Nie ukrywam, że Łotr 1 po prostu mnie zachwycił i pozostawił (niemalże) niemą z radości, że i dla mnie Gwiezdne wojny potrafią jeszcze mieć magię. Co tam magię, od grudnia chodzę niemalże w łotrowym (no dobrze, krennicowym) transie i gęba mi się śmieje na jedno chociaż wspomnienie z filmu. Jednocześnie jednak widzę, że film nie jest pozbawiony wad, w niektórych momentach prosi się wręcz o jakieś logiczne wyjaśnienie, a niespójności wewnątrz świata przyprawiają o taktyczny facepalm, o taki!
Oczywiście, nie przeszkadzają mi one czytać książkowej adaptacji po raz chyba już dziesiąty i obgryzać pazurów w oczekiwaniu na wydanie Blu-ray, co już samo w sobie świadczy o tym, jak dobry Łotr 1 tak naprawdę jest. Tylko… Tylko tak niewiele brakowało, by był jeszcze lepszy.
„Nastaw na ogłuszanie!”
Krennic zjawia się na Lah`mu nie tylko po to, by zgarnąć Galena, ale również, by poprzez schwytanie jego rodziny, jak to się ładnie mówi, „mieć bata” na dawnego przyjaciela. Jak można wywnioskować z tego, iż nakazuje swojej obstawie przeszukanie domostwa rodziny Erso, nawet mu na tym zależy. Dlaczegóż zatem, nieszczęsny, nie każe panom w czarnych zbrojach nastawić broni na ogłuszanie? Owszem, ja czytałam Catalyst, doskonale wiem, że gdyby mógł, to by Lyrę gołymi rękami udusił, ale tutaj założenie było inne. Nie powiecie mi, że te wypasione edejedenastki nie miały takiej opcji!
Biedne to Imperium, na jeden statek ich nie stać…
Nie stać ich też na sondę… Rozumiem, że Krennic chciał osobiście przylecieć po Galena, ale przecież miał do dyspozycji również i inne środki poza malutką Deltą, którą zresztą odlecieli na Coruscant. Jednak do dyspozycji pana dyrektora Wydziału Badań nad Bronią Zaawansowaną na pewno pozostawało coś, co można było zostawić na orbicie, by czekało na tę pomoc, która miała zostać udzielona nieodnalezionemu dziecku. Przecież przechwycono sygnał transmisji, rozmowy Lyry i Sawa. A jednak… Z drugiej strony wolę tu sobie tłumaczyć, że coś pozostawiono, ale Saw był sprytniejszy. Jakoś lepiej mi na sercu.
Chiński kijek z durastali
Lubię postać Chirruta Îmwe, naprawdę. Wiem, dużo osób narzeka, że on nie z tej bajki, ale cóż, galaktyka jest duża i szeroka… W ostateczności kupię i to jego naparzanie szturmowców (którzy w Łotrze robią po prostu za tępe wojsko, a nie za elitarne siły, ale o tym będzie już niedługo oddzielny tekst) i spacerek przez strzały szturmowców śmierci, ale jest coś, czego już przełknąć nie mogę – jego bojowa laska, dodająca +10 do siły, na którą rzucono czar niełamliwości. Jak za pomocą zwykłej drewnianej laski można zadać cios, który powala szturmowca? Ta zbroja nie miała tylko ładnie wyglądać!
„Skok w nadprzestrzeń to nie opryski!”
Wszyscy pamiętamy, jak Han Solo nerwowo kończył obliczenia do skoku nad Tatooine, mimo że dwa niszczyciele gwiezdne siedziały mu na ogonie. Skoki w nadprzestrzeń musiały być bardzo dokładnie wyliczone, bo przecież można przejść za blisko supernowej albo wlecieć w pole grawitacyjne większego ciała niebieskiego. No nie tutaj. Ja rozumiem, że sytuacja była podbramkowa, ale skok podczas ucieczki z Jedhy był jakby… lekkomyślny? Przy tej prędkości wystarczyłby jeden kamyczek przez szybę. A czego jak czego, ale kamyczków tam nie brakowało – mniejszych czy większych. Poza tym, czy oni tam w ogóle ustawili jakiś kurs? Nie, kurs jest ustawiany już później, podczas podróży w nadprzestrzeni. Wot, kolejna ciekawostka. Po prostu skoczyli na ślepo i im się udało. No po prostu szczęście Jedi.
A przy okazji – jakim cudem Cassian Andor rozmawiał z bazą na Yavinie w tej nadprzestrzeni? Patrz, panie, technika… I doskonale wie, podczas tego skoku na ślepo, gdzie są, bo przecież w sercu „imperialnego terytorium”. No cóż, najwyraźniej U-wingi są znacznie lepsze niż YT-1300.
Tajność tak tajna, że aż strach!
No dobra, to już zarzut chyba nie tylko do Łotra, bo nie jest to pierwszy film, w którym podobne kwiatki występują, ale naprawdę aż się prosi o miejsce w tej małej wyliczance. Mamy antenę nadawczą w supertajnej bazie. Antenę, która może posłużyć do transmisji danych w momencie, w którym trwa atak, mający na celu wykradzenie danych i oni to wiedzą. A jednak nadal można sobie panel ot tak po prostu uruchomić, żadnego hasła, żadnego loginu. Po co? Przecież jak ktoś się tam znajduje, to ma uprawnienia. Bogini moja, tajne archiwa Imperium… Słabo mi…
A wiecie, co w tym wszystkim jest najlepsze? Nawet jak podczas oglądania włącza mi się tryb krytyczny, to nie przeszkadza mi nadal cieszyć się tym filmem. Znaczy dobry. A Was może też coś wkurza w Łotrze? Od razu mówię, że o Imperium sobie jeszcze porozmawiamy… zapewne po 22, bo bez procentów się nie da.