Marik
Przebudzenie Mocy oraz Ostatni Jedi mocno wyróżniają się swoim wyglądem w uniwersum Star Wars. Czyste powierzchnie, światła odbijające się od wszystkich obiektów na ekranie… To po prostu nie wygląda jak brudne, nieco westernowe Gwiezdne wojny. Odpoczynkiem od tego na pewno jest Łotr 1, który wyglądał dużo lepiej: był mroczny, różnorodny i czuło się w nim ducha Oryginalnej Trylogii.
Ponieważ każda sztuczka robi mniejsze wrażenie za drugim razem, trudno było spojrzeć na Solo w ten sam sposób i zachować obiektywizm w porównaniu obu filmów: obu osadzonych w realiach galaktyki pod rządami Imperium o grupce próbującej dokonać niemożliwego. Jednak w docenieniu Hana Solo przeszkadza jeszcze jedna kwestia: color grading. Podejrzewam, że celem było nadanie filmowi westernowego klimatu poprzez dodanie kolorystki zachodzącego słońca, jednak w kinie zobaczyliśmy obraz, który miał nieraz silne brązowo-pomarańczowe zabarwienie.
Pamiętając o tych czynnikach, muszę zauważyć, że Solo zachwycał przede wszystkim scenami w kantynach. Brudne kopalnie, doki i jacht Drydena miały swój urok, ale to scena gry w karty zapadła mi w pamięć. Nic dziwnego, że właśnie ją wykorzystano do promocji poprzez dodanie 360-stopniowego filmiku na YouTube (zobaczcie, ale nie zniechęćcie się półminutowym wstępem). Tutaj grało wszystko: atmosfera, kostiumy, wystrój… Gdyby ten film cały był aż tak dopracowany, na pewno byłby gwiezdnowojennym cudem. Niestety, cała reszta Solo przemawia za tym, że to Łotr 1 jest wizualnie lepszym widowiskiem.
Suweren
Zarówno w Solo jak i Łotrze 1 da się poczuć klimat… cóż, Star Wars rzecz jasna. W obu filmach jest on jednak, po pierwsze, różny od wszystkich pozostałych występujących w produkcjach spod znaku Star Wars, a po drugie, różny od siebie nawzajem.
Oba filmy, mimo iż dzieją się w (pozornie jak się okazuje) dobrze znanych fanom czasach starwarsowego uniwersum, to jednak oferują nowe lokacje, rasy kosmitów, a także statki i pojazdy. Niektóre rozwiązania wydają się ciekawe, poszerzające świat Star Wars, inne z kolei sprawiają wrażenie, jak gdyby wymyślono je tylko na potrzeby produkcji nowych zabawek.
Tym jednak, co różni Łotra 1 i Solo jest podejście do tematu. Bo choć oba filmy pokazują uniwersum Star Wars z nowej, nieco bardziej ponurej i „brudnej” strony, podziwianej z perspektywy galaktycznego marginesu, to jednak Solo częściej wplata w to rzeczy pozytywne, kolorowe i napawające optymizmem. Bohaterowie się uśmiechają, są bardziej pewni siebie, przez co ogólnie niekiedy przebija klimat przygody – beztroskiej i wciągającej. Łotr 1 z kolei poszedł nieco dalej, jeśli chodzi o ukazanie mrocznej, bezwzględnej strony życia w galaktyce. Częściej pokazuje rzeczy przygnębiające, smutne, czy zmuszające do refleksji. Tym oczywiście zaskarbił sobie miłość wielu fanów. Mi osobiście odpowiada jednak bardziej klimat przygodowy. Solo idealnie łączy go z tymi „ciemnymi” stronami i nie przesadza z proporcjami. W tym przypadku oddaję swój głos właśnie na Solo.
