Lordowie Sithów to druga pozycja w nowym kanonie, która została wydana w Polsce. Jego debiut w postaci Tarkina okazał się dla mnie dosyć rozczarowujący, więc nie
nastawiałem się na nic wybitnego. Utwierdziłem się w tym zdaniu, gdy dowiedziałem się, że autorem jest Paul S. Kemp, czyli człowiek, którego książki ze świata Star Wars (Rozdroża czasu, Odpływ, The Old Republic: Oszukani) nie zachwyciły mnie. Czy miałem rację?
Podobnie jak Tarkin, Lordowie Sithów zostali wydrukowani w większym formacie niż książki od Amberu. Celowy zabieg, który miał podkreślić, że to nowy kanon? Ciężko stwierdzić, natomiast na pewno wyszło to na plus dla całego wydania. Okładka jest ze skrzydełkami, na których jest skrótowy opis fabuły (coś, co w Expanded Universe znajdowało się na tyle okładki) oraz krótka informacja o autorze. Sama oprawa książki zdaje się być solidniejsza, a papier lepszy jakościowo od tego, do czego przyzwyczaił nas Amber. Bardzo mi się spodobał pomysł wytłaczania liter tytułu na okładce. Tłumaczenie również jest jak najbardziej poprawne, nie zauważyłem jakichś rażących błędów dotyczących zagadnień in-universe, (czego nie można powiedzieć o Tarkienie, który nie ustrzegł się kilku detali dostrzegalnych głównie dla wieloletnich fanów), a przy okazji książka w przekładzie nie straciła ani trochę klimatu.
Przejdźmy do samej treści. Postaram się unikać spoilerów, żeby nikomu nie psuć czytania, dlatego też wybaczcie brak odnośników do konkretnych sytuacji. Książka skupia się na trzech bohaterach. Z jednej strony jest Darth Vader, a z drugiej dwójka członków ruchu oporu na Ryloth. Cała akcja koncentruje się na wysiłkach tych drugich, aby zabić Imperatora i jego ucznia, którzy przez większość książki „uciekają” przed nimi. Muszę przyznać, że postacie są bardzo dobrze skonstruowane. Najbardziej się obawiałem, jak wypadnie Vader, ponieważ niejeden już autor próbował mu wejść do głowy i niejeden na tym poległ. Moje obawy były niesłuszne, bowiem w Lordach Sithów otrzymujemy jeden z najlepszych opisów Mrocznego Lorda. Vader jest już pogodzony ze swoim losem, zdeterminowany, wręcz zadowolony z konieczności noszenia zbroi. Dodatkowo w końcu jesteśmy świadkami jego potęgi (namiastkę tego widzieliśmy w komiksach z cyklu Star Wars). Jego myśli i poglądy mają sens, nie czuć w nich czegoś nienaturalnego, niepasującego do niego. To chyba zrobiło na mnie największe wrażenie. Dodatkowo, parę razy zobaczymy też Imperatora – nie jako staruszka, ale śmiertelnie niebezpiecznego, wręcz zabójczego przeciwnika. Z drugiej strony, bohaterowie ruchu oporu nie są w pełni wykorzystani. Czegoś w ich postaciach brakuje. Chociaż zachowanie Isval i Chama jest podbudowane doświadczeniami z przeszłości, to brakuje mi w nim naturalności, aczkolwiek nie jest to aż tak odczuwalne. Przy okazji ich wątków znajdziemy ze trzy odniesienia do seriali Rebelianci, także widzimy zapowiadaną integralność uniwersum. Ciekawy jest też wątek Belkora, zwłaszcza pod koniec książki.
Powieść liczy sobie prawie 400 stron. Z jednej strony to dużo, z drugiej mało. Wydawało mi się, że 400 stron dla opisania próby zabójstwa tytułowych Lordów spowoduje rozwlekanie niektórych wątków, co odbije się na tempie akcji, jednak myliłem się. W przeciwieństwie do Tarkina, przy tej książce nie nudzimy się ani przez chwilę, akcja jest wartka i cały czas jest coś, co przykuje naszą uwagę. Byłem zdumiony, że de facto trzy wątki zostały tak dobrze rozplanowane, że nie czuć w nich ani zbytniego pośpieszania, ani spowolnienia akcji. Historia jest w pełni zakończona, więc nie pozostaje w nas żaden niedosyt. Spodobało mi się też, że w trakcie czytania kibicowałem jednocześnie Lordom, jak i ruchowi oporu. Każda strona ma tutaj swoje racje, z którymi trudno się nie zgodzić. Jedyne, do czego się mogę naprawdę doczepić, to straszne uproszczenie Zasady Dwóch i wiążące się z nią niezwykle naiwne przemyślenia Vadera.
Podsumowując, byłem bardzo pozytywnie zaskoczony tą pozycją. Lordowie Sithów to porządny tytuł, który wciąga i nie zanudza. Opisy walk są dynamiczne, a czasami nawet epickie. Dialogi są pozbawione patosu, a psychika postaci zdaje się być realistyczna. Krótko mówiąc, bardzo dobra książka, zwłaszcza po przeciętnym Tarkinie.
Autor: Paul S. Kemp
Okładka: Aaron McBride
Wydawnictwo: Uroboros
Data premiery: 21 października 2015
Objętość: 398
Czas akcji: 14 BBY
Ocena: 8,5/10
Dziękujemy wydawnictwu Uroboros za udostępnienie egzemplarza książki na potrzeby naszej recenzji.