JediPrzemo: Wygląda na to, że Filoni chce nas zanudzić na śmierć. Podejrzewam, że zwiastun drugiej połowy serialu dał dlatego, że wiedział jak bardzo te odcinki będą nudne i chciał, żeby ludzie mieli na co czekać. Naszym bohaterom tym razem brakuje paliwa, czekają sobie w przestrzeni na imperialny konwój, kiedy władowuje się na nich ławica purrgilli, które mogą uszkodzić statek. Oczywiście jedyny alternatywami są strzelanie, stanie w miejscu, czy jakże genialne, latanie razem z nimi. Bo oczywiście nie można polecieć nad nie, pod czy obok, żeby po prostu ich minęły. Naprawdę, wiele rzeczy w Star Wars mogę kupić, ale nie przybywanie wprost w kosmicznej przestrzeni z gołymi dłońmi. Odcinek do zapomnienia, nie wnoszący absolutnie nic, niezmieniający absolutnie niczego, nierozwijający żadnej postaci, oprócz ekologicznych cech Ezry. Kolejny nudny zapychacz. 5/10.
Marik: Przyznam, że musiałem przy tym odcinku użyć trochę wyobraźni. Dialogi wskazywały na to, że „Duch” nagle znalazł się w całej ławicy zwierzątek, a grafika (jak zwykle w tym serialu) zawaliła na całej linii. Jednak poza kwestią wyglądu, odcinek mi się podobał. Historia nie wnosi nic nowego, ale rozwija jeden z mocniejszych wątków – szczególne uzdolnienia w Mocy, które nieraz pojawiały się w Expanded Universe (Bastila, Wygnana Jedi, Quinlan Vos etc.) – jednak była to ciekawa przygoda. Ot, cisza przed burzą, jakiej oczekuję po końcówce sezonu. 7/10.
Nadiru: Rebels to z założenia serial będący zbiorem pojedynczych historii spinanych głównym wątkiem, tak więc nie wiem, czy pisanie o „zapychaczach” ma tu uzasadnienie. To po prostu tego typu produkcja telewizyjna. Lepsza taka rzecz, niż kompletnie niepowiązane ze sobą odcinki pierwszych Star Treków… Co naprowadza mnie na inną kwestię – podobnie jak naszej koleżance po fachu, Dunc z portalu Club Jade, jak tylko zobaczyłem purrgille, pomyślałem o wielorybach ze Star Treka IV: Powrotu na Ziemię. A potem o exogorthach, a.k.a. kosmicznych ślimakach. Nie powiem, by wykorzystanie stworów żyjących w przestrzeni kosmicznej było w The Call jakieś oryginalne, ale to całkiem przyjemny odcinek, który oglądałem z pewną fascynacją. Jednej rzeczy jednak nie przetrawię, mianowicie postaci (i bohaterów, i złoczyńców) hasających sobie w próżni w samych tylko hełmach. Po prostu – nie. I dlatego, choć dałbym wyższą ocenę, zatrzymam się przy 7/10.
Kaelder: Mnie odcinek się bardzo podobał. Dostaliśmy sensowne zadanie, które mieli do wykonania nasi bohaterowie, element z purrgilami i Ezrą starającym się je ocalić (troszeczkę przypomniał mi się film Uwolnić orkę) oraz całkiem nową lokację wyglądającą dosyć intrygująco – takie biedniejsze Bespin. Nie jest to pierwszy odcinek, który jest całkowicie niezwiązany z jakimkolwiek z głównych wątków. Dla mnie jednak jest to kolejny plus, bo gdyby każdy z odcinków sztywno trzymał się jednej linii fabularnej to seria trwałaby zdecydowanie krócej. Pojawiły się też nowe rasy (szef Yushyn), gildia górnicza współpracująca z Imperium i nowy rodzaj paliwa – Clouzon-36. Jedyne, co mi się nie podobało, to wspomniane już hasanie w próżni bez skafandrów. Jest to jednak kolejny tego typu przypadek, w którym twórcy ogłupiają widza. Ode mnie zasłużone 7,5/10.