Taraissu
Cechą charakterystyczną uniwersum Star Wars, nadającą filmom rysów rzeczywistych to widoczne zużycie na przedmiotach codziennego użytku, pojazdach, budynkach, ubraniach. W zbyt schludnych kadrach prequeli (zwłaszcza epizodach II i III) wyczuwa się sztuczność, którą potęguje starzejące się CGI. I właśnie tej sztuczność w przypadku nowych filmów obawiałam się najbardziej. Na szczęście zarówno w Łotrze 1 i w filmie Solo wszystkie elementy świata wypadają całkiem realnie, a postacie wyglądają na ubrane, a nie przebrane. Dlatego pod względem wizualnym, dbałości o szczegóły, mnogości projektów i zróżnicowaniu kadrów trudno definitywnie stwierdzić, że jeden film wypada lepiej, a drugi gorzej. Tym bardziej, że mamy do czynienia z dwoma nieco odmiennymi typami filmu, wojennym i przygodowym.
Warto jednak zauważyć, iż twórcy Łotra 1 mieli pod pewnym względem łatwiejsze zadanie. Poza Yavinem znanym z filmów czy pokładem Gwiazdy Śmierci wszystkie lokacje pokazane w filmie są praktycznie nowe, a więc projektanci mogli pozwolić sobie na eksperymenty i pewną dowolność. Do tego wystarczyło dodać znane projekty X-wingów czy „Tantiva IV”, uzupełnić je o kilka nowych projektów jak chociażby bardzo udany projekt U-winga i gotowe. W przypadku Solo tak łatwo nie było. Wydarzenia osadzone są na planetach, które fani znają z uniwersum, a więc mieli już konkretne skojarzenia i wyobrażenia na dodatek często niespójne, bo żadna z planet nie została wcześniej pokazana na dużym ekranie. Legendarne Kessel, Mimban (nawet lokacja Otchłań) czy najlepiej opisana Korelia musiały zostać przedstawione w sposób, który widzowie „kupią” i będą mieć poczucie, że wciąż mają do czynienia ze Star Wars.
Poza tym Łotr to przede wszystkim rebelianci różnej maści, półświatek oraz Imperium zaprasowane pod kancik (plus peleryna). W Solo poza łachudrami mamy do czynienia również z odrobiną luksusu, który reprezentuje Lando (dużo peleryn), Dryden Vos, Qi’ra oraz „Sokół Millenium” (nowiutki i czyściutki w zasadzie jak nie „Sokół”). W moim odczuciu twórcy Solo spisali się na medal, jednak bliższe memu sercu są nieznane dotąd lokacje z Łotra 1: starożytna Jedha, rajskie Scarif (X-wingi pod palmami!), Pierścień Kafrene oraz cała reszta projektów znanych i nieznanych, przesiąkniętych duchem Star Wars.
Nadiru
Cokolwiek by nie powiedzieć o obu filmach (a osobiście mówię w zdecydowanych superlatywach), są one wizualnie dopieszczone. Po Łotrze 1 byłem zachwycony pięknym Scarif, świetnym designem U-winga i prostymi, acz idealnie dopasowanymi kostiumami. Po Solo z kolei wyszedłem pełen podziwu dla Mimbanu i Korelii, sprytnym i nad wyraz logicznym carlissianowym redesignu „Sokoła”, a także nowymi, dla mnie już klasycznymi ubrań Hana i Lando. Przed premierą obu produkcji miałem obawy, czy twórcy nie przesadzą w jakimś punkcie – nie wydziwią z pojazdami, kostiumami, planetami i ogólnie rzecz ujmując klimatem. Na szczęście te obawy w żadnym wypadku się nie spełniły. Moim zdaniem remis jest jak najbardziej zasłużony.
Krzywy
W obu filmach zaglądamy do podobnych zakątków Odległej Galaktyki – tych pod butem Imperium, zahaczając o szarą strefę. Pod tym kątem oba filmy wypadają równie dobrze. Brud i degradacja, których można spodziewać się po mrocznych czasach są wyraźnie zaakcentowane, odróżniając ten okres w uniwersum Star Wars od pozostałych, pokazanych w poprzednich filmach. Nie umiem zdecydować w sumie, w którym ze spin-offów wypadło to lepiej, chociaż każdy ma swój charakter.
Wynik naszej małej zabawy w porównywanie fabuł Łotra 1 i Solo ponownie jednym głosem wygrywa pierwszy z filmów, wynikiem 2-1, przy dwóch remisach. A po której stronie stoicie Wy? Który film Waszym zdaniem wygląda lepiej? Podzielcie się z nami w komentarzach swoją opinią.