Uwaga! Artykuł został pierwotnie opublikowany w styczniu 2016 roku
Marik Vao: W czerwcu 2015 roku ogłosiłeś światu, że przeczytałeś już fabułę The Force Awakens. Czy rzeczywiście wiedziałeś o każdym elemencie fabuły przed premierą, czy (tak, jak wspomniałeś w artykule) było te 5% niezgodności z prawdą? Po powrocie z premiery przeglądałem niektóre opisy spoilerowe, ale brakowało w nich wielu informacji (zazwyczaj trzeci akt filmu był kompletnie pomieszany, a nie spotkałem też opisu, w którym byłaby wspomniana sama mapa prowadząca do pierwszej świątyni). Czy Przebudzenie Mocy zaskoczyło się czymkolwiek w fabule?
Jedi Nadiru Radena: Przed premierą przeczytałem dwa dość szczegółowe opisy fabuły Epizodu VII, ale najważniejszy był ten pierwszy, który skłonił mnie do napisania zalinkowanego przez Ciebie tekstu. Jeśli przeczytasz go teraz, to zauważysz dwie rzeczy. Po pierwsze, w niewielu miejscach się myli (nazwy własne to osobna kwestia; tu po prostu korzystano z nazw kodowych). Po drugie, nawet tam, gdzie się myli, czyli te 5-10%, myli się, bo korzysta z elementów, które w jednej z wersji scenariusza miały się znaleźć. Przykładem może być superbroń Ruchu Oporu, tzw. Katapulta. Masz też rację odnośnie mapy; jej rolę w każdym ze spoilerowych opisów zajmował miecz świetlny Luke’a. Tak więc jeśli coś mnie fabularnie zaskoczyło, to właśnie podmiana jednego na drugie. Poza tym jednak, wiedziałem praktycznie wszystko. Prawdę mówiąc, spoilery mówiły jeszcze co nieco na temat tożsamości Rey, ale w tej kwestii to były ewidentnie tylko domysły albo jakieś wczesne pomysły scenarzystów, które najwyraźniej muszą poczekać do Epizodu VIII.
Marik: Na temat fabuły starałem się nie dowiadywać, ani nawet nie myśleć zbyt bardzo o tym, jak potoczą się wydarzenia najnowszej części Star Wars. W śledzeniu newsów starałem się dużo bardziej skupiać na tym, jakie Przebudzenie Mocy będzie od strony technicznej. Jak widać, całkiem dobrze udało mi się to wyczuć. Mimo że wykluczało mnie to z pewnej części fandomowego życia, czyli dyskusji o plotkach, to chciałem, żeby premiera była dla mnie wielkim przeżyciem. I udało się to w stu procentach! Dzięki temu, gdy byłem już na sali kinowej, nie mogłem doczekać się momentu, gdy wszystkiego (w końcu) się dowiem. Tak samo, jak wiele osób na sali, klaskałem z radości, gdy zobaczyłem po raz pierwszy żółte napisy albo „Sokoła Millenium”, który był świetnym zaskoczeniem. Po seansie siostry wytknęły mi, że nieraz wydawałem z siebie nieartykułowane dźwięki podczas seansu. Wszystko dzięki temu, że każdy moment fabuły był dla mnie niespodzianką! A jak wyglądał seans dla Ciebie? Czy rzeczywiście Przebudzenie Mocy oglądało się jak adaptację książki, którą już znasz?
Nadiru: Poniekąd tak, ale tylko w bardzo ogólnym rozumieniu adaptacji. Spoilery, choć obrazują ogólny kształt fabuły i momentami nawet dają zarys poszczególnych scen, są wciąż jedynie spoilerami, czyli co najwyżej w miarę precyzyjnym streszczeniem. Wszystko to, co najważniejsze w ruchomym obrazie w spoilerach nie wyczytałem, bo i też nie mogłem – dialogi, muzyka, aktorstwo, klimat, to wszystko jest zupełnie nowe i można tego doświadczyć wyłącznie na dużym ekranem. W efekcie moje wrażenia nie różniły się aż tak bardzo od Twoich. Tak samo klaskałem, gdy w filmie po raz pierwszy pokazywały się najbardziej znajome i charakterystyczne elementy Star Wars (chyba najgłośniej było przy Hanie Solo, pomimo pojawienia się tej sceny w teaserze), śmiałem się z humorystycznych dialogów i wzruszałem, gdy leciały napisy początkowe i końcowe. Nie było tylko zaskoczeń, ale zamiast tego miałem bardzo dużo momentów w rodzaju „Aha! A więc tak to zrobili!”, gdy pojawiały się znane mi ze spoilerów sceny. To powiedziawszy, zastanawia mnie: nie żałujesz trochę, że nie wiedziałeś przynajmniej kilku rzeczy przed seansem? W przyszłości też nie zamierzasz sobie spoilerować kolejnych filmów, czy może w przypadku Rogue One czy Epizodu VII trochę sobie odpuścisz?
