„Trylogia Bane’a”

Postać Dartha Bane’a, potężnego Sitha, twórcy legendarnej Zasady Dwóch, której jego następcy przestrzegali przez kolejne tysiąc lat, po raz pierwszy w Expanded Universe pojawiła się w opowiadaniu Bane of the Sith i przede wszystkim komiksie Jedi vs. Sith. Został on wydany w Stanach Zjednoczonych w 2001 roku przez wydawnictwo Dark Horse Comics i nie zawitał, niestety, na polski rynek. Opowiadała o końcowym etapie wielkiej wojny pomiędzy użytkownikami jasnej oraz ciemnej strony Mocy. Do jej zakończenia przyczynił się w sposób istotny właśnie Darth Bane, przez co na długo Sithowie (przynajmniej pozornie) zniknęli z galaktycznej sceny.

Zamierzchłe czasy

Pięć lat po wydaniu wyżej wspomnianego komiksu, ukazał się pierwszy tom książkowej Trylogii Dartha Bane’a autorstwa kanadyjskiego pisarza, Drew Karpyshyna. Mając swój udział w tworzeniu takich gier jak Baldur’s Gate czy przede wszystkim Knights of the Old Republic, Karpyshyn wydawał się idealnym kandydatem do opowiedzenia historii Sitha, który bardzo szybko stał się jedną z najbardziej cenionych postaci Expanded Universe. Czy autor poradził sobie z tym wyzwaniem?

Trylogia Dartha Bane’a składa się z trzech tomów. Pierwszy z nich, zatytułowany Droga zagłady, ukazał się w 2006 roku (w Polsce w 2007). Drugi, Zasada dwóch, w 2007 (Polska – 2010), a trzeci, Dynastia zła, w 2009 (Polska – 2010). Zasadniczo tylko pierwszy z nich odwołuje się bezpośrednio do Jedi vs. Sith, stanowiąc jej uszczegółowienie i znaczne poszerzenie. Kolejne dwa tomy to już po prostu kontynuacja historii Bane’a.

Czy po okładce mnie oceniasz?

Choć nie należy oceniać książek po okładkach, nie da się zaprzeczyć, że stanowią ich ważny element, dlatego to właśnie od nich warto rozpocząć recenzję trylogii. Za zdobiące je ilustracje odpowiadało dwóch twórców – John Jude Palencar oraz John Van Fleet. Palencar swoimi pracami ozdobił tom pierwszy i trzeci, Fleet zaś drugi i to, już na samym początku, rzuca się w oczy. O ile prace tego pierwszego prezentują się ładnie dzięki pewnemu minimalizmowi, lecz zarazem dokładności i stylizacji na obrazy, to dzieło tego drugiego wypada (zwłaszcza w zestawieniu) dość blado. Wygląda jak gdyby było robione naprędce, gdyż postacie są zwyczajnie niedopracowane. Twarz Dartha Bane’a na nim ukazana wygląda nienaturalnie, jak twarz cyrkowego klauna.

Jednak okładka, jak już wcześniej było to podkreślone, nie jest w książce najważniejsza. Zdecydowanie bardziej liczy się jej treść, a w tym aspekcie wszystkie tomy trzymają ten sam poziom. I jest to poziom wysoki.

Przecież Sithowie zniknęli tysiąc lat temu!

Akcja całej trylogii rozgrywa się na przestrzeni lat 1003-980 BBY. Jej głównym i zarazem tytułowym bohaterem jest oczywiście Darth Bane, choć czasem wydarzenia są ukazywane z perspektywy innych postaci, m.in. jego uczennicy, Zannah. Charakterystyczną cechę Karpyshyna stanowi przewijająca się gdzieniegdzie plastyczność opisów – niekiedy scen brutalnych czy odrażających. Z drugiej strony cieszy fakt, że autor przyłożył dużo wagi do często pojawiających się pojedynków na miecze świetlne – wspomina m.in. o stylach walki, a to już pewna wartość.

Osławionego Sitha czytelnik poznaje jeszcze w czasach, gdy ten nawet nie myślał o czymś tak abstrakcyjnym jak Moc, choć od początku posiadał pewne niezwykłe cechy i umiejętności. Ten zabieg czyni Bane’a bardziej ludzkim – książka przeprowadza odbiorcę przez wszystkie etapy życia bohatera: jego ucieczkę z kopalni, służbę w wojsku, trening w akademii ciemnej strony i w końcu wprowadzenie w życie złowieszczego planu. Historia jednak i tu się nie kończy. Bane bowiem spotyka młodą Zannah i rozpoczyna mroczną dynastię, która dotrwa aż do czasów przedstawionych w filmowej sadze Star Wars.

Sith, jakiego nie znamy

Wszystko to nie oznacza jednak, że jego życie było nieustannym pasmem zwycięstw i sukcesów – wręcz przeciwnie! Darth Bane podczas swych przygód nieraz natrafiał na problemy, z którymi nawet ktoś o jego potędze nie potrafi sobie poradzić w pojedynkę (np. słynna zbroja z orbalisków). Dzięki temu cała trylogia sprawia wrażenie, jak gdyby była to legenda i zarazem jej obalenie – Sith, choć faktycznie potężny, nie był jednak tak zły, mroczny i niepokonany, jak go później malowano. Często, aby wykaraskać się z tarapatów, potrzebował czyjejś pomocy; duma i zbytnia pewność siebie go zdradzały. Nieraz spod maski gniewu i okrucieństwa przebijał człowiek, jakiego czytelnik poznał na początku opowieści – zły na niesprawiedliwość galaktyki, ciężko pracujący górnik, który na przestrzeni wielu lat spotkał wiele różnych istot i z niejedną w ten czy inny sposób związał swój los. Gdyby proszący o pomoc strażnika jego holokronu wiele setek lat później, w komiksowej serii Dziedzictwo, Darth Krayt znał te szczegóły z życia wielkiego Sitha, z całą pewnością zwracałby się do niego z mniejszym szacunkiem.

Wszystko to nie sprawia jednak, że postać Dartha Bane’a coś na tym sposobie ukazania traci. Wręcz przeciwnie – dzięki temu czytelnik może lepiej zrozumieć kierujące nim motywy i, co niepokojące, zgodzić się z jego bądź co bądź mrocznymi założeniami i planami.

Czy uczeń przerósł mistrza?

Cała historia zaprezentowana przez Drew Karpyshyna dąży oczywiście do epickiego zakończenia, czyli, w zgodzie z Zasadą Dwóch, konfrontacji między mistrzem i uczniem. W jaki sposób zakończyły się losy jednej z najpopularniejszych postaci Expanded Universe? Czy w ogóle się zakończyły? Jak Zasada Dwóch dotrwała do czasów ukazanych w filmowej sadze? Aby znaleźć odpowiedzi na te i na inne pytania, trzeba oddać się lekturze tej niezwykle docenianej książkowej trylogii i zagłębić się w mroczny świat Sithów – pełen tajemnic, zdrad i zaskakujących zwrotów akcji.

Choć cała trylogia nie jest może najlepszą książkową serią spod znaku Star Wars, jest godna polecenia – zarówno starym wyjadaczom jak i osobom dopiero zaczynającym swoją przygodę z odległą galaktyką. Została bowiem napisana z wielką dbałością o szczegóły, czuć w niej klimat Star Wars, a nawiązania do filmów, choć subtelne, pojawiają się.