Matki w „Star Wars”

Na Dzień Matki przygotowaliśmy bardzo krótki ranking gwiezdnowojennych matek. Okazuje się, że w naszym ulubionym uniwersum nie jest ich aż tak wiele, a jeśli już są, to… cóż, można odnieść wrażenie, że jednak lepiej dla wielu postaci byłoby pozostać sierotami. Patrząc na nowy kanon, łatwo stwierdzić, że bohaterowie nie mają szczęścia do swoich rodzicielek. Co prawda gwiezdnowojenne matki nie są w typie klasycznej “matki Polki”, ale i do zwyczajnych jest im bardzo daleko. Wiadomo – niecodzienne czasy (a z takimi mamy do czynienia w uniwersum Star Wars) wymagają nietuzinkowych bohaterów i bohaterek, ale… cóż, zobaczcie sami.

Nasz krótki ranking ułożony jest w kolejności od najgorszej po najlepszą matkę, a raczej od najmniej beznadziejnej. I, jak zawsze, jest wyjątkowo subiektywny. I złośliwy 😉

Lyra Erso

Co za matka zostawia dziecko na wychowanie terroryście? Zamiast myśleć o dziecku, myśli o mężu i zupełnie nie docenia przeciwnika.

Cathia: Na miejscu Galena Erso byłabym może i zadowolona, że moja żona przedkłada mnie nad wszystko, łącznie z życiem i zdrowym rozsądkiem, ale zdecydowanie nie chciałabym być jej dzieckiem. Co za matka porzuca swoje dziecko i rzuca się na idiotyczną pseudo-odsiecz swojemu mężowi? Nie sądzisz?

Ithilnar: Zrozumienie motywacji kierujących działaniami Lyry Erso jest dla mnie niemożliwe. W filmie Łotr 1 postać kompletnie położono, natomiast w powieści Katalizator wydaje się ona kobietą, dla której istnieje przede wszystkim genialny i wspaniały mąż, a wszystko inne, łącznie z córką, znajduje się na dalszym planie. Lyra jest opoką dla Galena, ale przez to mam wrażenie, że kompletnie nie myśli o córce, o jej przyszłości. I rezultatem tego jest niestety nieciekawy los Jyn.

Norra Wexley

Zostawia syna by walczyć. Gdy wraca, dziwi się, że syn właściwie już jej nie potrzebuje. A potem, gdy stosunki z synem uległy poprawie, znów wyrusza by “ratować galaktykę”. I swojego męża.

Cathia: Mało kto mnie tak irytuje jak Norra. Podchodzi do życia niemal tak jak nasz Numer 1, wszystko jest ważniejsze od dziecka. Normalnie Matka Patriotka, za wolność naszą i waszą. A dziecko samo się wychowa.

Ithilnar: A potem jest płacz i zgrzytanie zębów i niezrozumienie, że syn nie ma zamiaru witać matki z otwartymi ramionami i łzami w oczach dziękując, że łaskawie wróciła do niego.

Padme Amidala

Umiera z żalu za utraconą miłością pomimo ciąży. Mąż ważniejszy od dzieci.

Cathia: Lubię tę postać, naprawdę. Ale nie chcę wierzyć, że aż tak załamała ją śmierć Anakina, nie chcę w to wierzyć. Zdecydowanie odrzucam taką możliwość. Na depresję poporodową za wcześnie. W tym przypadku za headcanon przyjmuję to, iż Palpatine drenował z niej siłę życiową, by ocalić Anakina. To ma znacznie więcej sensu.

Ithilnar: Przypadek Padme jest specyficzny. Bo z jednej strony Anakin był dla niej wszystkim, z drugiej wydaje się, że autentycznie cieszyła się na fakt zostania matką. I dlatego jej śmierć w taki, a nie inny sposób, jest po prostu głupia i niepotrzebna. Z jednej strony to silna kobieta, bo jednak jako polityk była nieugięta, a na dodatek przez wiele miesięcy trzymała w tajemnicy swoje małżeństwo, z drugiej – no właśnie, śmierć z żalu po utraconym mężu? To do niej zwyczajnie nie pasuje.

