Epizod II miał być lepszy, ciekawszy i zwyczajnie fajniejszy od Mrocznego widma – jak wyszło, wszyscy wiemy. Czemu? Między innymi z tych powodów.
Za dużo niedorobionego CGI
Choć za efekty specjale w trylogii prequeli odpowiadają najlepsi z najlepszych, magicy z Industrial Light and Magic, to nawet w roku, gdy wypuszczano film, Atak klonów wcale nie miał najlepszego CGI. Obsesja Lucasa na punkcie robienia wszystkiego na green screenie i generowania postaci stuprocentowo cyfrowych skończyła się tym, że zabrakło chyba czasu i chęci do doprowadzenia CGI do odpowiednio wysokiego poziomu. Co gorsza, skończyło się to tym, że mnóstwo elementów zostało niepotrzebnie wygenerowanych w komputerze – a czołowym, moim zdaniem, błędem i najbardziej rażącą dziś rzeczą są klony. Ależ to tragicznie wygląda… [Nadiru]
Anakin nastolatek
Darth Vader to ikona kina i jeden z najczarniejszych charakterów w historii popkultury. Oglądanie go jako dziecka w Epizodzie I odarło go nieco z tajemnicy. To jednak nic przy tym, co z tym bohaterem zrobił Atak klonów! Anakin Skywalker okazał się rozwydrzonym nastolatkiem w skórze – wydawałoby się – dorosłego człowieka. Brakowało mu jakiejkolwiek ogłady i wychowania. Pod tym względem Kylo Ren z Przebudzenia Mocy jest do niego bardzo podobny… [Krzywy]
Skaczący Yoda
Yoda pierwszy raz pojawił się w 1980 roku i przyszło nam czekać prawie dwadzieścia lat, byśmy poznali jego odmłodzoną wersję w Trylogii Prequeli. Najpierw jako kukiełkę w Mrocznym widmie, później w postaci cyfrowej w omawianym przez nas Ataku klonów. Ta właśnie wersja zielonego mistrza, która została wykreowana przez komputery, pozwoliła tchnąć w Yodę trochę więcej życia niż we wcześniejszych filmach. Niestety George Lucas – co udowodnił nie raz – zachłysnął się darami technologii i wrzucił Yodę do absurdalnej walki z Dooku. Do dzisiaj pamiętam falę śmiechu kinowej widowni na widok skaczącego mistrza, czego żałosny widok podkreślało nienajlepsze w 2002 roku (a co dopiero teraz) CGI. Czy tak właśnie chcemy zapamiętać tego intrygującego mędrca, który uczył Luke’a o Mocy – jako skaczącego stworka? [Wixu]
Dialogi o piasku i nie tylko
Stwierdzenie, że w Ataku klonów dialogi były złe to niemal komplement. Jest wręcz tragicznie. Niektóre dialogi są nieintencjonalnie przezabawne, inne odegrane w sposób zupełnie wyprany z emocji, zupełnie jakby aktorzy byli zmuszeni grać sceny jedynie na zielonych planszach… Sceny, w których romans Anakina i Padmé powinien rozkwitać, wyszły miejscami niesmacznie i żenująco. Do dziś scena, w której Padmé wyraża niezadowolenie z tego, jak Anakin się na nią gapi wywołuje we mnie dreszcze („Sorry, M’lady” – ugh!). Co z (nie)sławnym tekstem o stosunku Anakina do piasku? Toż to majstersztyk i wyżyny sztuki pisania dialogów (sic!). Możecie to cudo teraz usłyszeć także w Battlefroncie II. Nie mogę przestać sobie wyobrażać tego, jak dobrze ten film mógł wyglądać, gdyby dialogi mógł napisać Kasdan (lub dosłownie ktokolwiek inny). [Dark Dragon]
Romans
Romans między Anakinem a Padme pokazany w Ataku klonów jest bardzo słabo przedstawiony, a w niektórych scenach widać nawet pobrzmiewającą sztuczność i brak chemii między aktorami. Słabość tego wątku bardzo dobrze wypunktował Seth Green w jednym z odcinków animowanej parodii Robot Chicken: Star Wars. Nie tylko chodzi tu o moment spożywania przez Padme jabłka, które młody Anakin postanawia przyciągnąć do siebie przy użyciu Mocy i oddać jej przekrojone, ale także i późniejszą scenę rozgrywającą się w bardziej intymnej atmosferze. Młoda senator ubrana jest w obcisły kostium, a obok niej siedzi młody Jedi. Rozprawiają o swoich obowiązkach, a także uczuciach oraz konsekwencjach związanych z odkryciem ich romansu przez najbliższe otoczenie. Problemem okazują się tutaj nie tylko dialogi, lecz także mowa ciała ukazana przez Haydena Christensena oraz Natalie Portman, która w tego typu scenach w żadnym wypadku nie sugeruje romansu. Może gdyby dopracować te sceny i podszlifować dialogi, wyszłoby coś zdecydowanie lepszego? Pozostaje nam tylko snuć domysły. [Kaelder]