Po włożeniu na siebie odpowiedniego nie-piaskowego, nie-lumpeksowego wdzianka należy pomyśleć o tym, czemu chcemy być Jedi. Zakładamy bowiem, że nie jesteśmy jedną z tych pożal się Mocy „zabrali mnie od tatusia i mamusi” ofiar, ale świadomym swego, dorosłym – a przynajmniej nastolatkiem w górnej połówce drugiej dekady życia – człowiekiem lub nieczłowiekiem. Bo to, wiecie, od razu skreśla Was z listy ekscentrycznych Jedi. Powody, dla których można być rycerzem Mocy mogą być bowiem przeróżne…
Nie chcem ale muszem
To w zasadzie brzmi, jakbyście byli wspomnianym przed chwilą dzieciaczkiem, ale tu chodzi o inną sytuację – gdy rękami i nogami bronicie się przed tym, ale nie macie innego wyboru. Ot, przykładowo musicie uratować całą galaktykę przed Mrocznym Lordem Sithów i jego równie mrocznymi zastępami, jak niejaki Cade Skywalker. Męczył się, biedaczyna, biadolił, jak mu źle być Jedi, ale w końcu mus to mus, Krayta ukatrupił. Zresztą, nazwisko zobowiązuje, nie?
„…jak mój ojciec przede mną”
No właśnie, nazwisko. Niby nie jest to ekscentryczne, ale, ekhm, gdy wchodzenie w związki jest tak jakby zakazane, to fakt bycia dzieckiem jakiegoś Jedi jednak jest dość nietypowy. W ten sposób mieliśmy i Vimę Sunrider, i Satele Shan, i Bena Skywalkera. I, wbrew pozorom, posiadanie tego samego nazwiska wcale nie sprawia, że koniecznie trzeba zostać Jedi. Patrz: syn pani Shan. Da się? Da się!
Szukanie Sitha w stogu siana
Nie jestem jakimś świętoszkowatym mnichem, ale po prostu szlag mnie trafia, jak sobie myślę, że gdzieś tam jest jakiś zły Sith? No to witaj w klubie, powiedzieliby Quinlan Vos na spółkę z rodzinką Draayów i przyjaciółmi. A że poszukiwanie ukrytych Sithów źle się zwykle kończy, bo nadgorliwcy widzą ich wszędzie i oskarżają o ciemnostronność Mocy ducha winnych ludzi, to szczegół. Ważne, by mieć jakiś cel w życiu! Ergo – można zostać Jedi, by szukać Sithów. Jest w tym jakaś ironia losu, zapewne.
Sztuka walki dla sztuki walki
Nie samym medytowaniem człowiek tudzież inna istota inteligentna żyje. Nie wspominając już o dyplomatyce, udawaniu federalnej policji i innych obowiązkach typowych dla Jedi. Niektórzy po prostu lubią walczyć. Niekoniecznie ze wspomnianymi wyżej „złymi”, jak mistrz fechtunku Cin Drallig, choć zwykle właśnie z nimi. Niech świecą Wam przykładem Mace Windu i Sora Bulq… no, może ten ostatni tak nie do końca.
Wiedza, nieograniczona wiedza!
Co zacz, ta Moc? Nurtuje Was to pytanie, ale nie macie cierpliwości do tych wszystkich mieczy świetlnych i innych przyziemnych pierdółek? I takim Jedi też można zostać! Ba, możecie wziąć przykład z samego mistrza nad mistrze, bądź co bądź Yoda spędził parę lat (lekko mówiąc) na samokształceniu się, zgłębianiu tajemnic Mocy i medytowaniu. Co prawda bardziej mi to wygląda na samowygnanie albo emeryturę, niż zaczynek do zostania Jedi, ale dla każdego coś miłego…