Leia

Skomplikowana relacja. Syn dowiaduje się z mediów, że jego dziadkiem był Darth Vader, ojciec – włóczy się gdzieś po galaktyce, matka – polityk, wuj – sławny Jedi…

Cathia: Niełatwo jest zapewne być dzieckiem sławnych rodziców, wtedy mamy to sławetne traumatyczne dzieciństwo. Tym bardziej, że rodzicielka ewidentnie nie zamierzała nam wyjawić rodzinnego sekretu. Jasne, nie wiemy w sumie, jak wyglądało dzieciństwo Bena, ale to, co dostajemy w Więzach krwi nie nastawia optymistycznie. W Legendach Leia wydawała się nieco bardziej oddana swojemu potomstwu.

Ithilnar: To prawda. To, co czyni Bena ciekawą pod względem psychologicznym postacią, pogrąża jednocześnie jego rodziców. Ale w przeciwieństwie do innych gwiezdnowojennych matek, Leię jestem w stanie zrozumieć. Wiele lat walczyła o swoje ideały, a jej pochodzenie poniekąd je podważało i było ich zaprzeczeniem. Niełatwo żyć w takiej sprzeczności, a tym bardziej wyjawić prawdę dziecku. Co miała powiedzieć? “Wiesz, Ben, twój dziadek był jednym z filarów Imperium, wyrżnął Jedi, pozwolił na zniszczenie Alderaanu, a poza tym był prawą ręką Imperatora”.

Cathia: No nie, w takiej formie by się tego załatwić nie dało, to fakt. Niemniej jednak nie uważasz, że gdyby chłopak dowiedział się czegoś w formie nieco bardziej ogólnej, gdyby byli wtedy przy nim rodzice, a chociażby i sam ojciec lub sama matka, szok byłby mniejszy? I może, choć jest to wielkie “może”, Snoke miałby nieco bardziej utrudnione zadanie?

Ithilnar: Być może… Niestety, możemy tylko gdybać, bo o charakterze Bena wiemy bardzo mało. A raczej wiemy sporo, ale jednak nie z czasów przed tym, gdy dowiedział się, kim był jego dziadek. Po czymś takim chyba każdy byłby niestabilny emocjonalnie. Ale wracając do Lei… Wydaje się, że przez swoje zaangażowanie w politykę, ale także troskę o syna, jest bardziej wiarygodna i prawdziwa. Więzy krwi doskonale to pokazują, podobnie jak kilka scen w Ostatnim Jedi.

Cathia: Sama prawda, ale idealną matką nadal bym jej nie nazwała.

Ithilnar: Bo ktoś taki nie istnieje. A w Gwiezdnych wojnach szczególnie.

Breha

Chce za wszelką cenę chronić Leię przed niebezpieczeństwem uważając, że całkowita niewiedza uchroni ją przed Imperium i ewentualnym przesłuchaniem. Naiwna, ale kocha Leię bezgranicznie.

Cathia: Teoretycznie matka ideał, tym bardziej, że nie rodzona, a przybrana. Problem polega na tym, że ta miłość jest po prostu zaborcza i głupia. Jak można tak zmienić podejście do dziecka niemalże z dnia na dzień i dziwić się, że dziecko nam się buntuje?

Ithilnar: Mnie trochę bawi ta naiwność Brehy (ale także Baila Organy) i wiara w to, że bezwzględne Imperium, z którym zdecydowała się walczyć, będzie łaskawe i wyrozumiałe dla jej córki i bezkrytycznie łyknie bajeczkę o tym, że Leia absolutnie nie miała pojęcia o poczynaniach rodziców. Wiadomo nie od dziś, że miłość rodziców do dzieci nie jest racjonalna, ale podejście, jakie prezentuje Breha, jest najzwyczajniej w świecie głupie.

Tak jeszcze na koniec, słowem podsumowania, w tym naszym małym zestawieniu najciekawsze jest to, że miano najlepszej starłorsowej matki zyskała matka przybrana, a nie biologiczna. Co chyba jest dla Gwiezdnych wojen dość znamienne, bo relacje na linii rodzic-dziecko są tam zawsze ważne. I właściwie zawsze w jakiś sposób zachwiane.