Marik: Najgorszą sceną, którą widziałem w całym The Force Awakens była ucieczka Rey z aresztu w Bazie Starkiller. Przez większość życia uważałem sztuczki umysłowe za oznakę kunsztu w używaniu Mocy – coś, czego mogą próbować rycerze, ale w pełni opanowują tylko mistrzowie. Niestety, ten obraz był zmieniany przez lata: najpierw było The Force Unleashed II, gdzie klon Starkillera używał takiej techniki, potem The Clone Wars i Rebelianci, a teraz Przebudzenie Mocy. Wiadomo – fakt, że Luke użył sztuczki umysłowej w Powrocie Jedi oznacza, że nie trzeba było długich lat treningu, jednak on był Skywalkerem po latach doświadczeń z Mocą, a w filmie użycie takiej techniki robiło wrażenie! Widzieliśmy, jak potężny Luke się stał! A tu? Ot, największy badass filmu poszedł o krok dalej w używaniu Mocy, o której istnieniu nie wiedział nawet dzień wcześniej. Pytanie, jak mają się umiejętności Rey rozwinąć w następnych częściach. Będzie niszczyć planety mrugnięciem oka?
JediPrzemo: Bardzo ciężko mi wybrać najgorszą scenę. Przebudzenie Mocy wcale tak wiele ich nie miało, jednakże nie wiem, co bardziej mnie drażni: Kylo Ren po zdjęciu maski, czy poznanie Mocy przez Rey. O ile w przypadku Rena cała magia jego postaci pryska (bez maski przez swoją fizjonomię i zachowanie traci swój mrok) i może faktycznie da się to obronić jego niepewnością i teorią, że robi za Snape’a Gwiezdnych wojen, to jednak „treningu” Rey zwyczajnie nie ścierpię. Zwyczajnie nie wierzę w to, że tak błyskawicznie można było nauczyć się telekinezy, telepatii i pokonać ucznia Skywalkera i Snoke’a w pojedynku. Te sceny rujnują film. Ktoś powie, że przecież Rey to córka Luke’a/Kenobiego/Leii i nie wiadomo kogo jeszcze i przecież na pewno była szkolona, zanim porzucono ją na Jakku, ale na litość Mocy, ile ona mogła mieć wtedy lat? 5? 6? To się kompletnie nie trzyma kupy. Wielka szkoda, bo Rey to naprawdę sympatyczna (na swój uroczy sposób nieco naiwna) postać.
Cathia: Podobnie jak Przemo, ciężko mi wybrać tę jedną scenę, ponieważ tak naprawdę od pewnego momentu uważam za kiepskie wszystkie te, w których pojawia się Kylo Ren. Jasne, jeśli pamiętacie moją scenę ulubioną, możecie się zdziwić, jednak jest w tym pewien przewrotny sens. Jestem wielką zwolenniczką Imperium i Ciemnej Strony, dlatego też ostrzyłam sobie zęby na czarne charaktery i Kylo w zwiastunach zapowiadał się świetnie. Podczas ataku na wioskę było niesamowicie, potem jednak Kylo pokazał się z jak najgorszej strony i już nie byłam go w stanie traktować poważnie. Siekanie mieczem mostku własnego niszczyciela? Latanie na skargę do Snoke’a? Kulminacją było ściągnięcie maski podczas przesłuchania Rey – nie, tak moje piękne nadzieje odeszły w siną dal. Nie jestem w stanie tego rozchwianego emocjonalnie bohatera traktować poważnie i dlatego też późniejsze sceny z nim są moim koszmarem.
Kaelder: Dla mnie również najgorszą sceną był wybuch gniewu Kylo Rena. W moich oczach postać ta mocno straciła przez tak dziecinne okazywanie swojej frustracji i wywijanie mieczem w obecności swoich podwładnych. Podzielam więc zdanie Cathii i JediPrzemo – nie o takiego „mrocznego” walczyliśmy. Postać antagonisty powinna przerażać i wzbudzać powszechny respekt, także wśród przeciwników. Tak było w przypadku Dartha Vadera, który był postrachem całej galaktyki, i którego obecność była utożsamiana ze śmiercią. Niestety młody Ben, przynajmniej w Przebudzeniu Mocy, nie dorównuje reputacji swojego dziadka. Oczekiwano kogoś na miarę legendy, a zamiast tego otrzymano chłystka, który nie potrafił poradzić sobie ze słabo wyszkoloną w Mocy kobietą i byłym żołnierzem Najwyższego Porządku. Wstyd i hańba.
Krzywy: Jeśli myślę o najgorszej scenie nowego filmu to przychodzą mi do głowy rozmowy Hana i Lei. Tak jak Harrison Ford zagrał świetnie i godnie pożegnał się z Sagą, tak niestety aktorstwo Carrie Fisher było nieco… drewniane. Miałem wrażenie, że uwielbiana przez fanów księżniczka nie odnalazła się w roli generała, a na planie nie odnalazła się i męczyło ją granie w Przebudzeniu Mocy. Mam nadzieję, że rola Carrie w kolejnych epizodach albo zostanie ograniczona, albo aktorka podejdzie do sprawy z większym entuzjazmem.
Vidar: Nie zgadzam się z nagonką na Rena, moim zdaniem najgorszą sceną było zdecydowanie przejście przez kantynę Maz Kanaty. Miejsce to, wzorowane na kornwalijskich tawernach żeglarskich przygotowano z dużą uwagą, kostiumy i rekwizyty są na serio świetnie zrobione. Szkoda tylko, że kamera najpierw biegnie tak szybko, że trudno cokolwiek zauważyć, a nawet spokojniejsze ujęcia są za słabe, by poczuć klimat. Całe szczęście mamy jeszcze fotosy z planu…
Nadiru: Ja również nie popieram zarzutów dotyczących scen z Kylo Renem, ale rozumiem, skąd się biorą. Ogólnie to bardzo ciężki wybór, nic specjalnie nie wybijało się na minus… oprócz wspomnianej przez Vidara sceny w zamku. Nie dlatego jednak, że jest krótka, bardziej z powodu nagromadzenia dziwacznych ras obcych przy jednoczesnym nie pokazaniu jakiejkolwiek już nam skądś znanej. Cóż szkodziło, by gdzieś w tle pojawiła się znajoma sylwetka np. Twi’leka czy jednego z miriada gatunków z prequeli? Jestem pod tym względem nieco zawiedziony.
Lisa: Najgorszą scenę Przebudzenia Mocy wybrałam bardzo łatwo i jest nią śmierć Hana. Nic nie mam do Kylo Rena; po prostu to, co działo się na tym nieszczęsnym moście było przewidywalne, sztuczne i kiczowate, w szczególności dialogi. Nawet mnie ten moment nie wzruszył, a Han był przecież moją ulubioną postacią. Ktoś starał się, żeby było smutno, ale przesadził z ilością dramatu.