczami świetlnymi, wybór którą z technik Mocy chcemy rozwijać i kolejne przedzieranie się przez hordy Mrocznych Jedi było świetne, ale twórcom jakiś element klimatu umknął.
6. Na koniec największa niespodzianka (nawet dla mnie samego), czyli The Force Unleashed III. Tak, nadal wierzę w potencjał tej serii. Czekam, aż w końcu twórcy wyzwolą swoją całą Moc i udowodnią, że potrafią zrobić grę doskonałą (nawet kosztem kanoniczności), w której znowu poczujemy, że kierujemy półbogiem w jego ciekawej historii, a nie silnym idiotą, którego główna motywacja to obsesja na punkcie jednej kobiety, a wszystko to w absurdalnej i sklejonej na mąkę fabule.
Na tym zakończę tę krótką wyliczankę. No bo w końcu ile można napisać o grach, których nie ma? Mam tylko nadzieję, że będziemy świadkami ziszczenia się tych (nie tylko moich zresztą) nadziei. Następna część tej serii artykułów też będzie o grach, ale już trochę innych… Do zobaczenia za tydzień.