Magia „Star Wars”

Gwiezdne wojny towarzyszą nam już prawie 37 lat, czyli od 25 maja 1977 roku, kiedy to rozpoczęły podbój świata. Od początku nie był to tylko film, a jedyne w swoim rodzaju dzieło, które przeniknęło do każdego istniejącego przejawu kultury codziennej. To nie jest film, który ma tylko bawić, to jest arcydzieło światowego kina, które zmieniło tysiące różnych istnień, kierując je często na nowe tory, dając nadzieję i inspirację.

Przez dziesiątki lat setki wynalazców inspirując się Gwiezdną Sagą tworzyło rzeczy, które dotąd były tylko naukową fikcją. I tak to, co w Nowej nadziei było częścią kosmicznej baśni, dziś staje się rzeczywistością: począwszy od sztucznej inteligencji, tworzonej przez największe umysły nauki, skończywszy na mieczach świetlnych, które dzięki pewnemu projektowi amerykańskiej armii niebawem mogą się stać realną bronią. Dużo środków transportu czy też technologie używane w najnowszych pociągach zainspirowane zostały nowinkami z Gwiezdnej Sagi.

Jednakże skupmy się na samej magii odległej galaktyki, na tym, jak wpływa zarówno na zwykłych widzów, jak i fanów. Na czym polega jej sukces, dlaczego oczarowała dziesiątki milionów ludzi i czaruje nadal, pomimo upływu ponad trzech dekad?

Prostota oraz uniwersalność przesłania i świat, przepiękny, wyjątkowy i żywy jak nic, co powstało w historii to wstęp do magii Lucasa, która zachwyca nas po dzień dzisiejszy. Wartości i wszelkie nauki tego dzieła dzięki swej formie potrafią przemówić do człowieka, do którego zwykłe przekazy filozoficzne bądź religijne mogłyby nie dotrzeć. Największa siła sześciu epizodów polega na postaciach, które inspirują, z którymi możemy w jakiś sposób się identyfikować, których emocje pokrywają się z tym, co czujemy bądź czuliśmy w pewnych etapach życia.

To jest Moc Star Wars inspiracja pokoleń do bycia prawdziwym, do podążania za głosem serca, do poczucia prawdziwej istoty „Mocy” i życia zgodnie ze swoją pasją, bycia człowiekiem honorowym jak bohaterowie, z którymi się utożsamia. Przez lata ludzie zainspirowani Gwiezdnymi wojnami tworzyli coś swojego, oryginalnego począwszy od wielu zacnych pisarzy Science Fiction, którzy podkreślali swoje zamiłowanie do odległej galaktyki, poprzez animatorów, grafików czy filmowców, którzy dają upust swojej pasji, tworząc liczne nawiązania do niej w obrazach. Tak naprawdę wielu wielkich reżyserów kina czerpie z tego inspiracje co jest odczuwalne i widoczne w ich pracach, chociażby w niuansach, w dialogach czy scenografii.

Zwykłemu człowiekowi daje to miejsce w świecie, pewną odskocznię od szarej rzeczywistości, gdzie może kultywować talent, pisząc opowiadania, tworząc fanarty czy zajmując się działalnością fandomową. Wielu muzyków było fanami i tworzyło swoje covery muzyki Johna Williamsa, której doskonałość, emocje i magia znana jest każdemu kinomaniakowi i wielbicielowi Gwiezdnej Sagi. Jako przykład można podać Metallicę, która swego czasu grała Marsz imperialny na swoich koncertach. Także w kompletnie odmiennym gatunku, hip-hopie, Gwiezdne wojny dały natchnienie wielu artystom na przestrzeni lat, powstały utwory o produkcjach Lucasa, jej bohaterach czy właśnie owej magii. Aż dziwi, że fikcyjne światy mogą mieć tak duży wpływ na nasze codzienne życie, nawet jeśli mówią o uniwersalnych wartościach. Jednym z zaskakujących dowodów tego wpływu jest “jediizm” oficjalna religia Jedi, oparta na filmach, której wyznawcami swego czasu określiło się ponad 500 tysięcy ludzi.

Wielu twórców XXI wieku czerpie inspiracje z mistrza Yody, zwanego często prorokiem srebrnego ekranu. Jego słowa z Imperium kontratakuje, uczące podstaw człowieczeństwa, motywowały młodych ludzi do podążania ścieżką Jasnej Strony. Ale czy ta magia nadal działa? Czy słowa mistrza Yody nadal inspirują i czy cały świat Gwiezdnych wojen, rozbudowany już do niewyobrażalnych rozmiarów, wciąż intryguje?

W roku 1999 nastąpiło coś, czego żaden fan nie mógł przewidzieć rozłam na fanów Starej i Nowej Trylogii. Mroczne widmo stało się dla wielu synonimem rozczarowania, filmu dziecinnego, a nawet nieakceptowanego jako część Gwiezdnej Sagi. Z czasem to się jednak zmieniło wielu tych, którzy wówczas siało defetyzm, zaczęło doceniać niuanse i odkrywać tę Moc. Bądź co bądź Epizod I ma tę samą uniwersalną magię, którą miała Stara Trylogia. Dzięki temu, dzięki całej Nowej Trylogii, mamy teraz jedną spójną całość, uzupełnienie i motywację dla pokolenia młodych Jedi. Od premiery ostatniego epizodu, a potem serialu animowanego The Clone Wars widać, że to nadal działa idąc ulicą zauważam grupę dzieci z nowoczesnymi mieczami świetlnymi, którzy łączą siły, by walczyć ze złem i, o ironio, mimo wieku, w którym się jest, chce się wziąć swoją replikę i iść z nimi na największą przygodę życia.

Wszystko to nie jest, jak niektórzy mówią, Lucasa skokiem na kasę magia wciąż działa, sama napędza siebie, a my, pomimo upływu lat, nadal ją czujemy. Jedni mniej, pochłonięci przez problemy codzienności, inni kultywują ją do dziś, nie wstydząc się przebrać za Jedi, nawet mając czterdziestkę na karku. Czuć to było podczas premier nowych epizodów, gdzie ojciec przebrany za Obi-Wana przychodził na premierę ze swoim synem, wyglądającym jak Mroczny Lord Sithów. Ta magia daje też nadzieję, gdy już w ogóle się jej nie czuje. Przeniesienie się do tego świata pozwala często zachować zdrowe zmysły, dać wiarę na to, że jutro będzie lepiej.

Moc, fikcyjna siła, która była podstawą Zakonu Jedi, jest czymś prawdziwym to właśnie ta Moc Gwiezdnych wojen sprawia, że wielu z nas oddaje się pasji, wbrew nierzadkim komentarzom, że to niedorzeczne czy dziecinne. Przede wszystkim daje to siłę do walki z przeciwnościami losu, pomagania innym i znalezienia swojej „Gwiazdy Śmierci” celu, sukcesu, który każdy z nas jakoś chce osiągnąć, spełnić, a który nas napędza. Po prawdzie, chodzi o zachowanie równowagi pomiędzy „wewnętrznym” dzieckiem a dojrzałym sobą, dzięki czemu człowiek staje się szczęśliwszy. Właśnie na tym polega ta Moc, niesamowita, niepowtarzalna, wychodząca poza wszelkie granice i przenikająca kulturę codzienności na wskroś.