Co „Gwiezdne wojny” mogłyby zaczerpnąć z „Fallouta”?

Kiedy przygotowywałem poprzedni artykuł na temat tego, co Star Wars mogłyby zaczerpnąć z Mass Effecta, olśniło mnie. Przypomniałem sobie, że jest przecież jeszcze seria Fallout, z której Gwiezdne wojny mogłyby zapożyczyć masę ciekawych rozwiązań!

Świat Gwiezdnych wojen doczekał się tylko dwóch komputerowych gier RPG. Mam tutaj na myśli, oczywiście, obydwie części Knights of the Old Republic. Śmiem nawet twierdzić, że gdyby nie KotOR, nie weszlibyśmy w czas „nowożytnych RPGów” i nie byłoby Mass Effecta i Wiedźmina. Ale pierwszy RPG w świecie Star Wars pojawił się w 2004 roku i było to już w czasach popularności gier 3D. To, nad czym boleję, to fakt, że odległą galaktykę ominęła rewolucja, jaka dokonała się w komputerowych grach fabularnych pod koniec XX wieku. W drugiej połowie lat 90. poprzedniego stulecia powstały bowiem gry, które wielu dziś uznaje za kultowe. Baldur’s Gate, IceWind Dale, Planescape Torment i, oczywiście, dwie pierwsze części Fallouta pochodzą właśnie z tego czasu. Gry te łączy kilka cech. Po pierwsze wszystkie oferują graczom widok izometryczny. Po drugie, opierają się w znacznej mierze na fabule i opowiadaniu historii. Po trzecie – zapewniają co najmniej kilkadziesiąt godzin gry – nie tylko w głównej linii fabularnej, ale też w licznych zadaniach pobocznych. I te trzy elementy zafascynowały graczy na całym świecie, a obecne gry często nawiązują do tamtych kultowych tytułów.

Dlaczego, do diabła, tak bogaty świat, jakim jest ten wykreowany w Gwiezdnych wojnach nie doczekał się gry RPG z widokiem izometrycznym? Pomyślcie o tym przez chwilę. Śmiem myśleć, że taka gra także wpisałaby się w rząd kultowych i byłaby wymieniania jako „gra młodości” przez wielu graczy na świecie. Nie chodzi o KotOR, który pojawiłby się kilka lat wcześniej i oferował mechanikę Advanced Dungeons and Dragons i widok izometryczny. Ja chętnie zobaczyłbym grę zapożyczającą z Fallouta dwie jego najważniejsze cechy.:

Mrok i SPECIAL

Kiedy pomyślimy o Falloucie, pierwszym skojarzeniem nie jest widok izometryczny, ale przede wszystkim ciekawy i wciągający świat po nuklearnej zagładzie. Fallout to swego rodzaju historia alternatywna, prezentująca wydarzenia w XXI wieku po tym, jak na świat spadły bomby atomowe. Gwiezdne wojny są tak pojemnym uniwersum, że takiej historii alternatywnej nie potrzebują, niemniej nieco mroczniejsza strona opowieści z odległej galaktyki jest tym, na co wielu fanów ostrzy sobie zęby – między innymi dlatego tak wyczekiwano gry Star Wars 1313. Miała ona zaprezentować wydarzenia z dolnych poziomów Coruscant, gdzie mrok i przestępczość królują, a gracz nie ratuje Galaktyki z mieczem świetlnym w dłoni. SW1313 została jednak anulowana, choć pewne przesłanki wskazują na to, że może coś się w tej sprawie ruszy.

Osobiście uważam też, że zastosowany w Falloucie system statystyk SPECIAL, który wziął swoją nazwę od pierwszych liter poszczególnych atrybutów którymi opisywany jest bohater, nadaje się doskonale do wdrożenia w innych grach. Dla mnie jest on nawet bardziej przejrzysty, niż znany i popularny system ADnD czy nowszy D&D. W Falloucie mamy zatem Strength (S), Perception (P), Endurance (E), Charisma (C), Intelligence (I), Agility (A), Luck (L) i są to tak uniwersalne statystyki, że nie potrafię sobie wyobrazić gry RPG, do której by nie pasowały. Owszem, falloutowe skile i perki należałoby zmienić, ale to już nie problem, aby w ich miejsce wymyslić takie, które byłyby przydatne dla postaci w grze space opera.

Fallout to nie tylko 2D

Zaraz pewnie napiszecie, że zatrzymałem się w latach 90. i nie zauważyłem, że wkroczyliśmy w epokę gier 3D. Zauważyłem i Fallout też zauważył. Po licznych perturbacjach i kilku zawieszonych projektach Fallout 3 ujrzał światło dzienne. Wykonany był przez inną firmę, ale doskonale trzymał klimat dwuwymiarowych pierwowzorów (choć oczywiście cała masa ludzi zakrzyknęła: to już nie to samo!). Niedługo po „trójce” mogliśmy zagrać w Fallout New Vegas, wykonany przez znanego z KotOR 2 Obsydian Entertainment. Teraz czekamy już na Fallouta 4… Marka zatem żyje i ma się nieźle. Ale ja nie o tym…

Czy powrót do 2D ma sens?

Obecnie wraca moda na klasyczne gry. Kolejne przeróbki i kolejne części znanych filmów, reedycje gier i powrót produktów sprzed lat okazują się całkiem niezłym biznesem. Niedawno mogliśmy zagrać w Pillars of Eternity i Wasteland 2 – czyli nowe gry, ale utrzymane zdecydowanie w konwencji gier fabularnych końca lat 90: też mamy w nich widok izometryczny i masę fabuły i zadań pobocznych. Owszem, gry te otrzymały już współczesną oprawę graficzną i kopiują wiele mechanik znanych ze nowszych gier, niemniej nawiązania do przeszłości są aż nadto widoczne. Może zatem nowa gra Star Wars z widokiem izometrycznym i nastawiona na fabułę w mrocznych poziomach Coruscant? Bohater opisywany przez SPECIAL, a to wszystko z ciekawą i pełną zwrotów akcji historią? Ja zagrałbym bardzo chętnie!

Powrót do gier w „pseudo 2D” ma zdecydowanie sens. Gry takie są ładne, wciągające i jednocześnie umiejętnie łączą w sobie rozwiązania „stare” z „nowymi”. Najlepszym przykładem jest sukces wspomnianego Pillars of Eternity i rekordowa zbiórka na Kickstarterze na Wasteland 2 i inne projekty Briana Fargo, który stał się swoistym specem od przywracania „dawnych” gier do życia. Brian, może weźmiesz się za Star Warsy?

To jakiej gry chcesz?

Mogę Wam napisać, jakiej nie chcę. Nie chcę KotORa 3 w widoku 2D. Chcę nowoczesną grę, korzystającą ze zdobyczy nowoczesnej techniki, ale jednocześnie stojącej jedną nogą w przeszłości. A Gwiezdne wojny, z racji tego, że w czasach IceWind Dale i Baldur’s Gate nie doczekały się swojej gry RPG, mają sporo do nadrobienia. Czekamy!