Zasada Dwóch – wypaczenie czy zbawienie?

Każdy zna Zasadę Dwóch Dartha Bane’a, każdy wie, że spełniła swoją rolę, ale czy kiedykolwiek ktoś się zastanowił jakim kosztem? Spójrzmy kilka tysięcy lat wstecz. Sithów są setki, wręcz tysiące. Toczą nieustanne wojny z Republiką i rycerzami Jedi w imię swojej wyższości nad innymi istotami. W imię własnej potęgi toczą walki między sobą, pozbywając się rywali. Taka była najstarsza doktryna Sithów do czasu Lorda Kaana, kiedy to (jakże odkrywczo) stwierdzono, że wewnętrzne konflikty wcale nie ułatwiają podboju galaktyki. W związku z tym stwierdzono także, że najlepiej zrównać wszystkich Sithów do jednej rangi z kilkoma Lordami, którzy będą nimi dowodzić (czyżby ukłon w stronę Zakonu Jedi?). Cudowny pomysł, gdyby nie to, że równość ma się tak do Sithów, jak kierowanie się nienawiścią do Jedi. Co było dalej, wszyscy wiemy: Darth Bane, siódma bitwa o Ruusan i bomba myśli.

Bane wymyślił, że Bractwo Ciemności było swoistą herezją, ponieważ odrzucało prawdziwą drogę Sithów, jednocześnie też przyznał Kaanowi rację, że ilość zwolenników Ciemnej Strony zawsze będzie sprzyjać wewnętrznym walkom o władzę. Wniosek? Zredukujmy liczbę Sithów do dwóch mistrza i ucznia. „Jeden, by przyjąć potęgę, drugi, by jej pożądać”. Jak wiemy sprawdziło się to, po tysiącu lat spiskowania udało się obalić Republikę, niemal całkiem wytępić Jedi i osadzić Sitha na tronie Galaktycznego Imperium.

Jednak czy Zasada spełniła swoja rolę w stu procentach? Osobiście w to wątpię. Zasada miała gwarantować kilka rzeczy: uczeń będzie próbował stać się silniejszy od mistrza, ukrycie istnienia Sithów przed resztą galaktyki, brak podziałów wynikających z dużej liczby członków.

Zajmijmy się pierwszym argumentem. Uczeń silniejszy od mistrza? Wolne żarty, śmiem powiedzieć, że im dłużej praktykowano Zasadę, tym większe miernoty się trafiały. Sithowie z coraz potężniejszych stawali się coraz bardziej podstępni i przebiegli. Uczniowie zaczęli odchodzić od bezpośredniej konfrontacji z mistrzem na rzecz podstępnego morderstwa. Spójrzmy, jak zginął Darth Tenebrous (przygnieciony głazami i skręcony kark), Darth Plagueis (morderstwo w czasie snu), czy, o ironio, Darth Sidious (niespodziewanie wyrzucony w przepaść przez własnego ucznia). Palpatine z własnej woli zrezygnował z nauczenia się kreowania życia od Hego Damaska tylko po to, żeby po trzydziestu latach bawić się w bolesne przenoszenie świadomości do innego ciała. Nie neguję ewidentnej potęgi tych Lordów, ale szczerze wątpię, by dali radę Bane’owi czy nawet Zannah. Potężne techniki zostały zapomniane lub świadomie odrzucone. Darth Bane poprowadził Sithów do zwycięstwa, ale czy na pewno do potęgi?

Ukrycie istnienia Sithów. Częściowo się udało. Do bitwy o Naboo Rada Jedi negowała przetrwanie Sithów. Jedynie Yoda miał pewne podejrzenia, natomiast zdradzanie się ze swoją tożsamością wobec galaktycznych korporacji świadczy o kosmicznej głupocie. Neimoidian chyba jedynie strach przed własną śmiercią powstrzymał przed zdradzeniem, kto naprawdę stał za inwazją na Naboo. Ryzyko absolutnie za duże i nadal jestem zdziwiony, jak wielkie szczęście mieli Sidious i Plagueis, że Gunray niczego nie wypaplał wobec tak oczywistych dowodów, jak pojedynek z Maulem czy „Scimitar”. Nie da się jednak zaprzeczyć, że dwie osoby łatwiej ukryć niż tysiąc, pod tym względem punkt dla Bane’a, aczkolwiek niczego wielkiego tym nie odkrył.

Brak podziałów. Niewypał kompletny. Praktycznie co Sith to inne priorytety, czy inne plany na przejęcie władzy nad galaktyką. Darth Vectivus (o ile to, co przekazała Lumiya było prawdą) postanowił się zabawić w dobrego Sitha, Gravid stwierdził, że bardziej odpowiada mu styl życia Jedi, Ramage wolał zgłębiać podróżowanie w czasie, a Tenebrous i Plagueis wydawali się bardziej skupieni na rozwijaniu swojej więzi z Mocą poprzez genetykę. O odłączeniu się Dartha Millenniala i stworzeniu Proroków Ciemnej Strony nawet nie wspomnę. Koniec końców i tak zawsze kończyło się na walce ucznia i mistrza, co stanowi swoiste zaprzeczenie idei Sithów. Przyjmując Zasadę Dwóch, mistrz godzi się na bycie zabitym przez swojego ucznia, kiedy celem Sithów była od wieków wieczna władza i nieśmiertelność. Czym innym jest wieczna rywalizacja i możliwość tego, że uczeń może zabić, a czym innym zaakceptowanie faktu, że i tak mistrz musi zginąć.

Zasadę Dwóch można streścić jednym zdaniem: tysiąc lat przygotowań do dwudziestu lat władzy. Darth Bane wygrał, ale było to pyrrusowe zwycięstwo. Zwłaszcza w perspektywie, że Zasada Dwóch nie przeżyła nawet Dartha Caedusa (pomijając to, że bardziej wierzył w herezje Vergere niż nauki Lumiyi), który nie znalazł sobie nawet odpowiedniego ucznia (ba, nawet nie zabił mistrza…). Śmiać mi się też chce, gdy pomyślę, jak Bane z holokronu ochrzanił Krayta za jej odrzucenie. No bo w końcu czym się od siebie różnili? Obaj zreformowali Sithów na swój sposób, odrzucając poprzedni system i obaj doprowadzili ich do władania nad galaktyką, więc skąd ta hipokryzja?