Dosei: Cathia, jesteś zwolenniczką Ciemnej Strony Mocy, to może mi coś wyjaśnisz…
Cathia: Jeśli będę w stanie.
D: Dlaczego Sithowie uważali, że spokój to kłamstwo, jest tylko pasja? No i czym była dla nich ta pasja?
C: Tłumaczę sobie, że chodziło o to, by nie tłumić uczuć – nasza „pasja” nie do końca oddaje angielskie „passion”. „Passion” to każda gwałtowniejsza emocja – miłość to też emocja.
D: Wiesz, nasza pasja ma kilka znaczeń…
C: Tak. Ale w sensie uczuciowym to raczej negatywnie.
D: Tak, to fakt, przyznam, że w kodeksie Sith pasję odbieram jako coś negatywnego, choć w kodeksie Szarych Jedi już pozytywnie.
C: A ja właśnie jako „emocję” – miłość, nienawiść, chęć zemsty. Jedi nie mógłby się kierować takimi emocjami, podczas gdy dla Sitha byłyby chlebem codziennym.
D: Właśnie, Jedi by nie mógł, a czy przypadkiem nie jest tak, że Szary Jedi bardziej rozumie, że emocje są potrzebne, ale należy nad nimi panować? Choć teoretycznie Jedi też powinien. W końcu słowa „nie ma emocji – jest spokój” raczej odnoszą się do panowania nad emocjami.
C: Sith nie dba o równowagę jak Szary Jedi. Sith nie skłania się ku panowaniu nad emocjami, on się im poddaje.
D: Zatem kto tutaj jest narzędziem Mocy: Jedi czy Sith?
C: Jedi teoretycznie musi „płynąć z Mocą”. Mam wrażenie, że on na nią nie wpływa, jedynie kształtuje, nie nadużywa… Sith użyje Mocy bardziej brutalnie. Powiedziałabym nawet, że Sithowie używają Mocy na bardziej „prymitywnym” poziomie niż Jedi.
D: Poczekaj, ale czy kontrolowanie emocji nie jest wpływaniem na Moc? W jakimś najmniejszym stopniu? Ale przyznam ci, że mi też przyszedł do głowy taki wniosek, że Jedi używają Mocy na wyższym poziomie niż Sithowie.
C: No i właśnie… Bo Jedi – zaprzeczając w jakiś sposób naturze człowieka – ma być na wyższym poziomie rozwoju. Ma być bardziej „oświecony”. Tu znowu dochodzimy do zen, tak bliskiego sercu Lucasa.
D: To tak, jakby chciano przedstawić Sithów jako uosobienie naszych pierwotnych instynktów, którym się poddajemy.
C: Trochę tak, ale czy to złe?
D: Według mnie? To zależy, jak bardzo się im poddajemy.
C: Jedi wydaje się, że działają „dla wyższego dobra”, jak Dumbledore z Grindewaldem, a wszyscy wiemy, jak się to miało skończyć. Sithowie działają dla siebie, w taki czy inny sposób. Ich poddawanie się emocjom też może być w jakiś sposób ograniczone.
D: Jedi powinni tak działać, a jak wiadomo, nie zawsze działali.
C: Bo Jedi działają – przynajmniej dla mnie – w sposób nieco wynaturzony. Co innego kontrolowanie instynktów, a co innego im zaprzeczanie…
D: Tak, zgadzam się. Ale zobacz, obie strony, mocno przeciwne w pewnym sensie, mają coś wspólnego. Spokój, stagnacja w dalszej perspektywie doprowadza do unicestwienia. Pasja, poddawanie się emocjom bez kontroli – do zagłady, choć w odrobinę innym sensie. Jedno i drugie prowadzi do końca, pierwsze w dość spokojny i mało zauważalny sposób, drugie gwałtownie. Aby było życie, rozwój musi być równowaga.
C: I tak, i nie. Wszystko zależy od tego, do jakiego stopnia się temu poddasz. Jeśli się w tym zatracisz, giniesz w taki czy inny sposób – ilu Lordów Sithów było zaślepionych własnymi emocjami? Zbyt wielu. Ci, którzy coś osiągnęli, nauczyli się kontrolować, jak Palpatine czy Krayt.
D: Ale Palpatine i tak zakończył swój żywot przez zaślepienie, pożądanie i pychę. Z drugiej strony nadmierna pokora też doprowadza do zniszczenia.
C: Tak, bo to już był inny człowiek niż ten Sith, który powoli dążył do urzeczywistnienia swoich marzeń w prequelach. Imperator Starej Trylogii to zupełnie inna postać.
D: Ale wracając do samych Jedi, tych z czasów końca Republiki… Mam wrażenie, że ich także zaślepiła pycha. Sytuacja się powtarza, popatrz. Palpatine w Starej Trylogii był jak Jedi w prequelach, zbyt pewny tego, że ma władzę i ją utrzyma.
