Gdy Darth Maul po raz pierwszy pojawił się w świecie Gwiezdnych wojen, chyba niewielu spodziewało się, że stanie się on postacią kultową. W Mrocznym widmie zabrakański Sith co prawda udowodnił swoje waleczne zdolności przy akompaniamencie Duel of Fates, ale George Lucas pozbył się tej ciekawej postaci lekką ręką. Całe szczęście, filmowa opowieść Maula to nie koniec jego losów, bo później wskrzeszono go w serialu Wojny Klonów, a liczne komiksy i książki, dziejące się zarówno przed i po filmowym debiucie, rozwinęły postać morderczego ucznia Dartha Sidiousa. Jedną z takich pozycji jest powieść Darth Maul: Łowca z mroku autorstwa Michaela Reavesa, która zazębia się z wydarzeniami znanymi z Mrocznego widma, a przy okazji w świetny sposób przybliża nam sylwetkę tytułowej postaci.
Preludium Mrocznego widma
Zacznijmy od zarysu historii. Wydarzenia książki dzieją się na krótko przed wspomnianym wyżej Epizodem I, a akcja jest powiązana z blokadą handlową Naboo, którą zanudzał nas w filmie już od pierwszych minut George Lucas. Jeden z Neimoidianów, którzy współpracują z enigmatycznym Darthem Sidiousem, wykrada holokron z informacjami o planowanej blokadzie. Darth Maul zostaje wysłany w pościg, by przejąć te ważne dla losów galaktyki informacje – przy okazji pozbywając się niewygodnych świadków. Po drodze spotykamy całkiem spore grono postaci, które – chcąc nie chcąc – zostają uwikłane w wielką gonitwę, czy też raczej polowanie, podczas którego Maul jest prawdziwym i niekwestionowanym łowcą. Co ciekawe, w powieści pojawiają się osoby, które znamy doskonale z Mrocznego widma. Trudno nie uśmiechnąć się pod nosem, widząc, jak losy Maula nieświadomie przecinają się z… zresztą, nie będę psuł przyjemności czytania tym, których ta pozycja ominęła. W każdym razie, wplatanie starych znajomych pomaga fabule, bo czytelnik mocno się w nią angażuje, śledząc losy nowych postaci niechybnie ginących z ręki Maula, ale także tych, których zna i ceni w świecie świecie Gwiezdnych wojen nie od dziś.
Wzór akcji, który spaja Epizod I
Historia prowadzona jest przez Michaela Reavesa w bardzo wartki sposób i pochłania się ją błyskawicznie. Odwiedzimy niecne dzielnice Coruscant, między innymi podziemne tunele serwisowe, a wszystko to okraszone jest pogonią, wybuchami, walką na miecze świetlne – w skrócie, niesamowicie satysfakcjonującą akcją. Autor na ponad dwustu stronach skondensował tyle intensywnych wydarzeń, że chociaż z grubsza wiemy, jak cała historia się skończy, bo w końcu znamy fabułę Epizodu I, to w napięciu śledzimy losy Maula, Lorna Pavana, Darshy Assant czy duetu Obi-Wan-Qui-Gon Jinn… ups, wygadałem się, wybaczcie!
Książka wypełnia dość słabo nakreślone czasy dziejące się przez Epizodem I, który z marszu wrzuca nas w galaktyczny konflikt i to jest jej ogromny plus. Z powieści dowiadujemy się nieco więcej o planach Sidiousa, obserwujemy akcję prowadzącą do Mrocznego widma, a Federacja Handlowa i blokada Naboo nabierają większego sensu – którego nie sposób znaleźć, opierając się wyłącznie na filmie. Miło więc, że oprócz dobrze skonstruowanej akcji, Łowca z mroku całkiem nieźle rozwija uniwersum, wzbogacając je o nowe wątki, dając nieco więcej pola do popisu postaciom, które ledwie migną nam w pierwszej części Trylogii Prequeli. A także tym, które do tego filmu nie dożyją, ale w jakimś stopniu przyczyniły się do takich a nie innych losów galaktyki.
Książkowy Maul na ratunek filmowego
Przed przeczytaniem książki śmierć Maula z ręki Obi-Wana wydawała mi się żałosna, podobnie jak przepołowione ciało lecące gdzieś w głąb Naboo. Cenię sobie Łowcę z mroku, bo dzięki niemu inaczej patrzę na ucznia Sidiousa, którego potencjał, przynajmniej w mojej ocenie, został zmarnowany w Mrocznym widmie. Książka Reavesa dobrze zbudowała postać Maula: to nie tylko maszynka do zabijania, ale wyjątkowo inteligentny wojownik, któremu można kibicować w jakże niecnych poczynaniach. Pokibicujcie także i Wy, bo warto spędzić kilka godzin z Łowcą z mroku. Najlepiej połączyć lekturę z komiksową miniserią Darth Maul, która fabularnie poprzedza akcję książki.