Marik: Wbrew pozorom, wiedziałem całkiem sporo. Trailery Przebudzenia Mocy były pod tym względem idealne: pokazywały postaci i pojedyncze elementy fabuły, ale pozostawiły bardzo wiele w ukryciu. Zawsze bardzo doceniałem taki sposób promowania filmu: wiemy, że Finn jest szturmowcem, który najprawdopodobniej stanie po stronie Ruchu Oporu. Wiemy, że Poe zostanie schwytany, ale nie mamy pojęcia o tym, co się stanie z Lukiem, a film zaskakuje nas też tym, że to Rey, a nie Finn, okaże się być postacią wrażliwą na Moc. Podobnie było z ostatnim filmem o X-menach. Niby było wiadomo, że Wolverine trafia do przeszłości, żeby ratować przyszłość, ale nikt nie wiedział po obejrzeniu trailerów, że akcja będzie kręcić się wokół Raven. Oczywiście, hollywoodzkim twórcom zdarzają się wpadki takie jak trailery Children of Men albo Terminator: Genesys, gdzie ilość spojlerów była zbyt duża, żeby widzowie mogli być zaskoczeni w czasie seansu, jednak ogólnie rzecz biorąc, ufam twórcom, że będą w stanie pokazać mi, czego mogę się spodziewać po filmie bez pozbawiania mnie niepowtarzalnego doświadczenia niespodzianki w kinie. A czy Ty nie spróbujesz poczekać na premierę z poznaniem fabuły Rogue One, albo kolejnego epizodu? A może już przeczytałeś to, co pojawiło się w sieci na temat „ósemki”?
Nadiru: Tak, trailer Terminatora: Genisys na zawsze pozostanie w mej pamięci jako absolutny antyprzykład zapowiadania filmów… Za to teasery, trailery i spoty Przebudzenia Mocy rzeczywiście były bardzo powściągliwe, jeśli chodzi o dawkowanie informacji stricte fabularnych, bardziej, niż w przypadku jakiegokolwiek innego filmu w ostatnich latach. Gdybym nie czytał spoilerów, miałbym niezły mętlik w głowie. Wszystko to oczywiście było zasługą J.J. Abrams i jego legendarnego już „mystery box”, dlatego nie spodziewam się podobnej zagrywki w przypadku Epizodu VIII – tym bardziej zresztą, że teraz nie ma aż tak wiele do ukrycia.
Przechodząc jednak do Twojego pytania. Może Cię zaskoczę, ale zamierzam obrać dwie zupełne przeciwne postawy odnośnie spoilerów. Otóż nie planuję interesować się fabułą i wyciekami na temat Rogue One, natomiast z Epizodem VIII będę postępować dokładnie tak samo, jak z Przebudzeniem Mocy. Przyczyna jest prosta. Rogue One to „tylko” samodzielna, pojedyncza i, co najważniejsze, zamknięta historia. Nie jest kontynuacją, nie rozszerza głównych wątków Star Wars. To jak, nie przymierzając, powieść Gwiazda Śmierci. Po co więc czytać doń spoilery? Moim zdaniem mijałoby się to z celem. Epizod VIII to z kolei dalszy ciąg Gwiezdnej Sagi, wokół której rozgrywa się całe rozszerzone uniwersum. Ja po prostu muszę jak najszybciej się dowiedzieć, jaki jest ciąg dalszy. Nic na to nie poradzę, jestem przypadkiem klinicznym 😉 I, tak, już to i owo czytałem, ale ponieważ scenariusz jest jeszcze poprawiany, to na pierwsze, sensowne przecieki musimy chyba poczekać.
Marik: Co do teaserów, to bardzo jestem wdzięczny za tak skąpe informacje o fabule. Zobaczyłem urywki lokacji, postaci i poczułem nastrój, w jakim była większość filmu – to mi wystarczyło. To się chyba też łączy z tym, co piszesz – liczy się cel. Dla mnie oczekiwanie na nowy epizod jest jak pieczenia ciasta. Widzisz jak rośnie i nabiera kształtu, czujesz zapach, ale czekasz z wzięciem kawałka na moment, gdy gotowe ciasto ostygnie i przyjdą przyjaciele, z którymi je zjesz (dla mnie premiera była wręcz wydarzeniem rodzinnym, bo zabrałem rodzeństwo do kina). A odnoszę wrażenie, że Ty jesteś zbyt głodny, żeby piec ciasto – głodny na nowe epizody, co też jest bardzo zrozumiałe. Czy dobrze Cię rozumiem?
Nadiru: Ha, dobre porównanie, ale jednak nie do końca trafne. Powiedziałbym, że zamiast jednego dużego ciasta piecze się jedno małe, a drugie małe po prostu od razu kupuję. Wiadomo, pieczone samemu jest lepsze, ale to kupione wystarczy, by zaspokoić głód. Upieczone zjadam, podobnie jak i Ty, ze znajomymi i rodziną, ale już nie będąc tak głodnym. Różnica w podejściu, ale wrażenia podobne. Poza tym, niezależnie od tego, czy czytamy spoilery, czy nie, po premierze to już nie ma absolutnie żadnego znaczenia – i zaczyna się nowy rodzaj zabawy. Ale to już temat na inną dyskusję.