„Rebels 1×12: Call to Action”

Marik: Po wielu odcinkach nieprawdopodobnie szczęśliwych uników, ucieczek i zbiegów okoliczności Rebelianci po raz pierwszy wpadli w prawdziwe tarapaty. W The Clone Wars już w piątym odcinku dostaliśmy pierwsze połowiczne zwycięstwo, a w dziewiątym siły Republiki dostały poważne lanie. W Rebels dopiero teraz doczekaliśmy się zakończenia odcinka, które nie wyglądałoby cukierkowo. Cieszy też fakt, że serial odchodzi od formy pojedynczych starć Imperium i załogi „Ducha”, a zaczyna się wprowadzanie elementów wojny psychologicznej, a niesamowite szczęście rebeliantów wzbudza zainteresowanie samego Tarkina, który jest kolejną już filmową postacią, jaką przedstawiono w serialu. Ciekawi mnie tylko, jak wyjdzie scenarzystom prowadzenie fabuły, gdy dostępni bohaterowie pierwszej trylogii się wyczerpią. Odcinek zasługuje nawet na 8/10.

Nadiru: Wspominałem może przy okazji ostatniego odcinka, że nie zawsze wszystko się musi udawać bohaterom Rebels? No i proszę – oto Call to Action, kolejny dobry tego przykład. Tak więc jest to zdecydowanie największy plus tego epizodu. Kolejny to, oczywista oczywistość, pojawienie się wielkiego moffa Tarkina, z mistrzowsko podłożonym głosem. Co jest sporym zaskoczeniem, bo to Lando miał być „tą” postacią z Klasycznej Trylogii, na której ma się zawiesić oko fanów. Inna rzecz, czy jest to sensowne z punktu widzenia znaczenia planety Lothal, ale, jak już ustaliliśmy, Rebels ma swój, ograniczony niestety, budżet. Te dwa bardzo mocne punkty odcinka trochę niweluje wrażenie, że zakończenie Call to Action było naciągane – załoga „Ghosta” wychodziła już z gorszych tarapatów… Ogólnie epizod prezentuje się bardzo dobrze i podciąga poziom serialu na ten, którego oczekujemy. Stąd ode mnie mocne 9/10.

Kaelder: Tarkin zrobił na mnie baaardzo pozytywne wrażenie. Twórcom Rebels z pewnością udało się uchwycić jego pragmatyzm, szorstkość, bezlitosność, co zresztą dowiódł, rozkazując zabić Inkwizytorowi dwóch oficerów imperialnych znanych z poprzednich części. Powiem wprost, zaczynam faceta uwielbiać, a w odcinku Call to Action blednie nawet przy nim mroczny Inkwizytor, co wydaje się wyczynem dość niesłychanym.

Sama fabuła jednak jakoś specjalnie nie zaskakuje. Z początku mamy do bólu przewidywalny plan naszych bohaterów, który okazuje się być niewypałem, jednak później akcja wydaje się nieco rozwijać w całkiem zaskakującym kierunku. Przejęcie wieży komunikacyjnej niestety nie do końca udaje się Duchom – ale jak, tego Wam nie zaspoileruję. Tak czy siak, bardzo możliwe, że wraz z przybyciem „złego moffa” nastąpi zwrot w fabule Rebels. Suma summarum, za Tarkina, końcowy zwrot akcji i dość zabawne dialogi między bohaterami, przyznaję ocenę 8/10.