Za miesiąc miną trzy lata od momentu otrzymania przez EA wyłączności na gry Star Wars. W tym czasie wypuszczono kilka tytułów na urządzenia mobilne oraz Battlefronta. Przez trzy lata. Jedno z największych studiów gier na świecie przez trzy lata stworzyło parę gier na komórki oraz strzelankę bez fabuły i trybu singleplayer. Biorąc pod uwagę, że licencja będzie w ich rękach jeszcze przez następne siedem lat, rodzi się pytanie, czy możemy się spodziewać czegoś więcej?
Temat jest warty rozważenia, ponieważ przed przejęciem marki przez Disneya, gry stanowiły bardzo ważną część świata Star Wars. Z uporem maniaka będę za każdym razem podawał przykład dylogii Knights of The Old Republic, która zapisała się złotymi zgłoskami w historii najlepszych gier cRPG, jak również seria o przygodach Kyle’a Katarna, czyli połączenia Hana Solo z rycerzem Jedi czy też X-wingi, które zużyły niejeden joystick. Porównanie tego, co było, z tym, co jest, wypada na niekorzyść EA. Oczywiście, znowu powraca problem podobny do tego, jaki występuje w sporach stary kanon vs nowy, czyli, czy można oczekiwać aż tak szybko równie przełomowych dzieł. Moim zdaniem i tak, i nie. Z jednej strony wiadomo, że stworzenie dobrej (albo i niekoniecznie) gry to dosyć długotrwały proces, z drugiej jednak mówimy o molochu, growym gigancie, który wchłania inne studia jak Niszczyciele Światów. W czym więc problem? Dlaczego jedyne, o czym ostatnio słyszymy, to dodatki do Battlefronta lub jego kolejna część? Niby słychać jakieś przebąkiwania o zainteresowaniu Obsidianu Kotorem 3, planach na wskrzeszenie 1313, czy też Imperial Commando, ale nadal pozostaje to bardziej pobożnym życzeniem, niż faktycznymi zapowiedziami. Niewykluczone jednak, że za zamkniętymi drzwiami są już tworzone szkice koncepcyjne i fabuła (ta, jasne, bez żartów z tą fabułą od EA) kolejnych tytułów… Zabawmy się więc w zgadywanie, czego w ciągu najbliższych lat moglibyśmy się spodziewać, a czego nie.
Zacznijmy od gier, których szansa na zobaczenie jest nikła. Przede wszystkim mam w tym momencie na myśli trzecią część Knights of The Old Republic. Wszyscy wiemy, że każdy fan serii o niczym innym nie marzy tak, jak o znalezieniu się za sterami „Mrocznego Jastrzębia” i powrocie do Revana czy Wygnanej Jedi. Niestety, szanse, że to marzenie się spełni, są niemal zerowe. Dlaczego? Dzięki istnieniu MMORPG The Old Republic. Zgadzając się na stworzenie trzeciej części kultowego erpega EA tym samym przyznałoby się do porażki tytułu, w który włożyło tak kolosalne pieniądze i nic dziwnego, że aż boją się do ich ilości przyznać. Tytułowi niewiele pomogło przejście na model free to play, a kurcząca się społeczność graczy wymuszająca łączenie serwerów jest faktem. Ponadto EA pokłada wielkie nadzieje w ostatnim epizodowym dodatku Knights of the Fallen Empire, który na tyle zmienił rozgrywkę, że (przynajmniej chwilowo) zatrzymał odpływ graczy, a nawet przyciągnął kilku weteranów. Poza tym cała historia Revana i Wygnanej została już opowiedziana, a o kim mogłaby być trzecia część serii, jak nie o nich, żeby być kultową?
Myślę, że możemy też zapomnieć o jakimś RTSie w odległej galaktyce. Obecny rynek tego gatunku gier zaczyna być już w stanie agonalnym, a niemal jedynymi przejawami życia jest StarCraft II. Oczywiście, nie oznacza to, że ludzie nie grają już w strategie czasu rzeczywistego, wręcz przeciwnie. Jednakże ich liczba nie jest tak duża jak graczy innych gatunków i bardziej trzymają się oni starych, sprawdzonych tytułów. Jest to swego rodzaju kwadratura koła, bo w jaki sposób liczba graczy ma rosnąć, jeśli nie wydaje się nowych gier z tego gatunku? Ale na tego typu rozważania jest już parę lat za późno. Ktoś inny zaproponuje Total War: Star Wars, ale bądźmy poważni, bitwa naziemna nie byłaby tak ekscytująca, gdyby dać żołnierzom blastery, a dla samych kosmicznych EA zrobi co najwyżej mobilną gierkę z mikropłatnościami. Dużo bardziej realną strategią wydaje mi się gra typu XCOM, w której dowodzilibyśmy jakimś oddziałem komandosów.
