Ostatni Jedi bez wątpienia podzielił fandom. Zaraz po premierze nastroje zaczęły się radykalizować; jedni twierdzili, że to najgorszy film Star Wars, a inni powtarzali, że jest to arcydzieło współczesnych blockbusterów. Wydawało się, że jedni nie chcą dostrzec zalet, a inni wad Epizodu VIII. W takiej atmosferze doczekaliśmy do jego premiery na DVD i innych nośnikach. Łączy się to z powrotem wielu fanów do filmu, a także jego poszczególnych scen. W czasach technologii cyfrowej nie jesteśmy już skazani na filmy puszczane w telewizji, ani na długie przewijanie kaset video, możemy wręcz skakać po filmach wedle upodobania, bez żadnych niedogodności.
Wielu z nas wychowało się już w czasach, gdy takie wygody były szeroko dostępne. Gdy jako ośmiolatek wracałem do domu, byłem sam przez pierwsze pół godziny i ten czas wykorzystywałem na uruchomienie odtwarzacza DVD i oglądanie finału Mrocznego widma. Podobnie chciałem zrobić w przypadku Ostatniego Jedi. Zakupiłem DVD i postanowiłem wrócić najpierw do całego filmu, a potem do poszczególnych scen, które mocno zapadły mi w pamięć. Jakież było moje zdziwienie, gdy zaproponowałem młodszej siostrze wspólne oglądanie, a w odpowiedzi usłyszałem tylko krótkie „Chyba nie chcę tego przeżywać jeszcze raz.”
Kiedy przeprowadziłem ankietę na jednej z najliczniejszych polskich grup facebookowych poświęconych Star Wars (Jak będzie w odległej galaktyce?) okazało się, że takie podejście jest bardzo powszechne. Zapytałem fanów do jakich scen Epizodu VIII wracają najczęściej i trzecią najpopularniejszą odpowiedzią było właśnie „do żadnej.” Jest to i tak wynik zaniżony, ponieważ wiele osób nie zauważyło takiej opcji wśród dostępnych do wyboru i wyraziło taką opinię w komentarzach.
Utrudnieniem podczas układania ankiety był brak możliwości zezwolenia uczestnikom na dodawanie własnych odpowiedzi, więc musiałem ułożyć zestaw opcji na podstawie rzeczy zasłyszanych od fanów, przeczytanych w internecie i wymienianych w różnych filmach na YouTube. Oczywiście, jeśli ktoś nie odnalazł swojej odpowiedzi wśród dostępnych, komentarze były otwarte. Jak więc wygląda sytuacja?
Nie zaskakuje mnie odpowiedź, która uzyskała największą liczbę głosów. Starcie czerwonych strażników z Kylo Renem i Rey robiło ogromne wrażenie w kinie i zostało w pamięci fandomu jako dobra scena. Dopiero przy okazji premiery DVD i BRD odezwały się głosy osób, które dostrzegły w tej walce rażące błędy: zbędne obroty, usuwanie broni z ręki Pretorian za pomocą komputera… Okazało się, że technicznie sprawy mają się nie najlepiej, ale magia pierwszego wrażenia pozostała w pamięci wielu fanów.
Nic dziwnego też, że drugą najpopularniejszą odpowiedzią była scena finałowa, w której Luke zdołał upokorzyć Kylo Rena. Nie dość, że było to godne pożegnanie Skywalkera, to w dodatku scena miała ogromny ładunek emocjonalny. Przyznam, że od razu domyśliłem się, że obecność Luke’a jest iluzją, przez co nie zaskoczył mnie finał, jednak wielu fanów (zwłaszcza tych, którzy nie czytali Dziedzictwa Mocy) dało się nabrać i miło wspominają ten zwrot akcji.
Dużym zaskoczeniem było dla mnie jednak to, że scena z duchem Yody zyskała aż tyle głosów. Uważam, że pusty fan service nie może zastąpić sceny, która w przekonujący sposób powinna umotywować wyjście Skywalkera z cienia. Był to jeden z moich największych zarzutów wobec filmu i nawet znajomy głos i wygląd starego mistrza nie jest w stanie mnie udobruchać.
Drugą niespodzianką było to, że dość małą popularność zyskały spotkania Kylo Rena i Rey poprzez Moc. To te sceny dostarczyły nam najwięcej memów (słynny Ben Swolo), ale także jedną z najbardziej niezwykłych scen w całej sadze. Przyznajcie: nie spodziewaliście się, że w filmach o wojnach, epickich pojedynkach i mistycznej Mocy nadejdzie moment, kiedy zwykły dotyk rąk będzie miał aż tak ogromne znaczenie. A jednak!
Dolna część wykresu nie powinna nikogo dziwić: ewakuacja Ruchu Oporu została zniszczona przez głupoty logiczne i – przede wszystkim – okropny humor, bitwa na Crait miała swoje momenty, ale trudno nie zazgrzytać zębami, gdy się słyszy „W ten sposób wygramy: nie poprzez walkę z tym, czego nienawidzimy…” Podobnie jest z „treningiem” Rey, tak krótkim, że tylko utwierdził wielu w przekonaniu, że bohaterka jest po prostu Mary Sue i jej perypetie nie są w stanie wcisnąć widza w fotel. Aż trzy osoby zagłosowały za misją Rose i Finna. Prawdopodobnie były to internetowe śmieszki, jednak nawet jeśli weźmiemy te głosy na poważnie, tak mały wynik nie zostawia na całym wątku pobocznym suchej nitki.
Warto zwrócić też uwagę na komentarze pod przeprowadzoną ankietą, ponieważ były jedynym miejscem na zagłosowanie na nietypowe sceny. Odezwało się wiele trolli, które wychwalały sceny z Holdo i Leię w kosmosie, ale wspomniano też zabawną scenkę z żelazkiem, odejście Skywalkera, R2 pokazującego hologram Lei oraz scenę, w której Hux znajduje nieprzytomnego Kylo Rena.
Podsumowując, chociaż Ostatni Jedi jest nadal traumą dla wielu fanów, ma on swoje momenty, które łapią nawet malkontentów za serca. Są to sceny, którym daleko do perfekcji, ale niosą ze sobą ogromny ładunek emocjonalny w historii filmu (np. finał oraz walka z pretorianami) albo oddziaływają bezpośrednio na widzów (np. pojawienie się Yody). Myślę, że z czasem nawet najbardziej zatwardziali krytycy Ostatniego Jedi sięgną po płytę DVD (lub inny nośnik) i wrócą do scen, które udały się temu, moim zdaniem, nieudanemu filmowi.