„Rebels 4×14: A Fool’s Hope”

Przed zakończeniem przygody należy zebrać drużynę… Jak wypada przygotowanie do wielkiego finału „Rebels”? Ocenia nasza redakcja.

Dark Dragon

Myślę, że moje oczekiwania po poprzednich odcinkach stały się zbyt wygórowane. A Fool’s Hope odebrałem jako strasznie przewidywalny i niezwykle generyczny. Owszem, miło było zobaczyć znakomitą większość unikalnych postaci wprowadzonych do serialu, skala bitwy była wykonana z dość sporym rozmachem, a zwłaszcza wrażenie robiło wykorzystanie tak dużej liczby modeli na scenie. Niestety bitwa została pokazana stanowczo zbyt jednostronnie – podczas gdy u Imperialnych trup ściele się gęsto, u Rebeliantów ktoś oberwał w ramię. Serio? Rozumiem, że Rebelianci musieli wygrać, ale przecież można było pokazać straty także po stronie „tych dobrych”. Użycie wilków wyszło bardzo dobrze, zgodnie ze swoją naturą chroniły planetę, miały świetne wejście i siały chaos na polu bitwy. Na plus z pewnością zaliczam pojawienie się (blokada planety) kolejnego okrętu żywcem pożyczonego od West End Games. Natomiast manewr Hery polegający na zniszczeniu wrogiego statku obracając swój własny statek być może byłby fajny, gdyby już nie pojawił się w trailerze Solo. Tam zrobiło to na mnie bardzo pozytywne wrażenie, ale wykorzystanie tej sceny tutaj już nie. Dlaczego? Uważam to za tani chwyt i wolałbym żeby takie sceny pozostały unikalne dla oryginalnego dzieła. Ogółem nie było tragicznie, ale w zupełności też mnie nie porwało.

Nadiru

Wstęp do wielkiego finału wydał mi się – jak by to najlepiej określić? – chaotyczny. Wszędzie latały blasterowe strzały, w odcinku pełno było starych i nowych postaci, a całość i tak, jak wspomniał Dragon, wyglądała jakoś tak pospolicie. Ileż to razy widzieliśmy takie strzelaniny, ale w mniejszej skali? Dziesiątki? Sama intryga też grubymi nićmi szyta i w sumie źle zaplanowana: gdyby nie wilki, Imperium zwyciężyłoby mimo „podstępu” eksgubernatora. Ale może nadmiernie się czepiam, bo A Fool’s Hope ma ciekawy, lekko erpegowy klimat (zbieramy drużynę złożoną ze starych sojuszników na misję, te sprawy) i pojawienie się tylu postaci z wszystkich sezonów Rebels wypada po pierwsze dobrze, a po drugie spaja serial piękną klamrą. Ponownie powtórzę za Dragonem, ale widok ciężkiego krążownika typu Dreadnaught (nazywanego oficjalnie Imperial Support Vessel) zrobiło mi się ciepło na serduszku.

Krzywy

Ten odcinek to przystawka przed daniem głównym, jaki jest finał sezonu i serialu. Podobało mi się dopięcie wielu wątków, z których wiele rozwijane było jeszcze w The Clone Wars, ale nie umiałem się podczas seansu zbytnio emocjonować. Mam wrażenie, że twórcy się zapędzili fabularnie w kozi róg i pod sam koniec musieli nieźle kombinować, jak wyprowadzić tę historię na prostą. Odbyło się to kosztem mnóstwa uproszczeń fabularnych. Bajka przyzwyczaiła nas jednak do tego już dawno, a w perspektywie rychłego finału machnąłem na to ręką – tak samo jak na infantylne sceny pełne prostego humoru, który nie pasował do stawki, o jaką toczyła się gra.

Jedi Przemo

Ja myślałem na początku, że pominąłem jakiś odcinek… Najpierw nam się wmawia, że Lothal jest pod pełną blokadą, a nagle widzimy jak Hera znajduje się gdzieś poza planetą w „Duchu” i i zbiera ekipę? Kiedy to się stało? Jak? Z tych wszystkich postaci najbardziej ucieszyłem się z powrotu Hondo (aczkolwiek już mógł sobie darować tekst, że wszystko zrobi dla Ezry) i Vizago, które dodają serialowi autentycznego humoru. Resztę odcinka można streścić trzema słowami: strzały, absurd, wilki. To o czym wspomniał Dragon: z ciał szturmowców można by zrobić już barykadę, ale ojej jeden z Rebeliantów został trafiony w ramię! Co my teraz zrobimy?! Wilki tak samo są chronione kodem na nieśmiertelność, bo nawet nie da się ich trafić… Generalnie spodobało mi się w tym odcinku jedynie miotanie Rukhiem (jak mnie ta postać denerwowała…), powrót Honda i muzyka w czasie ataku wilków. 6/10.

Marik Vao

Odcinek przypomina nieco zwiastuny najnowszego filmu z Avengers: wszyscy bohaterowie, których do tej pory poznaliśmy zebrali się we wspólnej walce. Oczywiście, cała walka jest idiotyczna. Jak to możliwe, że siły na Lothalu nie miały wystarczająco wojsk (w tym myśliwców TIE), żeby pokonać taką grupkę Rebeliantów? W dodatku pułapka była tak oczywista, że tylko Imperium w wersji tego serialu mogło w nią wpaść. Przecież „zdrajca” nawet nie targował się o dobre warunki dla siebie, tylko zwyczajnie wydał pozycję buntowników! Na szczęście walka wygląda zjawiskowo i widać, że twórcy przyłożyli się do formy. Czy to oznacza, że finał będzie równie zjawiskowy? Mam taką nadzieję! 5/10.