Sentymentalnie, ale z przytupem – słowo o zajawce Epizodu IX z D23

Vidar

Dwa słowa: Mystery Box. Abrams z ekipą znowu starają się nas zalać pytaniami. Jak wróci Sidious? Co dalej z Rey i Kylo? Co robiła Rey z tym mieczem? Wiele z nich, nie ukrywam, to tanie zagrywki, które pewnie ostatecznie okażą się kryć bezpieczne, przyjazne niedzielnym fanom rozegranie całości bez wielkich plot twistów. Ale co będę udawał, klimat, ujęcia bitwy kosmicznej, obietnica gwiezdnowojennego Endgame’u i zwieńczenia sagi, która od lat mi towarzyszy i w dużej mierze ukształtowała moje zainteresowania – nie mogę się nie cieszyć. Nowoczesne Star Wars bliskie temu, co sobie wymarzyłem dostałem już w formie Ostatniego Jedi, na The Rise of Skywalker czekam więc dużo spokojniej, bez emocji, jakie były przy poprzednich dwóch epizodach. Ale z ciekawością i (stonowanym) optymizmem. No dobrze, przyznam – dla mnie niezwykłym uczuciem jest po raz pierwszy jako zaangażowany fan udawać się na premierę zwieńczenia gwiezdnowojennej trylogii!

Suweren

Pierwsza część zapowiedzi swoją konstrukcją bardzo wyraźnie wpisuje się w promocję Epizodu IX jako zwieńczenia całej sagi opowiadającej o rodzie Skywalkerów. Ujęcia z oryginalnej trylogii, a także trylogii prequeli, wraz z adekwatnym podkładem muzycznym, mogą rozbudzić nie lada sentyment. Strategia, wydawałoby się, banalna. Ale wciąż niesamowicie skuteczna w połączeniu z szokującymi scenami, które oferuje druga część zapowiedzi.

Tak, szokującymi. To adekwatne słowo, gdyż zapewne taki właśnie efekt chcieli osiągnąć twórcy, już w zapowiedziach umieszczając wywołujące tak wiele kontrowersji i wydawałoby się, ważne z fabularnego punktu widzenia sceny. Ile prawdy w domysłach i interpretacjach fanów, czas pokaże. Z całą pewnością J. J. Abrams nie odsłonił jeszcze wszystkich kart, a popularna ostatnimi czasy maszyna do mącenia widzom w głowach przy pomocy zapowiedzi i materiałów promocyjnych jest w ruchu. Na razie pozostaje cieszyć się ładnymi i klimatycznymi ujęciami flot, zarówno okrętów Ruchu Oporu, jak i Gwiezdnych Niszczycieli, a także pojedynku Rey i Kylo Rena na szczątkach Gwiazdy Śmierci.

Krzywy

Jakoś nie jestem przekonany. Tak jak po Przebudzeniu Mocy byłem pełen dobrych przeczuć, tak Ostatni Jedi w moich oczach był niezłym samodzielnym filmem, ale niezbyt dobrą kolejną częścią tej serii. Im dalej od seansu, tym coraz mniej podoba mi się kierunek, jaki obrał Lucasfilm. Niestety nie zapowiada się na to, by Skywalker. Odrodzenie przywróciło sagę na właściwe tory. Już sam tytuł jest ni w kij, ni w oko w porównaniu do poprzednich części, a do tego nowi bohaterowie nie porywają – Rey, Finn i Poe nie mają ani trochę charyzmy Luke’a, Lei i Hana. W dodatku nie wiemy, jak w zasadzie wygląda galaktyka, której tak bronią. Disney musi zdawać sobie z tego sprawę, dlatego tak usilnie wraca do korzeni – tyle, że ze względu na brak starej gwardii nowy film oprze najwyraźniej o postaci… Lando i Imperatora. Do tego te tanie zagrywki z Rey trzymającą czerwony scyzoryk świetlny. Nie kupuję tego i dużo bardziej czekam na The Mandalorian – o serialu z Obi-Wanem Kenobim na Tatooine nie wspominając.

Ithilnar

Oczekiwałam zupełnie czegoś innego. JJ Abrams mnie nie zawiódł – zamiast zapowiedzi nowego filmu dostałam grę na sentymentach. I nie, mnie to kompletnie nie kupiło, a wręcz zniechęca do obejrzenia filmu. Kilka nowych scen to raczej teledysk niż konkretna zapowiedź. I jak cieszy widok imperialnych niszczycieli, tak miecz z „wizji Rey” (czy czymkolwiek ta scena się okaże) wzbudza tylko śmiech. Mogę napisać tylko jedno: I have bad feelings about this.

Dark Dragon

Pierwsza minuta grająca na nostalgii, a jednocześnie pokazująca, że Epizod IX będzie zwieńczeniem sagi. Wszystko OK, ale bez rewelacji. Następna minuta zawiera już zupełnie nowe sceny. Dobrze jest znów zobaczyć Leię, nieunikniony pojedynek Rey z Kylo, czy urywki przedstawiające gigantyczną flotę Imperium (czy to może jednak Najwyższy Porządek?). Na koniec widok „mrocznej Rey”, który stał się (zgodnie z oczekiwaniem) zapalnikiem do wielu ożywionych dyskusji. Po pierwsze, kudos dla twórców wykorzystanie konceptu ze składanym podwójnym mieczem świetlnym z The Clone Wars (patrz Pong Krell). Nie dość, że sam koncept jest genialny w swej prostocie, to miecz o podwójnym ostrzu doskonale komponuje się z oryginalnym stylem walki Rey. Osobiście chyba umarłbym z zachwytu, gdyby Rey przeszła na ciemną stronę i stała się potężnym czarnym charakterem ze skomplikowaną historią. Niestety, płonne to nadzieje, gdyż nie jestem w stanie uwierzyć, że twórcy odważą się na taki krok. Byłby to prawdopodobnie największy plot twist od czasu ujawnienia tożsamości Vadera lub Revana. Zawsze pozostaje pomarzyć. Na film czekam, mamy teraz niezwykle ekscytujący okres, dla fanów to prawdziwa uczta.

Nadiru

Biorąc pod uwagę, że dostaliśmy zaledwie pół minuty nowego materiału, tej zapowiedzi nie można odmówić jednego: że pobudziła fanów do intensywnych dyskusji na temat filmu. Zadanie wykonane? Jak najbardziej! Wspomniane przez poprzedników „jechanie” na sentymencie jest nieco zbyt łopatologiczne – te wszystkie maszyny z Klasycznej Trylogii, głos Palpatine’a, nawet do pewnego stopnia ten podwójny miecz świetlny, i to już abstrahując od pierwszej minuty filmiku – i zaczynam się trochę obawiać tego, czy Skywalker. Odrodzenie nie będzie za bardzo odnosił się do przeszłości, a za mało do teraźniejszości. Tak czy inaczej, zachowuję optymizm, bo JJ Abrams jak do tej pory mnie nie zawiódł (zarówno jako fana Star Wars, jak i Star Treka).