Nie liczyłbym też na solidną bijatykę. Dlaczego? Ponieważ byłaby ona zbyt kłopotliwa do zrobienia. Z jednej strony, aby zrównoważyć wszystkich bohaterów, trzeba by każdemu dać miecz świetlny, z drugiej jednak wiele osób by wtedy narzekało, ze przecież taki Boba Fett pokonałby Jedi samym pistoletem, ale walka by się wtedy ograniczała do duszenia przycisku strzału. Bardzo ciężko byłoby też odwzorować prawdziwy pojedynek na miecze świetlne, ponieważ każdy trafiony cios, który nie zakończyłby się odcięciem kończyny, zostałby przywitany spojrzeniem pełnym politowania, zwłaszcza w erze, gdzie w Mortal Kombat można komuś wyrwać kręgosłup, co można zobaczyć ze wszystkimi szczegółami. Aż przypominają się chwile spędzone przed egranizacją Zemsty Sithów, w której kopniak zadawał więcej obrażeń niż cios mieczem.
Na co możemy jednak czekać? Aby dalej tak nie marudzić, przejdźmy do tytułów, które są dużo bardziej prawdopodobne. Abstrahując już od wszelkich Battlefrontów, myślę, że dosyć realne jest powstanie jakiejś strzelanki z fabułą. Nic przecież nie stoi na przeszkodzie, żeby wydać oczekiwanych Komandosów Imperium albo zakończyć projekt 1313. Oba tytuły mają gotową historię i obecnie jest to tylko kwestia sięgnięcia po nie. Zawsze też EA może pracować nad tytułem związanym ze zbliżającym się spin-offem Rogue One. O ile nie byłaby to kolejna denna filmówka, to pomysł dowodzenia oddziałem, który zdobył plany Gwiazdy Śmierci, jest bardzo dobry! Żeby było jeszcze ciekawiej, to wcale nie musiałaby być strzelanka, ponieważ ten pomysł doskonale wpasowywałby się zarówno w koncepcję cRPG, jak również strategii turowej.
Świetnie byłoby również zobaczyć coś w stylu kolejnej części Jedi Knight i choć na kontynuację przygód Kyle’a Katarna nie ma co liczyć, to sama rozgrywka, polegająca na wcieleniu się Jedi jest dla graczy bardzo atrakcyjna. Udowadnia to ogromna popularność (bynajmniej nie przez wzgląd na fabułę) The Force Unleashed, której fizyka w drugiej odsłonie ocierała się już o bycie dziełem sztuki. Gracze po prostu lubią poczuć, że kierują półbogiem, który jest w stanie zniszczyć wszystko na swojej drodze. Znowu, trzecia część TFU obecnie nie ma racji bytu, ale czemu nie powrócić do tworzonej w przeszłości gry o Darth Maulu? Z filmików dostępnych w internecie, możemy wywnioskować, że postęp przy jej tworzeniu był już dość wysoki. Wielka szkoda, że z pomysłu zrezygnowano, ale potencjał jest niewątpliwy.
Tym co zawsze przyciągało w Gwiezdnych wojnach były bitwy kosmiczne. Potwierdza to popularność symulatorów X-wingów i TIE, narzekania fanów na brak takiego trybu w Battlefroncie oraz wiecznie pełne serwery trybu Eskadra w najnowszej produkcji. Nie liczyłbym na remake popularnych tytułów, a raczej na coś w stylu War Thunder, lub World of Warplanes. Co ciekawe, były plany zrobienia takiej gry (Star Wars Attack Squadrons), ale z nieznanych przyczyn Lucasfilm anulował jej produkcję na etapie zamkniętej bety, a szkoda, bo wyglądała obiecująco. Myślę, że jednak zrobienie czegoś podobnego do niej lub do trybu Eskadry, ale na zdecydowanie większa skalę nie stanowiłoby problemu.
Ostatnio coraz więcej słychać o kolejnych grach w technologii VR. Nad przystosowaniem do Battlefronta do niej już oficjalnie wiadomo, ale pomyślmy jakie to również daje możliwości całej masie innych gier! Być może w tym należy szukać szansy na oddanie w ręce graczy miecza świetlnego. Pomysł mógł zostać fantastycznie wykorzystany na Playstation Move, tymczasem kazano nam machać rękami przed Kinectem…
To wszystko to tylko dywagacje i pomysły, jednak sądzę, ze są one dość bliskie prawdy. Obecnie pozostaje nam jednak tylko czekać między jednym DLC do Battlefronta a drugim na jakiekolwiek wieści o jakiejkolwiek innej grze, niż kolejnej strzelance PVP. A na jakie gry Wy czekacie?