Inspiracje dla „Star Wars” – „Mass Effect”

Popuśćmy wodze fantazji. Przyznam się, że czasem lubię to robić – oderwać się od ziemi i pozastanawiać się, co by było, gdyby… Bo co by było, gdyby w 1970 roku, kiedy program załogowych lotów na Księżyc działał w najlepsze, zapytać statystycznego mieszkańca cywilizowanego świata o to, co jest bardziej prawdopodobne za 40 lat: stała baza na Marsie czy urządzenie mieszczące się w kieszeni, będące supermocnym komputerem i dające dostęp do większości ludzkiej wiedzy? Można się spodziewać, jaka byłaby odpowiedź.

Podobne pytania stawiam na styku dwóch moich pasji – gier wideo i Gwiezdnych wojen. Jedno z takich pytań brzmiało: „Co by było, gdyby studio DICE, znane z Battlefieldów, zrobiło grę-strzelankę osadzoną w realiach Star Wars?” Tak się złożyło, że pod koniec tego roku poznam (a Wy razem ze mną) odpowiedź na to pytanie, bo nowy Battlefront nadchodzi, a zajawki zaprezentowane na ostatnich targach E3 są obiecujące.

Inne pytanie, jakie sobie zadaję, brzmi: „Co by było, gdyby studio BioWare wróciło do klimatów Gwiezdnych wojen i ponownie zaoferowało nam grę RPG, single player, osadzoną dawno dawno temu, w odległej galaktyce”.

Nie, nie chcę kolejnej części KotORa

Dwie gry Knights of the Old Republic, jedna autorstwa BioWare, a druga, nieco gorsza, Obsydian Entertainment, były rewelacyjne. Śmiem twierdzić, że jedynka to jedna z najlepszych gier cRPG wszechczasów i gdyby nie ona, nie ujrzelibyśmy nowoczesnych gier RPG takich jak Wiedźmin, Dragon Age, Skyrim czy seria Mass Effect.

Nie chcę przebywać już w świecie rycerzy Starej Republiki, chcę dostać pełnokrwistego, mrocznego RPGa dziejącego w czasach Klasycznej Trylogii albo w czasach pomiędzy Epizodami 4-6 i 7-9. To byłoby dopiero coś fantastycznego! Chcę grę, gdzie mogę być bohaterem ratującym galaktykę! Niekoniecznie jako Jedi, ale jako prosty chłopak z podrzędnej planety, który dochodzi dochodzi do wielkich rzeczy… Oh wait, czy to właśnie nie są Gwiezdne wojny?

Zresztą, podejrzewam, że taka gra RPG pewnie już powstaje i niebawem się czegoś więcej o niej dowiemy. Oczywiście nie spodziewam się czegoś aż tak wielkiego i rozległego jak Wiedźmin 3, ale taki Mass Effect w klimacie Gwiezdnych wojen? To byłoby coś, obok czego nie można przejść obojętnie. I właśnie nawiązanie do gier z Shepardem w roli głównej jest chyba najlepsze, zwłaszcza, że te gry… są autorstwa BioWare właśnie.

Star Mass Effect Wars

Połączenie tych dwóch światów, a właściwie przeniesienie niektórych rozwiązań z serii Mass Effect do świata Gwiezdnych wojen to bardzo dobry pomysł. Już tłumaczę Wam dlaczego.

Konstrukcja galaktyki Mass Effect jest znakomita. Owszem – w centrum mamy Cytadelę, ale zastąpienie jej planetą Coruscant nie stanowiłoby chyba problemu. Mamy także planety, na których można lądować i wykonywać niewielkie misje poboczne, albo takie, które dają nam minerały (skanowanie planet w ME2). To także dobre rozwiązanie – w grze RPG konieczny jest element ciągłego ulepszania swojej postaci i swojego ekwipunku. W Wiedźminie ulepszamy swoje miecze i zbroje, a w Mass Effect statek, do czego potrzebne są wspomniane minerały. Ten element nadawałby się do przeniesienia do świata Star Wars niemal w skali jeden do jednego. Dlaczego wcielając się w przemytnika, drugiego Han Solo, nie mielibyśmy udoskonalać swego statku? Pomysł to dobry i wart wprowadzenia.

Skoro jesteśmy już przy galaktyce Mass Effect, to na uwagę zasługuje system przekaźników masy. Pozwalają skoczyć statkom w coś w rodzaju hiperprzestrzeni. Owszem, w Star Wars nie ma przekaźników masy, ale są skoki w nadprzestrzeń. Co stoi na przeszkodzie, aby w nowym RPG Star Wars także były punkty, z których można skoczyć w nadświetlną?

Shepard Skywalker

Osobny akapit trzeba poświęcić głównej postaci takiego wymarzonego erpega. Wbrew oczekiwaniom żeńskiej części graczy, powiem wprost – gra nie musi oferować wyboru płci postaci. Wiedźmin nie oferuje i jest najbardziej odlotowym RPG wszech czasów. Ciekawie by było, gdybyśmy podobnie jak w Mass Effect mogli stworzyć postać, która jest albo żołnierzem, albo technikiem, albo była czuła na Moc. Oczywiście nie chodzi tutaj o tworzenie wszechpotężnego Jedi, ale o stworzenie postaci posługującej się Mocą, tak jak Shepard mógł się posługiwać efektem masy.

Historia głównego bohatera takiego RPGa musiałaby być, podobnie jak w Mass Effect, dość skoncentrowana. Pierwsza część przygód Sheparda to około 30-40 godzin gry. Nie miałbym nic przeciwko, aby nowa gra Star Wars także zapewniała tyle rozrywki. Ważne, aby kilka ciekawych zwrotów akcji i wyraźnie zarysowane postacie okrasić ciekawa fabułą i przepis na świetną grę Star Wars już mamy.

Ale…

Nowa gra RPG w uniwersum Star Wars musiałaby mieć w sobie coś więcej niż tylko przeniesienie elementów z Mass Effect do uniwersum Star Wars. W końcu recenzenci są bezlitośni i bardzo szybko nowa gra zostałaby ochrzczona jako „Starwarsowy Mass Effect”. Z drugiej jednak strony wiele obecnie wydawanych gier to zestaw klisz. Thief z grafiką trochę jak w BioShock Infinite i światem steampunkowym? Toż to opis gry Dishonored! Rozumiecie, o co mi chodzi? Umiejętne kopiowanie elementów nie jest niczym złym! Wierzę, że action RPG osadzony w świecie Star Wars jest już w produkcji, choć na minionych targach E3 nie pokazano nic, co mogłoby być uznane za taką grę. Jestem jednak przekonany, że to tylko kwestia czasu.

A popuśćmy wodze fantazji jeszcze bardziej – a gdyby RPGa Star Wars miało zrobić studio CD Projekt RED?