Trzeci sezon „Rebels”

Dark Dragon: Jeśli miałbym wybrać najlepsze odcinki, to z pewnością byłby wśród nich finałowy Zero Hour. To odcinek, który zyskał nie tylko na podwójnej długości, ale także na historiach wprowadzonych przez poprzednie odcinki. Wszystko do siebie pasuje i jest zgodne z uniwersum. Postacie pozostały wierne swoim przekonaniom i postaciom; Konstantine pozostał ignorantem, Thrawn geniuszem strategicznym, Bendu neutralną istotą i tak dalej. Straty po obu stronach, wszystko ładnie okraszone odpowiednimi efektami i poziomem grafiki. Muzyka też niczego sobie.

Muszę też wyróżnić Trials of the Darksaber. Trening, który pokazuje nie tylko rozwój ucznia (Sabine), ale także mistrza (Kanan). Jest tu też bardzo ciekawa choreografia walk, ale nie ona jest najważniejsza. Chodzi o emocje towarzyszące walce. O walkę wewnętrzną, nawet bardziej niż tę fizyczną. Widać potęgę więzi i uczuć między postaciami. Niepozorny odcinek, który stał się dla mnie tym najbardziej wypełnionym wszelkimi emocjami. Zdziwiłem się, jak wiele odcinków umieściłbym na trzecim miejscu – to chyba mówi, jak dobry dla mnie był ten sezon.

JediPrzemo: Podobnie, jak u Dragona, najlepszym odcinkiem według mnie był Zero Hour. Pokazano w nim bezwzględność i niewątpliwy talent taktyczny Thrawna. Gdyby nie Konstantine i Tarkin, to z Rebeliantów nie byłoby czego zbierać, ale odcinek musiał się dobrze skończyć, więc kolejny raz głupota imperialnych przesądziła o wszystkim. Bitwy oglądało się przyjemnie, zwłaszcza obserwowanie niepowstrzymanego marszu wojsk Imperium. Tak, to były odcinki, w których zdecydowanie każdy mógł poczuć, że Rebelia zwyczajnie nie jest w stanie wygrać z Imperium w regularnej bitwie, a przynajmniej jeszcze nie.

Pomimo zbyteczności Ezry, dobrze oceniam również Twin Suns, w której WRESZCIE oficjalnie zginął Maul. Obawiałem się włączenia do serialu Obi Wana, ale na szczęście efekt był bardzo udany. Sam pojedynek, choć bardzo krytykowany, również pasował do koncepcji odcinka i całej filmowej sagi. No i oczywiście zakończenie, które według mnie powinno kończyć cały serial.

Nadiru: W tym sezonie dałem zaskakująco dużo dziewiątek, natomiast tylko jeden odcinek uzyskał u mnie najwyższą notę, i jest to Through Imperial Eyes. Odcinek Rebels, w którym główną rolę odgrywają Imperialni, i to inteligentni, sprytni Imperialni pokroju Thrawna i Yularena? Na to czekaliśmy od samego początku! Tu wszystko się ze sobą idealnie zgrywa, intryga jest całkiem ładnie pokazana nawet jak na tych mizernych dwadzieścia minut i całość wręcz bije po oczach klimatem. To chyba najlepszy odcinek nie tylko tego sezonu, ale całego serialu. Och, ile bym oddał, żeby dostać coś choć troszeczkę podobnego w kolejnym sezonie…

Na kolejnych miejscach uplasowałbym tak wiele odcinków, że wymienię jedynie po jednym elemencie, dla których należy im się tak wysokie miejsce. The Last Battle za znakomite domknięcie Wojen Klonów, An Inside Man za pokazanie, jaki jest naprawdę Thrawn, Warhead za droidzi humor, Trails of the Darksaber za powiew świeżości, Twin Suns za znakomitych kilka ostatnich minut i Zero Hour za… wszystko to, co wymienili JediPrzemo i Dark Dragon.

