„Darth Maul”

W czasach starego kanonu Darth Maul doczekał się kilku mniej lub bardziej udanych historii opowiadających o czasach, w których był uczniem Dartha Sidiousa. Dobrze wyszkolony Zabrak, niezwykle skuteczny i zabójczy, otoczony aurą tajemnicy, posłuszny swemu mistrzowi ponad wszystko – wyłaniał się z nich taki obraz ucznia Sithów. Najlepiej widać to chyba na przykładzie wydanej w 2000 roku (w Polsce w dwóch tomach, w 2002 roku) miniserii komiksowej zatytułowanej po prostu Darth Maul.

,,Mam dla ciebie zadanie…’’

Na początek warto zauważyć, że wspomniana miniseria jest fabularnie powiązana z książką Darth Maul: Łowca z mroku, a konkretniej opowiada o wydarzeniach poprzedzających jej akcję. To samo w sobie już stanowi pewną wartość, gdyż wielu fanów uznaje powieść Michaela Reavesa za porządny kawałek starwarsowej literatury.

Darth Maul proponuje odbiorcy historię o starciu adepta ciemnej strony z potężną i bezwzględną organizacją – Czarnym Słońcem, stoi ona bowiem na drodze do ziszczenia się planów Dartha Sidiousa przejęcia kontroli nad całą galaktyką. Tytułowy bohater musi więc wykazać się nie lada sprytem, a jego podwójny miecz świetlny pozbawi niejednego nieszczęśnika kończyn, nim całe zamieszanie dobiegnie końca.

Nieskomplikowanie znaczy dobrze?

Fabuła komiksu, za którą odpowiadał Ron Marz, autor wielu późniejszych starwarsowych serii, jest nieskomplikowana. Ot, wydawałoby się, zwyczajny dzień ucznia Sidiousa – wypełnić wolę mistrza, rozprawić się z przeciwnikami i przy tym oczywiście nie ujawniać się Jedi. Mimo że cała historia to właściwie przede wszystkim akcja, to lektura naprawdę nie nudzi. Wiadomo, że Maul ostatecznie sobie poradzi (w końcu historia ma miejsce przed wydarzeniami ukazanymi w Mrocznym widmie), jednak to nie przeszkadza w śledzeniu jego poczynań z zapartym tchem i dopingowaniu go, gdy napotyka coraz to nowe, niekiedy trudne do pokonania przeszkody. Należy jednak pamiętać, że nie ma niczego, z czym potęga ciemnej strony Mocy nie potrafiłaby sobie poradzić!

Rysunki Jan Duursemy, bardzo uznanej w starwarsowym świecie ilustratorki, są stworzone precyzyjnie i z wielką dbałością o szczegóły. Jej twórczość można podziwiać też dzięki takim seriom jak Republic czy Dziedzictwo. Dość powiedzieć, że nie bez powodu cieszyła się sporym zainteresowaniem ze strony wydawnictwa Dark Horse Comics, które przez niemal 25 lat wydawało komiksy spod znaku Star Wars.

Urok starego kanonu

Miniseria komiksowa Darth Maul ma już swoje lata i niejeden fan może czuć do niej pewien sentyment. Dzięki swej prostocie, ładnej oprawie wizualnej i zachowawczości była pozycją godną do polecenia w czasach świetności Expanded Universe. Nie ujawniała żadnych przełomowych informacji z życia bohaterów, a postaci znane z filmów pojawiały się tylko na zasadzie puszczenia oka do fanów. To wszystko sprawiało, że komiks czytało się przyjemnie. Co oczywiste, nie był jednak niczym przełomowym – po prostu jedną z wielu dobrych historii ze świata Star Wars.