C: Ładnie pokazany mechanizm. Nawet jeśli wyszedł Lucasowi przypadkiem.
D: Myślę, że to nie było przypadkiem. Wydaje mi się, że on chciał pokazać, co prowadzi do końca pewnych systemów politycznych czy organizacji: właśnie ta współzależność. To można także zauważyć w naszej historii. Wydaje mi się, że głównym zamierzeniem i tym, co chciał Lucas przekazać, można określić jednym słowem: „równowaga”, bez względu czy chodzi o emocje, które są w nas czy ustroje polityczne. Gdyby się tak dobrze zastanowić, to wszystko, co się dzieje w polityce, można porównać do tego, co się dzieje w naszej duszy, nasze emocje kierują światem, kreują go. Twoje skupienie kreuje Twoją rzeczywistość.
C: No i jakby na to nie patrzeć, na jakiś czas lord Vader rzeczywiście zaprowadził równowagę w Mocy.
D: Fakt, zaprowadził ją i wewnętrznie, i galaktycznie, dlatego ja nie mam wątpliwości, że to on był Wybrańcem Mocy. To przywrócenie równowagi Mocy miało wielowymiarowe znaczenie.
C: To prawda. Zastanawiam się, jak to się miało do tej sławetnej „żywej Mocy”, o której mówi Qui-Gon. Czyżby to właśnie ona chciała Równowagi? Moc jako Szary Jedi? *śmieje się*
D: Wydaje mi się, że tak. Dlaczego? Ponieważ to, co robimy dziś ma wpływ na to, co będzie jutro. A to obecne dziś było kiedyś jutrem. Uważam, że ta „żywa Moc” ma największe znaczenie.
C: Znaczy sytuacja, w której Luke udaje się na wygnanie również jest wolą Mocy? Bo Sithowie zginęli? Znaczy jeszcze nie wiemy, kim jest Snoke oraz Kylo, i o co chodzi z Rycerzami Ren, ale to może być podpowiedź…
D: W moim odczuciu wszystko zależy od tego, co było powodem tego „wygnania”. Ale raczej tak.
C: O ile dobrze pamiętam Epizod VII – a, jak wiesz, staram się zapomnieć – mowa była o tym, że Luke udał się na wygnanie, kiedy nie udało mu się Kylo na człowieka wyprowadzić.
D: Tak, pamiętam, co było powodem według filmu, ale dla mnie było to dość niejasne. Myślę, że tutaj dużą rolę mogła odegrać Jednocząca Moc. Choć ja podchodzę do Jednoczącej Mocy jak do bonusa.
C: W sensie?
D: Jednocząca Moc ma za zadanie formułować przepowiednie i jednocześnie wypełniać przeznaczenie. Zatem z jednej strony może być ona dodatkiem do żywej Mocy, a z drugiej strony wypływać z niej. Fakt, że na nasze decyzje (żywa Moc) i czyny wpływają też czyny i decyzji innych istot (jednocząca Moc?). Niemniej ważną rolę gra tu żywa Moc.
C: Raczej z niej wypływa, jak sądzę… Nie wiem, czy dzieliłabym je aż tak.
D: Nie jestem zwolennikiem przeznaczenia.
C: W przypadku Star Wars? To czyste żywe przeznaczenie. Ale czy Moc jest przeznaczeniem?
D: To już pytanie z cyklu egzystencjalnych. I chyba każdy musi znaleźć na nie odpowiedź sam. Zastanawiałam się nieraz nad tym, czym jest Moc oprócz oczywistych skojarzeń. Z jednej strony, Moc może być czymś takim jak w naszym świecie Bóg, jakiś Absolut, który wskazuje nam drogę. Jednak z drugiej strony, czy nie można by było Mocy nazwać wolną wolą? Ten wniosek oczywiście najbardziej nasuwa się, jeśli przyjmiemy, że Moc sama w sobie nie ma podziału na jasną i ciemną stronę. A ten podział zależy od wyborów jego użytkownika, od decyzji jakie podejmuje, od tego w jaki sposób wykorzystuje swoją wrażliwość na Moc. Przychyliłabym się tutaj do kodeksu Szarych Jedi „Nie ma Jasnej strony ani Ciemnej, jest tylko Moc.” Tylko czy w tym przypadku znów nie należy wrócić do równowagi? Może Moc to właśnie równowaga?
C: Równowaga Mocy, równowaga umysłu… Nie na darmo Lucas czerpał z tradycji wschodniej. Tylko czy twórcy kolejnych odprysków i wariacji o tym pamiętali? Chyba musimy o tym jeszcze porozmawiać.