Kaelder: Ciężko jest wskazać najlepsze akcenty w tym sezonie Rebeliantów. W moim odczuciu pojawiło się dużo odcinków przeciętnych, gdzie Imperium przedstawiane było przez pryzmat oficerów będących kompletnymi głupcami, a w innych epizodach Rebelianci zaskakująco gładko wychodzili z każdej niemal opresji. Po dłuższym namyśle za najciekawszy epizod mogę uznać Twin Suns. Pojawiają się w nim oczywiście pewne nieścisłości i błędy (chociażby wspomniane wystrzały ze strzelb Tuskenów), ale po głębszej analizie wydaje się on zrealizowany bardzo ciekawie, z mocnym odniesieniem do Mrocznego widma oraz pojedynku Obi-Wana i Qui-Gon z Darthem Maulem. Ogromnie żałuję, że nie ujrzymy już Zabraka, zwłaszcza, że Witwer tchnął w tę postać życie i uczynił z niej kogoś wyjątkowego.

W dalszej kolejności wskazałbym na dwuczęściowy Ghosts of Geonosis ze względu na ukazanie Sawa Gerrery i tego, co właściwie się stało na planecie, od której rozpoczęły się Wojny Klonów. The Last Battle również zajmuje dosyć wysokie miejsce w moim rankingu, głównie za sprawą doskonałego oddania słuszności starego powiedzenia: „wróg mojego wroga jest moim przyjacielem” oraz dopisania ostatniego rozdziału w konflikcie sprzed kilkunastu lat. Nie należy też zapominać o Zero Hour, które jest świetnym podsumowanie wszystkiego, co widzieliśmy u Rebeliantów i w dodatku z emocjonująca potyczką pomiędzy Thrawnem a załogą „Ducha”.

Dark Dragon: Najgorszym odcinkiem był Iron Squadron. Wprowadził grupkę dzieciaków bawiących się w Rebeliantów i wbrew wszystkiemu wychodzących zwycięsko przeciwko Imperium. Odcinka nie ratowało wprowadzenie znanego fanom statku, YT-2400; nie ratowało go też krótkie pojawienie się Thrawna. Z punktu widzenia całego sezonu widać, jak bardzo Iron Squadron nic nie wniósł do całości. Czy wspaniali młodzi gniewni pojawią się w następnym sezonie? Jeśli tak, to mam nadzieję, że będą wykorzystani bardziej wiarygodnie.

JediPrzemo: Nie wiem, który odcinek był dla mnie gorszy: Iron Squadron, czy Imperial Super Commandos. Pierwszy był pełen głupot i wkurzających postaci, a drugi zwyczajnie nudny. O ile Iron Squadron można tłumaczyć typowym zachowaniem zbuntowanych nastolatków (choć wcale nie zmniejsza to irytacji), o tyle drugi był tak słaby, że przypomniałem sobie o nim dopiero, jak przeglądałem odcinki z tego sezonu. Jak masz zapamiętać coś, co nie wzbudza żadnych emocji?

Nadiru: Nie sposób się nie zgodzić z chłopakami. Iron Squadron to bezsprzecznie dno dna, odcinek tak słaby, że nie wiem, czy nie najgorszy z całego serialu. Imperial Super Commandos też nie był najwyższych lotów, ale on przynajmniej troszkę popychał wątek Sabine, który był przecież jednym z głównych, które przewinęły się przez trzeci sezon. Generalnie jednak jestem bardzo zadowolony z faktu, że żaden inny odcinek nie trafił u mnie do tej kategorii; poziom serialu zdecydowanie wzrósł!

Kaelder: Eskadra młodocianych pilotów faktycznie nie jest zbyt mocnym akcentem trzeciego sezonu, jednak i tak nie wypada ona najgorzej w porównaniu z lataniem za pomocą mieczy świetlnych w sezonie poprzednim. Kiepsko wypadło także zachowanie Antillesa i AP-5 w obliczu przejęcia kontroli nad Chopperem przez Imperium w Double Agent Droid. Imperial Super Commandos dawało w wielu momentach radę i jak wspominają moi poprzednicy, dzięki niemu mamy rozwinięcie historii Sabine Wren.

Dark Dragon: Ten sezon obfitował w wiele naprawdę dobrych lub przyzwoitych odcinków. Wprowadził postać Thrawna oraz wielu bohaterów filmowych. Tym samym wiele wątków połączyło się z tymi filmowymi i serialowymi (The Clone Wars). Był to zdecydowanie największy plus tego sezonu. Dodatkowo, łatwo zauważyć wzrost budżetu, a i wątki stały się jakby takie doroślejsze.

