Gwiezdne okręty wojenne zawsze były istotną częścią Star Wars, na co nie ma lepszego dowodu, niż sceny otwierające każdy z filmów Klasycznej Trylogii. To nie będzie katalogowa seria pokroju Wookieepedii czy Biblioteki Ossus – zamierzam przybliżyć Wam niektóre z okrętów biorących udział w Galaktycznej Wojnie Domowej – ich historię, uzbrojenie i specyfikę. Będą to także okręty występujące w grze figurkowej Star Wars: Armada, której, jak wiecie, jestem wielkim fanem, i do której czasem staram się Was zachęcić. Na końcu każdego tekstu z tej serii znajdziecie krótką wzmiankę taktyczną o tym, jak dany statek (i jego podtyp) spisuje się w Armadzie. A zaczynamy od okrętu znanego wyłącznie ze źródeł pozafilmowych, czyli od niszczyciela gwiezdnego typu Victory.
Na wstępie zaznaczam, że poniższe informacje pochodzą z Legend, bo chociaż Victory trafił do nowego kanonu, to jedynie jako wzmianka. Wobec tego nie wiemy, czy poniższe informacje i charakterystyka są wciąż takie same.
Nim niezliczone układy planetarne pod rządami Imperatora Palpatine’a opanowała charakterystyczna sylwetka masywnego niszczyciela gwiezdnego typu Imperial, trzonem Imperialnej Marynarki Wojennej, a wcześniej Marynarki Wojennej Republiki był inny, mniejszy okręt tej samej klasy: Venator. Był to w gruncie rzeczy dobrze uzbrojony lotniskowiec, zdolny wysłać do walki całą chmarę myśliwców i bombowców, niekoniecznie zaś skuteczny w pojedynkach artyleryjskich czy wspieraniu naziemnych bitew. Alternatywą dla niego stał się niszczyciel gwiezdny typu Victory, zaprojektowany przez legendarnego Walexa Blissexa między innymi po to, by wypełnić rolę, do jakiej nie został skonstruowany Venator. Niestety, okręty Victory nigdy nie doczekały się ani popularności, ani uznania podobnego do tego, którymi cieszyły się Imperiale czy rzeczone Venatory.
Victory I, a potem Victory II zostały wprowadzone do służby stosunkowo późno, bo dopiero w ostatnim roku Wojen Klonów i nie brały intensywnego udziału w działaniach wojennych przeciwko Separatystom. Niestety, pojawienie się potężniejszych Imperiali i wciąż szerokie stosowanie Venatorów sprawiło, że w epoce imperialnej cierpiące na brak dostatecznie szybkich silników Victory (zwłaszcza I) zostały zepchnięte do drugorzędnej roli. Część zezłomowano, część sprzedano władzom Sektora Korporacyjnego, a większość pozostałych jednostek relegowano do obrony planetarnej i ścigania piratów na Zewnętrznych Rubieżach. Victory trafiły także do większych zgrupowań flot w roli jednostek wspierających potężniejsze okręty, a w późniejszych latach miały też okazję stanąć w szranki z Rebeliantami. Niszczyciele typu Victory powróciły do łask dopiero w trakcie kampanii wielkiego admirała Thrawna, który kilka lat wcześniej, w erze Palpatine’a, osobiście dowodził tego typu okrętami.
Niszczyciele gwiezdne typu Victory I liczyły 900 metrów długości, miały 5000 członków załogi i przenosiły dwie eskadry myśliwców z serii TIE plus 2400 żołnierzy i kilkanaście machin kroczących. Uzbrojone były w 10 poczwórnych i 40 podwójnych baterii turbolaserów, 80 wyrzutni rakiet wstrząsowych i 10 projektorów promienia ściągającego. Dysponowały więc wystarczającą siłą ognia, by skutecznie walczyć nawet ze znacznie większymi przeciwnikami. Niestety, ich główną wadą były mizerne silniki podświetlne, niezapewniające wystarczającej prędkości do walki manewrowej czy pościgowej. Zresztą, zgodnie z pierwotnym założeniem, głównym zadaniem Victory I miał być udział w operacjach planetarnych – w ich obronie lub desancie na nie i jako wsparcie dla sił naziemnych, jako że okręty tego typu mogły swobodnie wchodzić w atmosferę. Świetnie się sprawdzały w walce na krótki dystans, zalewając rakietami okręty bądź naziemne instalacje wroga.
Niszczyciele gwiezdne typu Victory II, których powstało stosunkowo niewiele, z wyglądu niespecjalnie różniły się od „jedynek”, ale pod wieloma innymi względami były do siebie skrajnie niepodobne. Z załogą o ponad tysiąc osób liczniejszą i poszerzoną powierzchnią transportową dla machin kroczących (i zarazem mniejszą dla żołnierzy), dysponowały znacznie ulepszonymi silnikami, które zapewniały większą prędkość i manewrowość od Victory I. Ponadto, ich uzbrojenie było diametralnie inne, gdyż Victory II posiadały 20 turbolaserów, 40 ciężkich turbolaserów, 10 ciężkich dział jonowych i 10 projektorów promienia ściągającego. W rezultacie, inna też była ich rola w Imperialnej Marynarce. Poza walką z okrętami, Victory II wykorzystywano w misjach patrolowych, a także do tropienia piratów i jednostek rebelianckich, gdzie szczególnie istotne były działa jonowe, mogące zneutralizować przeciwnika bez niszczenia go. Poza tym, w misjach tego rodzaju doskonale spisywał się dwukrotnie lepszy od posiadanego przez niszczyciele gwiezdne typu Imperial hipernapęd.
Victory I i II w grze Star Wars: Armada. Okręt ten pojawił się w podstawce Armady, a także jako osobny zestaw dodatkowy. Podążając za kanonem, tańsza o 12 punktów wersja Victory I, oprócz turbolaserów dalekiego zasięgu (czerwone kostki), posiada silne uzbrojenie na krótki dystans (czarne kostki) reprezentujące wyrzutnie rakiet lub torped, które można dodatkowo ulepszyć. Victory II jest z kolei uzbrojony w działa jonowe, czyli walczy na średni dystans (niebieskie kostki). One także mogą być zmodyfikowane zgodnie z upodobaniami gracza. I dokładnie tak, jak w powyższym artykule, niszczyciele gwiezdne typu Victory w Armadzie cierpią na dwie podstawowe wady: niską prędkość i wprost tragiczną zwrotność. Sprawia to, że okręty te, choć dysponują sporą siłą ognia w dziobowej sekcji, wymagają dużego ogrania, kilku kart ulepszeń lub po prostu nietypowego zastosowania (np. jako lotniskowce czy blokujące ruch „tarany”), by być efektownymi w walce.