„Uprising”

Chronologicznie gra Star Wars: Uprising mieści się między Powrotem Jedi a premierowym niebawem Przebudzeniem Mocy, a dokładniej zaraz po zniszczeniu drugiej Gwiazdy Śmierci. Wydarzenia rozgrywają się w Sektorze Anoat. Wszystko to sprawia, że jeżeli ktoś miał nadzieję spotkać postaci z nadchodzącego filmu, może się poczuć rozczarowany. Głównym celem gracza jest zapoznanie się z bardzo wczesnymi początkami ruchów znanych odpowiednio jako Resistanceoraz First Order, odpowiedników Rebeliantów i Imperium. Gubernator Sektora Anoat, Adelhard, robi wszystko, co w jego mocy, aby informacja o śmierci Imperatora oraz zniszczeniu drugiej Gwiazdy Śmierci nie wyszła na jaw. Tworząc blokadę i zamykając sektor, gubernator ma nadzieję na zatajenie wydarzeń oraz chce podporządkować sobie istoty w tym rejonie. W skład sektora wchodzą oczywiście Bespin, Hoth oraz Burnin Konn – tę ostatnią planetę będziemy bardzo często odwiedzać, aby pchnąć fabułę do przodu bądź wykupić potrzebne przedmioty.

Na chwilę obecną mogę jedynie przypuszczać, że posunięcia gubernatora doprowadziły do utworzenia się Ruchu Oporu poprzez połączenie sił Rebeliantów, najemników jak i również łotrów szmuglujących pożywienie oraz droższe materiały z i do zamkniętego sektora. Niestety, obawiam się, że to na tyle, jeśli chodzi o fabułę. Od bardzo długiego czasu, a właściwie od początku gry, nie wydarzyło się nic więcej, jeżeli chodzi o Gwiezdne wojny jako całość (poza dość dziwnie wyjaśnioną historią głównych bohaterów w postaci komentarzy do kolejnych misji).

Gameplay

Zaczynamy grę jako Łotr, który wraz z siostrą próbuje poradzić sobie w całym tym zamieszaniu. Na samym początku byłem zaskoczony miłym dla oka kreatorem postaci, pozwalającym na wybór rasy, płci, wyglądu oraz nadanie imienia i nazwiska (i tak – siostrze przypisują podobne imię i nazwisko).

Jednak ten płomyk nadziei na dobry tytuł mobilny przygasł nieco, gdy zobaczyłem, że to typowy hack’n’slash albo klon Diablo, tylko z gorszą grafiką, efektami i powtarzającą się mapą. Zdobywanie wyposażenia również jest jak w Diablo – z losowym wynagrodzeniem czasami dostaniesięjakieś mniej lub bardziej przydatne odzienie, czasami nową broń, ale najczęściej elementy do upgrade’owania przedmiotów. Przeciwnicy pojawiają się z przewidywalnej strony, a walka zawsze jest identyczna. Postrzelenie osób z mieczami, wykonanie ataku, który ogłusza przeciwników blisko ciebie, rapid fire na wszystkich i koniec. Na niektórych mapach wyskakują nowi przeciwnicy, ale zbyt rzadko i w małej ilości. Czasami pojawi się niszczyciel imperialny wiszący nad daną planetą przez dobę czasu realnego, a my musimy wykonać kilka specjalnych misji pobocznych, w wyniku których otrzymujemy datapady i tylko ich zebranie pozwala nam na wejście na pokład niszczyciela i „narobienie hałasu”. Osobiście, po przejściu pięciu wręcz identycznych map z niezmieniającym się tłem, uznałem, że mam dość i muszę zająć się czymś innym.

Twórcy obiecywali, że Uprising połączy fabularnie oba filmy, jednak do tej pory nie znalazłem prawie żadnego łącznika. To nie jest gra, której szukaliście. Nie da się teżukryć, że nawet dla fanów Star Wars oraz gier typu Diablo to przeciętny sposób na zapełnienie czasu, zanim wyjdzie długo wyczekiwanyBattlefront. Dobrze chociaż, że Uprising jest za darmo.

Autor: Goracyi