Największe wady to standardowo niekompetencja Imperium, wciąż jednak widoczne cięcia w budżecie oraz wszelkie głupoty fabularne. Czy Rebelsi mogą się z tego wyleczyć? Na pewno częściowo tak, wszak już jest lepiej, niż sezon temu.

JediPrzemo: Największym plusem sezonu był Thrawn i hańba każdemu, kto uważa inaczej. Wreszcie doczekaliśmy się Imperialnego, który nie jest ani głupi, ani owładnięty żądzą krwi. Mam nadzieję, że w 4 sezonie go jeszcze zobaczymy. Sama postać Ezry również bardzo zyskała w moich oczach. W końcu przestaje zachowywać się jak dzieciak, który razem z Zebem i Chopperem robi wszystko dla „heheszków”. Widać, że wydarzenia na Malachor bardzo nim wstrząsnęły, co ewidentnie pozwoliło mu dojrzeć. Kolejnym dużym plusem jest muzyka, o której chyba wspominałem przy większości odcinków, więc raczej nie będę się powtarzać, po prostu muszę gdzieś poszukać ścieżki dźwiękowej z tego sezonu.

Wady… Niestety, choć ewidentnie cały serial dojrzewa i jest coraz mniej infantylny, to nadal sporo w nim bzdur logicznych, naiwności i bardzo przeciętnych odcinków. Jest to chyba przywara, której twórcy nigdy się nie pozbędą.

Nadiru: Oprócz oczywistego plusa, którym jest pewien wielki admirał, plusem jest wydoroślenie Ezry, o czym wspomniał JediPrzemo, ale też Sabine Wren – tyle że u niej dorosłość wiąże się z wzięciem odpowiedzialności za swoje dziedzictwo. Generalnie kreacja postaci „tych dobrych” w Rebels stoi na wysokim poziomie (w wyjątkiem, rzecz jasna, pewnej eskadry młodocianych buntowników). Także ujrzenie znajomych z filmów twarzy na małym ekranie to spory plus.

Co do wad. Gdyby nie wielki admirał Thrawn i, epizodycznie, Wulff Yularen, Imperium w Rebels byłoby istnym pośmiewiskiem… i to już trzeci raz pod rząd. Odnoszę wrażenie, że jest to celowy zabieg; w końcu ci źli nie mogą być zbyt skuteczni, inaczej mogliby być polubieni przez dzieciaków. Poza tym zgadzam się też z moim przedmówcą, że przywar w postaci infantylności i bzdur logicznych chyba nigdy się nie pozbędziemy…

Kaelder: Największym plusem tego sezonu były postacie, a konkretniej obecność Thrawna oraz tajemniczego Bendu. Jeśli chodzi o wielkiego admirała, to został on znakomicie odwzorowany i nie odbiega za bardzo od sposobu jego przedstawienia w trylogii Timothy’ego Zahna. Bendu okazał się natomiast pewnym powiewem świeżości. Mamy bowiem postać, która funkcjonuje poza schematem dobro-zło, która decyduje się na objęcie pozycji neutralnego nieangażującego się obserwatora. Doskonale widać to w odcinkach, gdzie Kanan udaje się do niego po radę w sprawie Ezry i holocronu Sithów oraz w chwili, gdy dochodzi do ostatecznej bitwy z Imperium.

Do wad należałoby zaliczyć infantylność, irracjonalność głównych bohaterów oraz imperialnych oficerów, brak konsekwencji i zgodności z niektórymi rzeczami obecnymi w filmach czy zbyt szybkie urywanie pewnych wątków. W przypadku niektórych odcinków odniosłem wrażenie, że akcja pędzi zbyt szybko, przez co nie ma możliwości zrozumienia pewnych kontekstów. Dobrym rozwiązaniem mogłaby być retrospekcja, ale jak widać nikt o czymś takim nie pomyślał.

Dark Dragon: Za całokształt, jeśli miałbym dać jakąś notę pisaną, to byłoby to 8/10, jednak taka nota nie odda sprawiedliwości wszystkiemu. Naprawdę większość odcinków dała mi dużo radości z ich oglądania. Zdecydowanie bardziej lubię doroślejszą wersję załogi „Ducha” (w szczególności Ezrę). Bardzo pozytywnie odbiło się to na odbiorze tego sezonu. Pomimo standardowych wręcz wad Rebeliantów ogląda się bardzo przyjemnie. Sam serial porusza istotne wątki i stanowi godne uzupełnienie kanonu. Co w przyszłym sezonie? Liczę po cichu na połączenie z Łotrem – w tym nowego Fulcruma – więcej postaci filmowych oraz komiksowych/książkowych. Być może bitwę o Scarif z punktu widzenia załogi „Ducha”? Oby tylko było lepiej.

