„Darth Vader i Widmowe Więzienie”

Od wielu lat w Internecie porównuje się Dartha Vadera do jednego z największych bohaterów DC Comics – Batmana. Rys psychologiczny tych panów jest zbieżny: ponadprzeciętny osobnik paradujący w cudacznym stroju, chłodny i małomówny, ale konkretny w swoich poczynaniach. Mroczny Lord to postać – co powtarzałem już w poprzednich recenzjach – o komiksowym charakterze. Wiedziałem to od dawna, lecz dopiero teraz w pełni zrozumiałem, że Vader to bohater, który powstał na użytek świata filmu, ale najlepiej wypada na kartach historii obrazkowej. Przyczynkiem do takiej konkluzji jest jeden z tomów egmontowskiej serii Legendy, czyli Darth Vader i Widmowe Więzienie. Co prawda obecnie prym w kreowaniu Vadera wiedzie Marvel, ale jego poprzednicy, Dark Horse Comics, także mieli w tym temacie wprawę. Widmowe Więzienie, jedno z ostatnich dzieł wydawcy, jest modelową miniserią, która pokazuje, jak wykorzystać zakutego w zbroję Skywalkera, aby opowiedzieć w dymkach świetną historię rozgrywającą się w uniwersum Gwiezdnych wojen.

Wydzielony czas antenowy

W tytule tej serii pada imię największego złoczyńcy w dziejach galaktyki, ale nie oznacza to, że każda strona komiksu jest mu w całości poświęcona. Historia podzielona jest na dwa wątki, które wzajemnie się przeplatają. Oprócz Vadera centralną postacią serii jest Laurita Tohm, kaleki imperialny kadet, który udowadnia, że mimo swoich ułomności, można realizować się zawodowo za sprawą ciężkiej pracy i zaangażowania. W oczywisty sposób pomiędzy dwoma niepełnosprawnymi postaciami tworzy się pewna relacja, która doprowadza do niespodziewanego, lecz dość brutalnego finału. To naprawdę świetnie skonstruowana para bohaterów, nakreślona przez twórców w mocny, sugestywny sposób. Laurita Tohm to w moim odczuciu jedna z najlepiej wykreowanych postaci starego kanonu, o bogatej osobowości, nieoczywista. Takich bohaterów potrzebuje świat Gwiezdnych wojen.

W międzyczasie historia serwuje to, co lubimy najbardziej, czyli problemy polityczne w odległej galaktyce, próba zdefiniowania Imperium, jego roli w życiu nie tylko cywili, ale także przyszłych kadetów, którzy wkrótce mają opuścić imperialną akademię i stanowić o sile sił zbrojnych. Do tego otrzymaliśmy tytułowe Widmowe Więzienie, nader klimatyczne miejsce, które jest łącznikiem z przeszłością Dartha Vadera, gdy jeszcze jako obiecujący Jedi Anakin Skywalker łapał przestępców zagrażających Republice. Widmowe Więzienie to jedno z inicjatyw, które podważa poczynania i filozofię Zakonu Jedi, co jest dość istotne w obliczu płytkiej i pozostawiającej wiele pytań filmowej trylogii prequeli. Komiks daje inne spojrzenie na krystalicznie czystych Jedi, którzy mędrkują na Coruscant, wprawiając w irytację swą ślepotą większość widzów – można zrozumieć wpływ Palpatine’a na Anakina Skywalkera, zagubienie młodego człowieka i zły wybór, jakiego dokonał.

Marvel swoje komiksy w większości – nie licząc kilka chlubnych wyjątków – rysuje na jedno kopyto. Widmowe Więzienie jest co prawda utrzymane w duchu hollywoodzkich komiksów głównego nurtu, ale mimo wszystko wydawca postarał się i wprowadził subtelne zmiany, które sprawiają, że komiks wizualnie odbiera się jako twór indywidualny, a nie kalkę, jaką wydaje się tworzyć Marvel. Stylistyka Widmowego Więzienia jest bardzo zjadliwa, nikogo nie odstraszy, jednak odnoszę wrażenie, że ktoś poświęcił jej kupę czasu, aby nikt nie przeszedł obok komiksu obojętnie. Jedno trzeba przyznać dawnemu wydawcy komiksowych Gwiezdnych wojen: miał styl. Czasem słaby, czasem wręcz żenujący, ale był on jakiś. To, co teraz prezentuje Marvel, to jest pewnego rodzaju asekuranctwo. Ja tego nie kupuję.

Szkoda, że to nie jest kanon

Widmowe Więzienie czyta się naprawdę wartko. Postać Vadera, jak i innych postaci, wykreowana jest wzorowo i bez zastrzeżeń. Historia wzbogaca uniwersum Gwiezdnych wojen, nie mamy wrażenia, że jest to komiks stworzony tylko po to, aby zarabiać pieniądze na wizerunku Mrocznego Lorda. Dark Horse Comics pozostawiło po sobie bogatą spuściznę, a ten tom Legend to obowiązkowa pozycja dla tych, którzy cenię sobie rozwój postaci filmowych w innych starwarsowych mediach.