JediPrzemo: Cały sezon muszę ocenić na plus. Mimo, że mieliśmy w nim dużo zapychaczy oraz „facepalmów” to oglądało mi się go dużo lepiej, niż poprzednie sezony. Ewidentnie twórcy idą dokładnie w tą samą stronę, co w przypadku TCW, czyli im dalej, tym lepiej, szkoda tylko, że znowu tak późno, bo dużo rzeczy się poprawiło. Dojrzałość bohaterów, gęstniejący mrok, większy budżet (przez co coraz mniej jest tych debilnych czapek, które zasłaniają imperialnym oficerom całą twarz) i więcej ciekawych postaci. Mam nadzieję, że czwarty sezon będzie szedł już tylko tym tropem i w końcu dostaniemy epickie połączenie z Łotrem 1 lub Nową nadzieją. Fajnie by też było zobaczyć rozwinięcie romansu między Sabine i Ezrą, choć mam wrażenie, że twórcy już zarzucili ten pomysł… I na koniec taka cicha nadzieja, że w końcu uśmiercą zarówno Ezrę, jak i Kanana. Obie postaci polubiłem, ale w jakiś sposób Luke musi zostać ostatnim Jedi w Rebelii, a półśrodków typu „uciekam na kraniec galaktyki wieść spokojne życie” nie akceptuję. 8/10.

Nadiru: To był naprawdę znakomity sezon. Poprzednie były dobre, ale ten wysoko podniósł poprzeczkę – na 9/10 co najmniej. Bohaterowie rozwinęli się w więcej, niż zadowalający sposób: od wspomnianych już Ezry i Sabine, przez Kanana i Herę, nawet po Zeba, któremu trafił się świetny odcinek (Warhead) i Choppera. Mierzi mnie trochę, że twórcy z jakiegoś powodu wzdrygają się przez ukazaniem głębszej relacji Kanana z Herą, ale to w zasadzie moja jedyna uwaga. Dragon słusznie mówi, że są tu istotne wątki, które uzupełniają kanon. Rebels zrobiło się po prostu ważne: to tu oglądamy jedną z większych bitew z Imperium, to tu Mon Mothma wygłasza swoją antyimperialną mowę i to tu po raz pierwszy zaczynamy słyszeć o Sojuszu Rebeliantów, a nie grupkach walczących osobno komórek. Oby w kolejnym sezonie to poszło jeszcze dalej, nasi bohaterowie zaś pokazali się od jeszcze lepszej strony. Ciekawi mnie tylko rola wielkiego admirała Thrawna w czwartym sezonie… Czyżby, co sugerują słowa Bendu, miał w nim zginąć? Bo to jest jednak bardziej prawdopodobne, niż śmierć Kanana i Ezry. Czas pokaże.

Kaelder: Sezon spełnił moje oczekiwania, a twórcy stanęli na wysokości zadania. Nie tylko mieliśmy okazję zobaczyć postacie doskonale znane nam z filmów, lecz także wprowadzono bardzo ciekawe motywy pochodzące z filmów, a nawet postanowiono zaczerpnąć niektóre koncepcje niedostrzeżone dotąd w uniwersum Gwiezdnych wojen. Otrzymaliśmy również rozwinięcie wątków naszych bohaterów. Poznaliśmy rodzinę i powody opuszczenia domu przez Sabine Wren, ukazane zostały nieco bardziej zażyłe relacje łączące Kanana z Herą, a AP-5 stworzył wraz z Chopperem duet na miarę R2-D2 i C-3PO. Co zobaczymy w kolejnym sezonie? Mam szczerą nadzieję, że coś ważnego przydarzy się w ekipie Duchów, a także przekonamy się, ile prawdy było w słowach Bendu, wieszczącego okropną śmierć Thrawna w Zero Hour. Może pojawi się więcej nawiązań do Klasycznej Trylogii lub Łotra 1? Oby twórcy nie obniżyli poziomu i skończyli z umieszczaniem zbyt naiwnych scen. Całość oceniam na 9/10.